[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Miałaś odpowiedzieć szczerze  przypomniał jej.
- To była szczera odpowiedz  zapewniła go Natasha.
- Przez kogo?  dociekał.
- No, przez Marshę, Sandrę& - patrzył na nią wyczekująco, więc
dodała: - i przeze mnie.  To drobne kłamstwo, jako służące sprawie, przeszło
jej dosyć gładko. Poza tym wcale nie była pewna, czy to kłamstwo, nigdy
bowiem nie zastanawiała się nad tym, czy Clint jest przystojny, czy nie.  To
jak, pomożesz Sandrze?
- Dobrze, zrobię, co będę mógł, ale nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele.
- Wystarczy, że będziesz się uśmiechał do Rebecki, rozmawiał z nią i&
Tylko, proszę cię, nie mów jej, że jest idiotką.  Uśmiechnęła się z udawaną
niewinnością.  Skup się raczej nie na jej intelekcie, tylko na przymiotach jej
ciała  dodała, znów zakreślając dłońmi kule przed swoimi piersiami, tym
razem, dla zachęcenia chłopaka, olbrzymie.
70
Rozdział 10
Dochodziła trzecia, słońce nie było już takie dokuczliwe, konie po
prawie trzech godzinach odpoczynku w cieniu pod drzewami wydawały się
wypoczęte. Chłopcy i dziewczęta zdążyli już zjeść kanapki, które sami sobie
przygotowali, i pochlapać się w jeziorku, w którym wcześniej napoili
zwierzęta. Po kilkugodzinnej jezdzie w upale zimna woda cudownie chłodziła.
Nic właściwie nie stało na przeszkodzie, żeby ruszać dalszą drogę, poza
tym że wciąż nie pojawiał się ani pan Sellers, ani Jack i Terrence. Niektórzy
już zaczynali się niepokoić.
Równo o trzeciej ujrzeli sylwetki trzech wierzchowców, ale jezdziec był
tylko jeden.
- Co się dzieje?  zwróciła się do Natashy Marsha.  Gdzie są ci dwaj
pozostali?
Sandry przy nich nie było. Poinformowana przez przyjaciółkę, że grunt
został przygotowany, i mocno dopingowana przez Marshę, kręciła się już koło
Clinta. Marsha nie traciła czasu i już zdążyła roznieść wśród dziewcząt wieść
o tym, jak to Sandra nagle zakochała się w Clincie i świata poza nim nie
widzi. Z Rebeccą nie rozmawiała od czasu, kiedy ta odbiła jej chłopaka, ale
postarała się, żeby wiadomość dotarła do niej pośrednio.
- Nie mam pojęcia  odparła Natasha.  Zdaje się, że to pan Sellers.
 Konie i jezdziec zbliżały się na tyle, że wyraznie rozpoznała sylwetkę
opiekuna.
Dziesięć minut pózniej wszystko się wyjaśniło.
Terrence Rogers jakoś wjechał na górę, ale kiedy trzeba było zjeżdżać,
spojrzał w dół, po czym zsiadł z konia i oznajmił, że dalej nie pojedzie.
Najpierw przekonywał go sam Jack, potem, kiedy dołączył do nich pan
Sellers, we dwóch robili, co mogli, by uspokoić chłopaka i przekonać go, żeby
wsiadł na konia. Kiedy wreszcie jakoś im się to udało, zawrócił i oświadczył,
że wraca na ranczo. Po chwili zorientował się jednak, że aby przebyć tę samą
drogę, którą przyjechali, najpierw będzie musiał zjechać w dół, i znów
zawrócił konia. Pół godziny nie mógł się zdecydować, czy chce jechać dalej,
71
czy wracać, w końcu ocenił jedną i drugą stromiznę i postanowił
zrezygnować z wyprawy.
Pan Sellers zjechał z nim i Jackiem na dół, po czym z zapasowymi
wierzchowcami wrócił do reszty grupy, a Jack miał dostarczyć Terrence a na
ranczo i dogonić ich w miejscu, w którym zatrzymają się na nocleg.
- Mogliśmy się tego spodziewać po Terrensie  powiedział Nick
Kowalsky.  On zawsze robi z siebie bohatera, a w ostatniej chwili tchórzy.
- Właśnie!  zawołał Nathan Sullivan.  Pamiętacie, jaka w zeszłym
roku& - zaczął, ale Clint nie dał mu skończyć.
- Przestań. On może po prostu mieć lęk wysokości.
Nathan wyraznie w to powątpiewał, lecz na widok miny Clinta nie
kontynuował swojej opowieści.
Natashy było trochę żal Terrence a. wiedziała, że niezależnie od tego,
czy miał lęk wysokości, czy nie, będzie się wstydził kolegów, i spodobało jej
się to, że Clint się za nim wstawił.
- Co on będzie robił przez tydzień na ranczu?  zwróciła się do pana
Sellersa.
- O to nie musimy się martwić  odparł.  Zuri na pewno znajdzie dla
niego jakieś zajęcie.  Popatrzył na zegarek.  Nie możemy dłużej zwlekać,
musimy jak najszybciej ruszać. Mamy przed sobą kawał drogi, a najpózniej
za cztery godziny zrobi się ciemno.  Napoję tylko mojego konia i te dwa
zapasowe, dam im kwadrans odsapnąć i jedziemy.
- Ale pan też musi trochę odpocząć  powiedziała Natasha z troską
w głosie, widząc, jak ich opiekun wyciera spocone czoło.
- Właśnie  poparł ją Clint.  Ja pójdę napoić konie, a pan sobie
usiądzie gdzieś pod drzewem i trochę odpocznie.  Pójdziesz ze mną, Sandra?
- Jasne  odparła, uśmiechając się do niego promiennie.
- A tymczasem dziewczyny zrobią panu jakieś kanapki  zarządził
Clint.
- Właśnie, musi pan być strasznie głodny  rzekła Marsha, wyraznie
zadowolona, że jej plan jest tak sprawnie wcielany w życie.  Chodz, zrobimy
panu Sellersowi coś do jedzenia  zwróciła się do Natashy.  A wy  mrugnęła
do Sandry  idzcie już napoić te biedne spragnione zwierzęta.
72
Przez chwilę patrzyła, jak oddalają się z końmi w stronę jeziorka, po
czym zerknęła na Rebeccę.
- Chyba łyknęła przynętę  szepnęła do Natashy.  Zobacz tylko, jak na
niego patrzy.
Rzeczywiście, Rebecca wyraznie śledziła wzrokiem oddalającą się parę.
Dziesięć minut pózniej, kiedy Sandra i Clint wrócili z końmi, Rebecca
podeszła do nich i chyba po raz pierwszy w życiu zwróciła się do Clinta.
Natasha i Marsha siedziały koło pana Sellersa, który zdążył się już
posilić i leżał wyciągnięty na trawie, z kowbojskim kapeluszem nasuniętym
na twarz.
- Z całą pewnością chwyciła  stwierdziła Natasha.
Uśmiechnięta Marsha pokiwała głową.
- Niesamowite jest to jeziorko  powiedziała Sandra, która zostawiła
Clinta z Rebeccą i przysiadła się do swoich towarzyszek.  Skąd na takiej
pustyni nagle bierze się woda?
- Może pod spodem jest jakieś zródło  zasugerowała Natasha.
Sandra pokręciła głową.
- Obeszłam je prawie dookoła. Wygląda tak, jakby wypływało spod
skał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony