[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nauczyłaś się kierować wyłącznie rozumem. A teraz nadszedł
czas, żeby spytać o radę swe - go serca Ono wie najlepiej, ale
ty boisz się do niego zatrzeć Boisz się prawdy, Libby. W
naszych sercach żyje miłość, której nie da się zwalczyć
Dopóki będzie się tlić. na pewno o mnie nie zapomnisz. %7łycie
nie zawrze układa się tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Dlaczego
tak panicznie boisz się zmian?
Ale Libby nie słuchała. Nie chciała słuchać. Odepchnęła
Josha i jednym susem wyskoczyła z samochodu. W sekundę
była pod drzwiami. Wyciągnęła z torebki klucz i długo nie
mogła trafić nim do zamka. Potem zatrzasnęła za sobą drzwi,
oparła się o nie i z jej ust wydobył się zdławiony szept
- Josh, wybacz
Powoli przeszła przez udekorowany świątecznie hol i
nagle wydało jej się, że każda kolorowa kokardka śmieje się z
głupiej Libby McGuiness Weszła do kuchni. Do kuchni, w
której spędziła z doktorem Gardnerem wiele miłych chwil
Gdzie śmiali się, kłócili i obdarowywali pocałunkami Czy to
miłość7 Nie. Tylko pożądanie i samotność Przynajmniej w
przypadku Josha A co czuła ona? To samo. Tęskniła za
mężczyzną. Mądrym, miłym, przyjacielskim, takim właśnie
jak Josh. Serce Libby ścisnęło się boleśnie, ale oczy pozostały
suche. Nie umiała płakać choć często, kiedy patrzyła, jak jej
córeczka dzielnie zmaga się z losem, ogarniało ją wielkie
wzruszenie. Ale nie płakała. Jej łzy nauczyły się, że nie wolno
im wypływać spod powiek. Kiedyś wylała ich całe morze.
Wiele lat temu, gdy musiała pogrzebać swoje marzenie o
szczęściu. Teraz w jej sercu obudziło się nowe marzenie.
Marzenie, któremu natychmiast nakaże odejść Stała
nieruchomo, wsłuchana w siebie. W jej oczach nadal nie było
ani jednej łzy. Ale płakała, gorzko i rozpaczliwie. Płakała całą
sobą.
Ulice były puste. Na szczęście, bo Josh gnał jak szalony.
Po prostu chciał być już w domu. Chciał się uspokoić, zdając
sobie jednocześnie sprawę, że jego serce nie da się już
uciszyć. Przecież pokochał. Pokochał błękitnooką Libby
McGuiness, płochliwą jak sarna, która nieraz zalazła mu za
skórę, a bez której nie potrafi już żyć. Libby, która nie wierzy,
że Josh ją kocha i że w jej sercu również obudziło się uczucie.
Libby, która się boi.
Do diabła! On też się boi, ale nie zrezygnuje z niej. Kiedyś
dał jej pięć dni do namysłu. Teraz też da jej pięć, by
uzmysłowiła sobie, że Joshua Gardner ją kocha i wierzy, że są
sobie przeznaczeni. Kiedy Josh poznał Libby, wydała mu się
kobietą mocno stąpającą po ziemi. Z takimi osobami aż chce
się pogadać, bo każda rozmowa dostarcza wielu mocnych,
niezapomnianych wrażeń. A kiedy poznał ją bliżej, dostrzegł
inną Libby, czułą i wrażliwą, z którą chętnie zostałby na
zawsze. Tak też się stanie. Josh nie miał żadnych wątpliwości.
Miejsce Libby McGuiness jest przy jego boku. Będzie o to
zabiegał, będzie walczył. I dopnie swego.
ROZDZIAA DZIESITY
Meg wpadła do kuchni jak tornado.
- Mamusiu! Przed domem stoi wielki samochód! Niemal
jednocześnie rozległ się dzwonek u drzwi, światło zamigotało,
ale Meg, z którą matka odbyła poważną rozmowę, nie starała
się jej ubiec. Libby szybko wytarta ręce w ściereczkę do
naczyń, przebiegła przez hol i uchyliwszy drzwi, natychmiast
miała ochotę zamknąć je z powrotem.
- Po co przyszedłeś? - spytała cichym, zdenerwowanym
głosem. - Przecież zakończyliśmy już naszą... znajomość.
- Dlaczego mówisz  my"? Ja niczego nie kończyłem. W
tym momencie zza szerokich pleców Josha wyłoniła się
kształtna, siwowłosa główka.
- Cześć, kochanie!
- Pearly? - wykrztusiła zdumiona Libby. - Co się tu
właściwie dzieje?
- Zapomniałaś? Jesteście umówieni na dzisiaj. Ty i Josh.
Popatrz! Oto twoja kareta!
Libby spojrzała na piękną, lśniącą limuzynę, czekającą na
podjezdzie, i energicznie potrząsnęła głową.
- Nigdzie nie jadę.
- Oczywiście, że jedziesz - powiedziała kategorycznym
tonem Pearly, odsuwając Libby na bok i wchodząc do holu. -
Ja zostaję z Meg. Klamka zapadła i nie możesz się teraz
wymigać. Chyba że... chyba że z sobie tylko znanych
powodów trzęsiesz się ze strachu przed wspólną kolacją z
doktorem Gardnerem.
- Niczego się nie boję - burknęła Libby, patrząc z rosnącą
irytacją na Pearly, najspokojniej w świecie wieszającą płaszcz
w szafie. Pewnie, że się nie bała, tylko podjęła już pewne
decyzje. Najlepsze z najlepszych, i dla siebie, i dla Meg. -
Powiedziałam doktorowi Gardnerowi, że nic nas już nie łączy,
zakończyliśmy przecież współpracę przy organizowaniu
spotkania świątecznego. Nie ma więc powodu, bym spędzała
w jego towarzystwie jeszcze jeden wieczór.
- Co takiego? - odezwał się Josh, któremu wyraznie
zaczynała przeszkadzać obecność Pearly. - Jeśli, twoim
zdaniem, zupełnie nic nas nie łączy, to tym bardziej nie widzę
przeszkód, żebyśmy nie mogli zjeść razem kolacji.
- Powinnaś iść, Libby - przekonywała dalej Pearly, która
widać uznała, że ma w tej sprawie coś do powiedzenia. -
Przecież ta kolacja to tylko mile zakończenie waszej
współpracy. Ubieraj się!
Szybko zdjęła z wieszaka płaszcz Libby i wręczyła go
przyjaciółce.
- Wesołej zabawy, Libby! I nie wracajcie za wcześnie.
Meg i ja chcemy mieć trochę spokoju, bo będziemy piekły
pyszne ciasteczka.
Libby oceniła trzezwo, że jej domowy strój nie bardzo
nadaje się na kolację w lokalu, chciała jednak ten cały cyrk
mieć jak najszybciej za sobą. Bez słowa sprzeciwu włożyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony