[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przegrał z kretesem. Oczywiście Aga natychmiast to wy-
łapała. Pogroziła mu palcem.
 Nieładnie! Nie rozbieraj mnie tu wzrokiem.
 Wcale cię nie rozbieram  skłamał, pąsowiejąc jak
dzierlatka.  Nic na to nie poradzę, że mi się podobasz.
 Wiem, widzę. Ale to już przeszłość.
 No  przytaknął z podszytą żalem niechęcią. 
Jasne.
 Najwyższa pora, żebyś znalazł sobie jakąś sympa-
tyczną pannę, taką, która nie będzie od ciebie za dużo
wymagała, bezkonfliktową...
 I nudną jak flaki z olejem?
 Ech, ty ciągle to samo! Nie można mieć wszyst-
kiego naraz.
 Niestety. Jeszcze po jednym?  Dorian dopił pi-
wo i odstawił pusty kufel.
Agnieszka zerknęła na zegarek.
 Nie mogę. Umówiłam się z Eweliną na rajd po
sklepach. Podobno zaczęły się przeceny...  Wstała i za-
nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pocałowała go
w policzek.  Zdzwonimy się.
Odprowadzał ją smętnym wzrokiem, aż do chwili,
gdy zniknęła w drzwiach. Choćby nie wiadomo jak bar-
dzo starał się o niej zapomnieć, nadal była jego numerem
jeden. Okręciła go sobie wokół małego palca, a on wciąż
nie potrafił się uwolnić.
* * *
Dwa tygodnie zleciały szybko, zwłaszcza że aby dostać
urlop, Dorian musiał obsłużyć więcej imprez niż zwykle.
Tyrał na okrągło, ale nie narzekał. Wizja spędzenia dzie-
sięciu dni pod słonecznym hiszpańskim niebem działała na
niego bardziej pobudzająco niż setka czerwonych byków.
Zgodnie z umową przyjechał po Agnieszkę, pomógł jej
przenieść bagaż do samochodu, po czym  po niespełna
godzinnej ekwilibrystyce na zatłoczonych drogach  do-
tarli w okolice lotniska.
Przeszli przez bramki nadspodziewanie gładko. Nikt
nie robił im żadnych trudności, nikt nie czepiał się o wa-
gę walizek, słowem  pełna kultura.
Agnieszka chciała usiąść przy oknie. Dorian nie pro-
testował, zwłaszcza że leciał pierwszy raz w życiu i wcale
mu nie zależało, by poznać wszystkie szczegóły. Wręcz na
odwrót; starał się wmówić sobie, że jedzie na wakacje no-
woczesnym autobusem, ale widok terminala i parkujących
przy nim samolotów skutecznie mu to uniemożliwiał.
Dwie stewardesy i steward podpowiadali pasażerom,
co i jak, z uprzejmym profesjonalizmem starając się zapa-
nować nad typowym dla takich sytuacji zamieszaniem.
Obie stewardesy były niczego sobie, czego zresztą nie
omieszkała zauważyć Agnieszka.
 Ta blondyna jest niezła, choć mogłaby zrzucić ze
dwa kilo. A czarna wygląda na heterę... Pewnie lubi do-
minować w łóżku  podsumowała po swojemu.
 Steward ma chyba z pięćdziesiątkę  Dorian nie-
co odbił od tematu. Miał nadzieję, że Aga nie będzie
przez cały wyjazd starała się go wyswatać.  Nie wiedzia-
łem, że w tym fachu mogą pracować starcy...
 Popatrz na tę słodką idiotkę.  Wskazała oczami
blondynkę kręcącą się przy fotelach dwa rzędy przed nimi.
 Co z nią?
 Ma na karku dziarę z motylkiem.
 Acha. Niezła jazda.
 Aadnie ją popieprzyło, no nie?
 Szanowni państwo!  przerwał im głos z głośni-
ków.  Witamy na pokładzie. Do Girony polecimy samo-
lotem typu Boeing 737 w wersji osiemset, a nasza podróż
w dniu dzisiejszym potrwa...
Dorian przełknął ślinę, która nie wiedzieć kiedy wypeł-
niła jego usta. Szlag trafił udawanie, że jest w autobusie!
Głos opowiadał o wyjściach awaryjnych i o tym, jak
najlepiej do nich trafić, o maskach tlenowych, żółtym
opakowaniu z kamizelką ratunkową...
Agnieszka najwyrazniej świetnie się bawiła, obser-
wując mieniącego się na twarzy Doriana, który najchęt-
niej zatkałby sobie uszy rękoma, byle tylko nie słyszeć
komunikatu i nie wyobrażać sobie sytuacji, w której miał-
by skorzystać z zawartych w nim rad.
 Pasażerowie siedzący przy wyjściach awaryjnych
lub w pierwszych rzędach kabiny proszeni są o zwróce-
nie uwagi na to, żeby cały bagaż podręczny był ulokowa-
ny w szafkach nad siedzeniami... Personel pokładowy
służy pomocą przez cały czas trwania rejsu. %7łyczymy
państwu przyjemnego lotu!
To chyba jakiś ponury żart, pomyślał Dorian, zapina-
jąc pasy. Czuł, że jeszcze moment, a zemdleje. Narobi
sobie obciachu, jak wtedy w siódmej klasie, gdy w trak-
cie pobierania krwi do badań nieopatrznie spojrzał na
strzykawkę i fiknął z taboretu.
Może nie będzie aż tak zle, pocieszał się zasłuchany
w odgłosy z zewnątrz. Chyba silniki podjęły pracę, a to
oznaczało, że maszyna wkrótce wzbije się w przestwo-
rza. Zadrżał na samą myśl o tym.
 Ale z ciebie panikarz  zaśmiała się Agnieszka. 
Nigdy nie leciałeś samolotem?
 Może zmieńmy temat  zaproponował Dorian, po
czym dodał z odrobiną złośliwości:  Pogadajmy
o czymś miłym... Co słychać u twoich starych?
Rzecz jasna zdawał sobie sprawę z tego, że Aga nie
znosi swojej rodziny. Zresztą z wzajemnością.
 Nic nowego  westchnęła.  Zawsze byli popier-
doleni i tacy zostali.
Po początkowych strachach Dorian uspokoił się nieco.
Zaczynał wierzyć, że jednak przetrwa tę podniebną eska-
padę. Im bliżej startu, tym lepszy miał humor. Pogada
sobie z eks i jakoś to pójdzie. Najchętniej porozmawiałby
z nią o jakiejś przyszłości, w której stanowiliby parę, ale
zdawał sobie sprawę z tego, że w ten sposób strzeliłby
do własnej bramki. Wybierał więc tematy zastępcze, za
to całkowicie bezpieczne.
 Próbowałaś kiedyś pisać lewą ręką?
 Jako dziecko. Nie pamiętam. A co?
 Bo ja próbowałem.
 No i?
 Można napisać wszystko, co się chce. Trochę wol-
niej, poszczególne litery wyglądają też nieco inaczej, ale
można...
 Co można? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony