[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Opowiadałem w koło historyjkę o  nagłych atakach utraty pamięci i twierdzi-
łem, iż moim ostatnim wspomnieniem jest wczorajszy wieczór w nowym Pałacu
Browna w Denver. W końcu John stwierdził:  W porządku, brzmi to wcale cie-
kawie i prawie zabawnie; chyba ktoś będzie jechał do Boulder, to podwiezie pana.
Stamtąd autobusem dostanie się pan do Denver.  Jeszcze raz zerknął na mnie.
 Jeżeli przyprowadzę pana do Klubu w takim stroju, ludzie mogą się mocno
zdziwić.
 John. . . chyba byłoby prościej, gdybym się rozebrał?
Nie uczestniczyłem co prawda w żadnym obozie nudystów, ale spędziłem
z Chuckiem parę weekendów w Santa Barbara i Laguna Beach, gdzie gołe cia-
ło na plaży wyglądało zupełnie naturalnie.
Sutton przytaknął:  Faktycznie, byłoby lepiej.
 Kochanie  odezwała się Jenny  czy on nie mógłby być naszym go-
ściem?
 Mmm. . . tak, chyba tak. Moja najdroższa, bądz tak dobra i przejdz się do
Klubu. Wspomnij dyskretnie, że oczekujemy gościa z. . . właściwie skąd pocho-
dzisz, Danny?
 Z Kalifornii, z Los Angeles. Urodziłem się tam.
O mało co nie powiedziałem z  Wielkiego Los Angeles , ale w porę ugryzłem
się w język. Teatry jeszcze nie były zeroatrami.
 Z Los Angeles. To wystarczy, nazwiska nie muszą znać, tutaj nie używa się
nazwisk. Kochanie, przedstaw rzecz tak, jakby była powszechnie znana. Wspo-
mnij, że za pół godziny mamy się spotkać przy bramie. Wróć do nas i przynieś mi
moją torbę podróżną.
 Po co, najmilszy?
 %7łeby schować ten maskaradowy kostium. Rzuca się w oczy, nawet jeśli
nosi go taki ekscentryk jak Danny.
Wstałem i schowałem się za krzaki, żeby tam zrzucić ubranie, bo Jenny Sutton
jeszcze nie odeszła. Tłumaczyłem to wstydliwością, ale musiałem tak zrobić; nie
mogłem rozebrać się przy nich i ujawnić dziesięciu kilogramów złotego drutu
wartości 20 000 dolarów, którym owinąłem się podwójnie w pasie niczym pętlą
i zawiązałem z przodu. Przypuszczam, że z tego szoku mogliby się nie pozbierać.
Kiedy zdjąłem już ubranie, zapakowałem w nie złoto i usiłowałem udawać, że
130
całość waży tyle, ile same ciuchy. John Sutton rzucił wzrokiem na tobołek, ale nic
nie powiedział. Zaproponował mi papierosa  nosił je na łańcuszku zawieszonym
na szyi. Był to gatunek, z którym już dawno pożegnałem się na zawsze.
Zamachałem w powietrzu, żeby zapalić, co oczywiście nie nastąpiło, więc
pozwoliłem, by John podał mi ogień.
 Teraz  powiedział spokojnie  kiedy jesteśmy sami, może pan przypo-
mni sobie o czymś, o czym powinienem wiedzieć? Jeśli mam poręczyć za pana
w Klubie, muszę przynajmniej upewnić się, że nie będę miał z tego powodu kło-
potów.
Zaciągnąłem się mocno i dym podrażnił mi gardło.
 John, nie będzie żadnych kłopotów. Jest to ostatnia rzecz na świecie, której
bym pragnął.
 Hm. . . też tak sądzę. Czyli wracamy do wersji   nagłe ataki amnezji ?
Zacząłem zastanawiać się nad tą głupią sytuacją. Miał prawo wiedzieć, ale
prawdopodobnie nie uwierzyłby mi, gdybym powiedział prawdę. . . ja przynaj-
mniej na jego miejscu nabrałbym podejrzeń. Ale byłoby znacznie gorzej, gdyby
jednak uwierzył. Podniósłby taki rwetes, że nie zdołałbym już zapanować nad sy-
tuacją. Przypuszczam, że gdybym był całkowicie legalnym podróżnikiem w cza-
sie, wykonującym zadanie ściśle naukowe, zależałoby mi, rzecz jasna, na jak naj-
szerszej publicity. Mając jakiś nie do obalenia dowód prawdziwości mych słów,
który pochodziłby z przyszłości, mógłbym domagać się potwierdzenia realności
podróży w czasie poprzez badania doświadczalne.
Lecz w moim przypadku takie rozwiązanie odpadało. Byłem osobą prywatną,
człowiekiem o nader wątpliwym pochodzeniu, który nie miał zamiaru zwracać
na siebie i swoje magiczne sztuczki uwagi szerszego ogółu. Szukałem po prostu
swoich drzwi do lata, w miarę możliwości w ciszy i spokoju.
 John, gdybym był z panem szczery i tak by mi pan nie uwierzył.
 Hmm. . . możliwe. Jednak widziałem, jak jakiś facet spada z jasnego nie-
ba. . . i nie odnosi specjalnych obrażeń. Ma na sobie dziwne ubranie. Nie wie,
gdzie jest i jaki mamy dzień. Danny, czytałem Charlesa Forta1 jak większość lu-
dzi. Nigdy bym nie przypuścił, że sam przeżyję coś takiego. Ale kiedy już byłem
świadkiem takiego ewenementu, nie zadowolą mnie wyjaśnienia prymitywne jak
karciana sztuczka.
 John, przed momentem użył pan terminologii i sformułowań charaktery-
stycznych dla języka prawniczego. Jest pan prawnikiem?
 Tak, jestem. Dlaczego?
 Czy mógłby pan potraktować moje słowa jak informację zastrzeżoną?
1
Charles Hoy Fort  amerykański ekscentryk, który poświęcił wiele lat życia na zbieranie
informacji o wszelkiego rodzaju dziwach i osobowościach. On też pierwszy wpadł na pomysł, że
ludzkość jest własnością Obcych (przyp. tłum).
131
 Hmm. Chce pan zostać moim klientem?
 Tak, jeżeli pragnie pan to tak nazwać. Prawdopodobnie będę potrzebował
porady prawnej.
 Więc do dzieła, ta rozmowa zostanie między nami dwoma.
 W porządku. Jestem z przyszłości. Cofnąłem się w czasie.
Na moment jakby go zamurowało. Leżeliśmy wyciągnięci na słońcu, ja pró-
bowałem się rozgrzać, a on żuł w zamyśleniu igły sosny.
 Ma pan rację  stwierdził wreszcie.  Nie wierzę. Zostańmy lepiej przy
tych  atakach .
 Wiedziałem, że pan nie uwierzy.
Westchnął ciężko.
 Powiedziałbym raczej, że nie chcę wierzyć. Tak jak nie chcę wierzyć w du-
chy, reinkarnację i we wszystko, co ma związek z postrzeganiem pozazmysło-
wym. Lubię proste rzeczy, które rozumiem, i chyba nie odbiegam pod tym wzglę-
dem od normy. Tak więc moja pierwsza rada brzmi: niech pan zostanie przy pier-
wotnej wersji swojej opowieści i nikomu nic więcej nie mówi.
 To mi odpowiada.
 Proponuję również spalić ubranie. Znajdę coś dla pana. Czy będzie się
palić?
 Nie najlepiej. Roztopi się.
 Ale buty może pan włożyć. Na ogół chodzimy w butach, a te pana ujdą
w tłoku. Gdyby ktoś o nie pytał, proszę mówić, że są wykonane na zamówienie.
Obuwie zdrowotne.
 To akurat prawda.
 W porządku.  Zanim zdążyłem mu przeszkodzić, zaczął rozpakowywać
moje zawiniątko.  Chryste Panie! Danny, czy ta rzecz jest tym, na co wygląda?
 A na co wygląda?
 Na złoto.
 Bo to jest złoto.
 Skąd pan je wytrzasnął?
 Kupiłem.
Wziął drut do ręki, zbadał jego miękkość, jak się bada kit, a potem je podniósł.
 Do licha! Danny. . . niech pan mnie uważnie wysłucha. Zapytam o coś,
a pan musi mi dać jednoznaczną odpowiedz, ponieważ nie potrzebuję klienta-
-oszusta. Takiemu nigdy nie pomogę. Nie chcę również brać udziału w jakimś
przestępstwie. To złoto uzyskał pan legalnie?
 Tak.
 Być może nie zna pan przepisu o rezerwach złota z roku 1968?
 Znam. Nabyłem je legalnie i chcę je teraz sprzedać za dolary mennicy
w Denver.
 Ma pan uprawnienia jubilerskie?
132
 Nie. John, powiedziałem panu czystą prawdę, może pan wierzyć lub nie.
Tam, skąd przyszedłem, złoto leży zwyczajnie na półce w sklepie. Wiem, że nie
mogę go zatrzymać, bo tego zabrania prawo. Co mi mogą zrobić, kiedy położę je
na wagę w mennicy?
 Nic, właściwie nic. . . jeżeli będzie się pan trzymał teorii  ataków . Ale
mogą panu  uprzyjemnić życie .  Spojrzał na złoto.  Sądzę, że powinien pan
pobrudzić je gliną.
 To znaczy zakopać?
 Nie, tak daleko proszę się nie posuwać. Jeżeli jednak powiedział mi pan
prawdę, lepiej twierdzić, że znalazł je pan w górach. Poszukiwacze złota trafiają
tam czasami na jakieś złoża.
 Hm. . . jak pan uważa. Mnie to niewinne kłamstwo nie przeszkadza, bo
według prawa złoto i tak należy do mnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony