[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mikey nerwowo podskoczył. Na szczęście koń rzucił się w lewo, więc nie
przygniótł Tylera do przegrody, na której okrakiem siedziała Harriet.
- Przepraszam - szepnęła przestraszona.
- Prosiłem, żeby mnie pani uprzedzała, zanim zacznie fotografować...
- Ale to mają być spontaniczne zdjęcia...
- Z trupem w roli głównej?
- Trup przynajmniej nie zrzędzi.
Tyler prędko odwrócił się, by nie zauważyła uśmiechu na jego twarzy.
- Chyba pani wiadomo - rzekł ostro - że nowicjusz w każdej dziedzinie
stanowi zagrożenie dla innych. Proszę uprzedzać o użyciu flesza.
- Jak szanowny pan każe.
Usłyszał w jej głosie lekką nutę rozbawienia, dziwnie zresztą znajomą.
Już po raz drugi odniósł wrażenie, że musiał kiedyś rozmawiać z tą kobietą.
Nie, to niemożliwe, nie zapomniałby przecież takiej piękności.
- Zamiast straszyć mojego konia, niech pani lepiej zajmie się Blackie.
- Już się robi.
Skończył jako pierwszy i zajrzał do sąsiedniego boksu. Harriet akurat
chusteczką delikatnie ocierała koniowi nozdrza, co wyraźnie nie podobało
się Blackie.
Tyler podał Harriet siodło.
- Umie pani to założyć?
- Oczywiście.
Odpowiedziała pewnym głosem, lecz zdradziła się spłoszonym
spojrzeniem. Tyler pozwolił jej męczyć się dłużej, niż wypadało. Wreszcie
ruszyło go sumienie, toteż postanowił pomóc Harriet. Zbyt późno
uświadomił sobie, jak wąskie są boksy. Nie było miejsca, by odsunąć się od
pani fotograf. Otarł się o nią ramieniem i natychmiast poczuł zapach jej
perfum. Zaciskając zęby, pokazał, w jaki sposób związać wodze, po czym
kazał Harriet powtórzyć tę czynność. Perfumy zmieszały się z zapachem
koni, tworząc bardzo zmysłową mieszankę. Broniąc się przed zgubnym
30
wpływem takich doznań, Tyler odezwał się ostro, jak sierżant karcący
szeregowca:
- Za słabo. Proszę spróbować od nowa.
Harriet jeszcze pięć razy wiązała węzeł, a Tyler udawał, że nie widzi,
jaka jest zła. Ostatecznie działał w jej interesie, pragnął zapewnić jej
bezpieczeństwo. No, może i jest trochę niecierpliwy, nawet niegrzeczny.
Trudno jednak wymagać od kowboja, by zachowywał się jak dyplomata.
Był przekonany, że to naprawdę dla jej dobra i bezpieczeństwa, lecz gdy
dostrzegł wściekłość w jej oczach, zrozumiał, że się oszukuje. W
rzeczywistości robił to dla własnego bezpieczeństwa. Chciał trzymać piękną
kobietę na dystans. Jak długo można wdychać upojny zapach perfum i nie
dostać zawrotu głowy, nie zapomnieć się?
- No, w porządku - mruknął.
Pokazał, jak zakłada się kiełzno i uzdę, ale oczywiście potem wyjął i
kazał zrobić to Harriet.
Mądry koń wyczuł niewprawną rękę, a biedna Harriet aż się spociła.
Tyler stał z rękoma założonymi do tyłu i obojętnie patrzył, jak pani Snow
próbuje przytrzymać koński łeb. Wzbudziła jego podziw, ponieważ nie
poprosiła o pomoc, nawet na niego nie spojrzała.
Wyprowadzili konie ze stajni i przywiązali. Zanim skończyli je oglądać,
z Harriet lał się pot, na policzku miała czarną smugę, nienaganna fryzura
zmieniła się w artystyczny nieład.
Coraz mniej przypominała elegancką kobietę, która niedawno wysiadła z
samochodu.
- Teraz najważniejsze - odezwał się Tyler. - Proszę dosiąść swego
rumaka.
Harriet była wysoka, więc powinna z łatwością wsiąść na Blackie, lecz
miała trudności. Może z powodu nowych, obcisłych spodni, może winny
był opatrunek na poranionym kolanie.
Tyler nie zamierzał jej pomóc; bał się, że straci głowę, jeśli dotknie
Harriet. Dlatego stał nieruchomo i nic nie mówił, gdy z trudem gramoliła się
na konia. Usiadła w siodle, wzięła wodze do obu rąk, jak Angielka, i
31
dopiero wtedy zorientowała się, że Blackie nadal jest przywiązana do
słupka.
- O, do diaska!
Po raz pierwszy spojrzała na Tylera błagalnie, co na pewno dużo ją
kosztowało.
Zignorował to spojrzenie, co z kolei dużo kosztowało jego. Lecz nie miał
najmniejszego zamiaru przez tydzień być sługą nieproszonego gościa.
Spędzał dużo czasu w siodle i chciał jak najszybciej wiedzieć, czy Harriet
umie obchodzić się z koniem. Jeśli nie, będzie dobry pretekst, żeby odesłać
ją z niczym.
Harriet zeszła, odwiązała Blackie i ponownie usiadła w siodle. Jęknęła
głucho, gdy zobaczyła, że aparat fotograficzny leży na ziemi. Za trzecim
razem wsiadła dość sprawnie i szybko.
Tyler umiał wskoczyć na konia od tyłu, jak to robią kowboje na filmach.
Zdenerwował się, gdy sobie uświadomił, że ma ochotę tak postąpić. No tak,
chciał się popisać! Zirytowany wsunął nogę w strzemię i celowo wsiadał tak
wolno, jak to tylko możliwe.
- Czy mogę użyć flesza?
- Przecież świeci słońce. Nie widzę potrzeby...
- Warto spróbować.
- Jak pani chce.
Skinął głową i zrobił mądrą minę. Czy znowu chciał się popisać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony