[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głową.
 Co się temu dziecku stało? pomyślała zatroskana.
Przy kolacji, siedząc naprzeciwko Norberta, rzekła do niego:
 Zaniepokojona jestem Anią. Przyszła do mnie na chwilę i prosiła,
żebym jej pozwoliła położyć się wcześniej. Gorączki wprawdzie nie ma, ale
Strona nr 116
MIEJ SAOCCE W SERCU
jednak jestem zaniepokojona. Jeżeli jutro nie będzie jej lepiej, każę
zawezwać lekarza.
Norbert nie zaniepokoił się wcale, gdyż Ania powiedziała mu przecież,
dlaczego chce pozostać w swoim pokoju. Jutro wszystko się wyjaśni.
W milczeniu jedli oboje kolację, aż wreszcie pani Sassneck rzekła z
uśmiechem:
 Brak nam dzisiaj ożywiającego elementu, Norbercie. Milczymy,
jakbyśmy zupełnie zapomnieli języka.
Norbert ocknął się z zamyślenia.
 Tak, cioteczko, pragnąłbym, aby panna Sundheim siedziała z nami i
śpiewała nam swoje pieśni.
Nie domyślał się, że w tej chwili Ania cicho skradała się po schodach, a w
kilka minut pózniej samotnie opuszczała Sassneck.
 %7łegnajcie... i niechaj szczęście spłynie na zamek Sassneck i jego
mieszkańców  szepnęła.
Drżenie przebiegło przez jej ciało. Zęby szczękały jak w gorączce.
Odwróciła się szybko i odeszła.
Opuściwszy park, szła sama gościńcem. Owinięta była w płaszcz i niosła
walizkę.
Księżyc oświetlał drogę jak w dzień. Ania szła naprzód bez lęku. Cóż
gorszego mogło ją jeszcze spotkać, aniżeli to, co sama zadała swemu sercu?
Następnego ranka pani von Sassneck zaraz po obudzeniu posłała Lenę do
Ani. Kazała jej dowiedzieć się o zdrowie panienki i czy czuje się dość
dobrze, aby wstać.
Lena powróciła natychmiast ze zdumioną miną.
 Panny Sundheim nie ma w pokoju, a łóżko jej wygląda tak, jakby nie
było używane!
Pani von Sassneck potrząsnęła głową.
 Niemądra jesteś, Leno. Poszła wczoraj tak wcześnie spać, że pewnie
wstała już dawno i czeka w jadalni. Zejdz na dół i poproś ją tutaj.
Ale Lena oznajmiła, że panny Sundheim nigdzie nie ma. Nie widział jej
też nikt ze służby.
Pani von Sassneck dokończyła garderoby.
 Czy zajrzałaś do jej obydwóch pokojów?
 Nie, tylko do sypialni.
 Więc może zasnęła na kanapie i leży jeszcze w saloniku. Czekaj, Leno,
pójdę do niej sama.
Lecz obydwa pokoje zastała puste. Ze zdumieniem rozejrzała się dokoła.
Nie domyślała się jeszcze, że zaszło coś niezwykłego.
Strona nr 117
Jadwiga Courths-Mahler
Nagle wzrok jej padł na biurko Ani i ujrzała gruby list, rozmyślnie widać
położony na samym środku.
Zbliżyła się ze zdumieniem i przeczytała na kopercie swoje nazwisko.
Szybko chwyciła list i otworzyła go. Koperta zawierała dwa zapisane
arkusiki i drugi, mniejszy list. Ten drugi list adresowany był do Norberta
Sassnecka. Stara pani doznała nagle bolesnego ukłucia w sercu. Co mogła
Ania pisać do Norberta? I dlaczego napisała tak długi list do niej samej?
 Coś się musiało stać  rzekła i padła na fotel przed biurkiem.
Szybko rozwinęła arkusik papieru i przeczytała:
 Kochana, czcigodna cioteczko Elżbieto!
Raz jeszcze ośmielam się nazwać Panią w ten sposób, droga, najlepsza z
kobiet, chociaż lękam się, że po przeczytaniu tego listu będzie Pani pragnęła,
aby nigdy nie pozwoliła mi użyć tego imienia.
Gdy list ten znajdzie się w Pani ręku, nie będzie mnie w Sassneck, na
zawsze. Dlaczego uciekłam, dlaczego sama skazałam się na wygnanie?
Powiem to Pani, jak mogę najkrócej, i proszę, niech się Pani nie przeraża.
Norbert Sassneck kocha mnie, a ja kocham jego. Te słowa zawierają całe
moje szczęście  całe moje nieszczęście. Walczyliśmy oboje z tą miłością i
nie pozwalaliśmy jej dojść do głosu, chociaż każde z nas wiedziało, co się
dzieje w sercu drugiego. Lecz wiedzieliśmy też, że miłość nasza nie może
zostać uwieńczona żadnym związkiem. Ale Norbert chciał zmienić los 
kosztem niesłychanej ofiary. I dzisiaj po obiedzie, gdy Pani spała, przyszedł
do biblioteki.
Co między nami zaszło, powie Pani Norbert sam. Ja muszę się Pani z
jednego tylko wyspowiadać  że chciał on wyrzec się majoratu, aby móc
mnie pojąć za żonę.
Ale ja nie mogę przyjąć tej ofiary całej jego indywidualności, całego jego
życia, choć bardzo kusi mnie szczęście u jego boku. Nie byłoby to jednak
trwałe szczęście dla żadnego z nas. Przyszedłby dzień, gdy Norbert
pożałowałby, że poświęcił dla mnie tak wiele, a ja czułabym się
bezgranicznie nieszczęśliwa widząc, jak zbliża się ta chwila  nędzniejsza
jeszcze niż teraz, gdy sama zamykam sobie drogę do szczęścia, które nigdy
nie mogłoby być bez cierni.
I Pani nie mogę, jak niewdzięczna, zadać tak wielkiego bólu, gdyż wiem,
czego się Pani spodziewa  czego się Pani musi spodziewać od ostatniego
Sassnecka.
Nie miałam siły powiedzieć Norbertowi, że odchodzę. Chciałby mnie
zatrzymać, a ja byłabym za słaba. Aby mu dodać sił, uciekam od niego
potajemnie. Z ostatnią swoją prośbą zwracam się do Pani, najdroższa.
Niech Pani wesprze Norberta swoim rozumem, dobrocią,
Strona nr 118
MIEJ SAOCCE W SERCU
wyrozumiałością, niech mu Pani pomoże znieść to, co nieuniknione, i
przezwyciężyć. Kocha on Panią i poważa, więc wpływ Pani przekona go z
czasem, że musieliśmy się siebie wyrzec.
Najbardziej cierpię nad tym, że muszę jemu zadać ból. I nie znajdę
spokoju, póki on będzie nieszczęśliwy. Niech mu to Pani powie.
Chcę zniknąć z jego życia. Nie będzie wiedział, gdzie jestem, gdyż wiem,
że w przypływie bólu poszedłby za mną. Niech mi więc Pani wybaczy, że nie
podaję miejsca, dokąd się udaję.
O przyszłość moją niech się Pani nie niepokoi. Będę pracowała i w pracy
znajdę zapomnienie. Proszę Panią także, aby Pani kazała Lenie spakować
moje rzeczy, gdyż nie zdążyłam sama tego zrobić, wysłała je do
wymienionego niżej ekspedytora w Berlinie, którego znam dobrze. Stamtąd
każę sobie posłać dalej.
Aby się Pani nie niepokoiła o mój los, donoszę Pani, że jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony