[ Pobierz całość w formacie PDF ]

życie poświęcają ustawicznemu studiowaniu kazań Sabbat. Bez mała wszyscy mają się za
oświeconych w tej dziedzinie.
Gaunt nic nie odpowiedział. Wyjrzał za burtę transportera obserwując znikające z każdą
minutą mgły. Za coraz rzadszymi oparami dostrzegał kształty drzew rosnących gęsto nad
brzegami rzeki.
- Więc od czego mam zacząć ?  zapytał w końcu rozżalonym głosem  Bo jeśli mam być
szczery, ojcze, desperacko potrzebuję odpowiedzi. Nigdy jeszcze nie potrzebowałem ich tak
bardzo jak teraz.
- Nie potrafię ci pomóc. Mogę jedynie powiedzieć: zacznij pracę od siebie samego. To twoja
prywatna pielgrzymka, musisz ją odbyć do końca. Już ci mówiłem: jesteś teraz pielgrzymem.
Pół godziny pózniej konwój dotarł do przeprawy przy Rozdrożach Nursera. Szeroka droga
zanurzała się w tym miejscu w płytkich wodach rzeki. Po obu stronach wybetonowanego
brodu rosły zagajniki drzew i krzewów. Zamieszkujące je stada ptaków wzbiły się w
powietrze spłoszone rykiem aaa
silników, łopot setek ich skrzydeł przywodził na myśl warkot ornitopterów.
Samotny wieśniak prowadzący na łańcuchu wiekowego chelona pomachał gwardzistom
rękami. Jeden po drugim pojazdy straży honorowej wjeżdżały w nurt rzeki rozbryzgując wodę
tak silnie, że na jej kroplach zalśniła tęcza.
a
Limata była kolejnym martwym miastem. Czujka Mkolla dotarła do niej tuż przed
jedenastą trzydzieści. Mgły znikły bez śladu. Słońce płonęło wysoko na niebie, powietrze
było coraz cieplejsze. Zapowiadał się jeszcze upalniejszy dzień od poprzedniego.
Spieczone dachy Limaty wznosiły się przed oczami zwiadowców, połyskując różowymi
dachówkami. %7ładnego dzwięku, żadnego ruchu, żadnego śladu życia, brak dymu nad
kominami domostw. W Limacie Droga Tembarong dzieliła się na dwie odnogi. Jeden trakt
biegł na południowy zachód, do Hylophonu i Tembarongu. Drugi skręcał na północ, ku
górom i porastającej je puszczy. Ponad czterdzieści kilometrów dalej w tamtym kierunku
leżał Bhavnager.
- Zwolnić prędkość  rzucił do mikrofonu Mkoll  Przygotować broń ręczną, załadować
działa. Wtoczymy się do środka powoli.
Kapitan Sirus, dowódca pardusyckiej forpoczty, zgłosił się natychmiast z wnętrza swego
Conquerora.
- Puść nas przodem, Tanithijczyku. Przetoczymy się przez to miasteczko.
- Odmawiam. Konwój stop.
100
Pojazdy znieruchomiały jakieś sześćset metrów od pierwszych domostw. Duchy
zeskoczyły z Salamander. Silniki transporterów warczały na jałowym biegu w gorącym
powietrzu.
- Co to za opóznienie ?  odezwał się w słuchawce Sirus.
- Zostań w wozie  polecił mu Mkoll, po czym zerknął w stronę jednego ze swych
towarzyszy, sierżanta Domora  Jesteś pewien ?
- Tak samo jak to, że nazywają mnie Shoggi  potwierdził skinięciem głowy Domor
wycierając jednocześnie kawałkiem szmatki swe optyczne implanty  Sam na pewno
zauważysz, że nawierzchnia drogi jest w tamtych miejscach popękana lub skruszona.
Większość obserwatorów niczego by we wskazanym miejscu nie dostrzegła, jednakże
Mkoll miał najlepszy wzrok wśród wszystkich Tanithijczyków. A Domor specjalizował się w
minach lądowych.
- Chcesz, żebym poszedł wytyczyć przejazd ?
- Niegłupi pomysł. Wypakuj swój sprzęt i przygotuj się, ale jeszcze nie zaczynaj roboty.
Domor zawrócił do Salamandry, w której zostawił ekwipunek szperacza, szeregowcy
Caober i Uril zaczęli pomagać mu w wyjmowaniu elektronicznych mierników. Sierżant
wysłał dwie czujki w zarośla acestusa po obu stronach drogi, Mkvennera na lewo i Bonina na
prawo. W skład każdej czujki wchodziło trzech Duchów. W przeciągu kilku sekund od
wejścia w zarośla gwardziści dosłownie zniknęli, ich kamuflujące płaszcze perfekcyjnie
przybrały barwę otoczenia.
- Skąd opóznienie ?  za plecami Mkolla odezwał się Sirus. Sierżant spojrzał ponad
ramieniem. Kapitan wojsk pancernych wysiadł ze swego czołgu, Gniewu Pardui, i podszedł
do przełożonego zwiadowców. Był krępym mężczyzną przed pięćdziesiątką, o
charakterystycznej dla Pardusytów oliwkowej skórze i orlim nosie. Sprawiał wrażenie nieco
narwanego czołgisty i Mkoll czuł się od początku zawiedziony decyzją majora Kleopasa
wyznaczającą mu Siriusa za towarzysza podróży.
- Mamy tu dość gęste pole minowe. W głębi drogi może być drugie  Mkoll wskazał dłonią
miejsce, gdzie heretycy ukryli ładunki  A całe to miasto jest zbyt ciche jak na mój gust. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony