[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyszczerzył się kpiąco.
- A dlaczego miałoby mnie to obchodzić?
A niech go! Po prostu świetnie się bawił.
Wniósł Ruthie do windy. Jakaś para wymieniła znaczące spoj-
rzenia.
- Bardzo proszę wcisnąć trzecie - grzecznie poprosił. - Tak się
składa, że mam zajęte ręce.
Kobieta zachichotała, natomiast Ruthie wysyczała mu do ucha,
żeby ją postawił. I to natychmiast!
S
R
Nie postawił. Dopiero w pokoju położył ją delikatnie na sofie i
poszedł do zamrażarki po lód.
Ruthie natychmiast stanęła na zdrowej nodze i trzymając się
mebli, pokuśtykała w stronę sypialni.
Muszę się upewnić, jak się czuje Noemi.
Siadaj! - Spiorunował ją wzrokiem. - Ja do niej zajrzę.
Nie zwracając na niego uwagi, dotarła do drzwi sypialni i zer-
knęła do środka. Noemi leżała w półmroku. Ruthie ostrożnie
zamknęła drzwi.
Zpi - powiedziała.
To dobrze, potrzebuje odpoczynku.
Trzymając w ręku foliową torebkę z lodem, odprowadził ją do
kanapy i stwierdził:
Bardzo cię proszę, bądz wreszcie grzeczną pacjentką. Obej-
rzyjmy tę kostkę dokładniej.
Wszystko w porządku. - Usiadła jednak posłusznie i oparła
nogę na kanapie. - %7łeby było jasne, doktorze, dzisiaj pracuję w
Oazie, bez względu na to, co powiesz.
Badał jej stopę, szukając silnymi palcami bolesnego miejsca.
Lepiej by było, gdybyś wzięła wolne. Zrobię ci okład, odpocz-
niesz, a rano jeszcze raz cię zbadam.
Nie mogę.
Z westchnieniem usiadł obok niej.
Ruthie, co znowu?
Po prostu nie mogę. - Gdyby wziął rękę z jej stopy, może bar-
dziej elokwentnie by to uzasadniła.
Posłuchaj... - Zawahał się. - Jeżeli to sprawa pieniędzy, to...
Zesztywniała, gwałtownie odsunęła nogę.
- Moje finanse to moja sprawa.
S
R
To prawda, myślałem tylko.
Dam sobie radę.
Oczywiście, że tak. Zarabiasz na życie, więc za dzisiejsze po-
południe dostaniesz dobry napiwek. - Sięgnął do kieszeni i
wyciągnął portfel. - Zatem nie musisz już dzisiaj pracować.
Poczuła się podlej, niż gdyby dał jej w twarz.
- Nawet o tym nie myśl! - Po południu czuła się niemal szczę-
śliwa, zupełnie jakby spacer po lesie był randką, lecz Diego
jednym gestem przypomniał jej, że jest tylko wynajętą pomo-
cą.Widząc wyraz jej twarzy, błyskawicznie schował portfel.
Obraziłem cię. Bardzo przepraszam.
W porządku. A teraz muszę cię przeprosić, powinnam się
przebrać. Za godzinę idę do pracy.
Wstał zrezygnowany.
Jak tam dojdziesz? To kawał drogi.
Dam radę.
Czy w kurorcie są wózki elektryczne na użytek personelu?
Nigdy mnie to nie obchodziło.
Lecz to się zmieni. - Pogroził jej palcem. - Niedługo tu wrócę.
Wyszedł, nie dając jej czasu na odpowiedz. Ruthie opadła na
poduszki. Chciało jej się płakać, a rzadko pozwalała sobie na
taką słabość. Dzisiaj stało się coś bardzo niepokojącego. Nim
się spostrzegła, Diego ze zwykłego gościa stał się przyjacie-
lem, a może nawet kimś więcej.
Najpierw obronił ją przed Parris i wyczarował cudowne popo-
łudnie. Następnie z czułością zajął się jej chorą kostką, a potem
wziął ją na ręce i zaniósł do hotelu. Po prostu opiekował się
nią, a ona głęboko to odczuła.
S
R
Zdarzyły się też chwile, kiedy po prostu go pragnęła, jakby jej
serce...
Ogarnął ją lęk. Diego przedstawiał ogromny problem. W ogóle
nie zamierzała wiązać się z mężczyzną, a tym bardziej z takim,
który stale podróżował. Poza tym musiała zajmować się. No-
emi. Diego nie pasował do jej planów życiowych ani do jej
świata w roboczym fartuchu. Zaproponował jej nawet pienią-
dze, przypominając w ten sposób, że dzieli ich nieprzekraczal-
na granica pozycji społecznej i bogactwa. A to bolało.
Wsparty ramionami o krawędz basenu, Diego pozwalał unosić
się ciepłej wodzie. Ruthie nie przesadzała. Oaza naprawdę była
piękna. Basen, zbudowany z naturalnych skałek, imitował
prawdziwe oczko wodne pośrodku tropikalnego' ogrodu. Wo-
dospad który przypominał mu podobne zakątki w lasach
Amazonii, tworzył wodną kurtynę, za którą kochankowie mo-
gli znalezć ustronne miejsce. W wilgotnym, nocnym powietrzu
rozprzestrzeniał się intensywny zapach kwiatów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony