[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pekaesu. Posterunkowy Birski odprowadził ich zdumionym spojrzeniem. - Kuzwa, co się w
tej Unii porobiło. - Splunął z obrzydzeniem. - Dawniej geje zwykłe kolczyki w uszach nosili,
a teraz tak im odbiło od tej homofobii, \e dla zamaskowania krowie sobie zakładają...
Pola Trzcin
Okolice Moskwy, 1924
Mały biały pałacyk stał w ogrodzie. Wódz, opatulony w koce, spoczywał na szezlongu.
Wychudł przez ostatnie tygodnie i jego łysa głowa przypominała trupią czaszkę. Wiotka skóra
opinała dr\ące dłonie niczym zbyt ciasna rękawiczka. Z capiej bródki wypadały resztki
włosów. Tylko skośne mongolskie oczka patrzyły jak dawniej - chytrze i czujnie.
- Towarzyszu Lenin, uczyńcie mnie waszym następcą. - Kandydat na nowego wodza, klęcząc
na tarasie, pokornie całował nauczyciela w rękę.
- Ech, Józwa - wymamrotał Włodzimierz Iljicz - przecie\ ty się nie nadajesz. Wypić z tobą
mo\na, szaszłyki robisz świetne, pogadać przyjemnie, organizatorem te\ jesteś niezłym. A i
gdybym chciał kogoś stuknąć po łbie, nie poprosiłbym nikogo innego. Ale wódz byłby z
ciebie do niczego...
- Jak to? - Stalin udał, \e płacze rzewnymi łzami. - Przecie\ jestem młody, zdolny,
inteligentny, bezlitosny. Idealnie się nadaję na to stanowisko.
- Starałeś się, trzeba ci przyznać. Pomysł z kołchozami i obozami pracy był pierwsza klasa,
ale brak ci rewolucyjnej bezwzględności. Za miękki jesteś... Nie, moim następcą zostanie
Lew Dawidowicz.
- Trocki? Ten dureń?! Przecie\ on się kompletnie nie nadaje. A do tego jest z wykształcenia
krawcem! - Na twarzy Stalina odmalowała się cała gama uczuć. Paskudne to były uczucia.
Jednak wódz tego nie zauwa\ył.
- Nawet sprzątaczka mo\e być ministrem - szepnął. - Ale \eby rządzić Rosją, a w przyszłości
całym światem, potrzeba naprawdę twardej ręki. I serca jak kamień...
- Ja mam serce jak kamień - warknął Józef. - A krzepy w łapach te\ mi nie brakuje.
Wstał z klęczek i udusił Lenina poduszką.
- Tfu! - Włodzimierz Iljicz szarpnął się i wypluł dobrą garść dziwnego pyłu.
Coś go przygniatało, dusiło, odbierało oddech. Miotnął się rozpaczliwie i z ulgą strząsnął z
siebie warstwę gleby. Na szczęście niezbyt grubą.
- Co oni, pogrzebali mnie? śywcem? - Klnąc, otrzepywał się z ziemi. - Mnie? Swojego
wodza?! Feliks Edmundowicz zrobi z nimi porządek. A zacznie od...
Odległe wycie szakala przerwało tę gniewną tyradę. Lenin oderwał wzrok od pokrytej kurzem
marynarki i po raz pierwszy rozejrzał się wokoło.
- Wot te na - wyszeptał.
Był w miarę inteligentny, więc w jednej chwili zrozumiał, \e tu, gdzie trafił, nawet
Dzier\yński nie zdoła mu pomóc. Rozległe pole pokrywał ni to piach, ni to popiół. Wszędzie
wokoło ziały dziesiątki dołów podobnych do tego, z którego on sam się wygrzebał. Niektóre
były głębokie, wyraznie świe\e, inne dawno ju\ przyprószył pył niesiony wiatrem. Nad
pustynią wisiało upiorne ciemnopurpurowe niebo. Gigantyczny \uk toczył po nim czerwoną
kulę.
- Przecie\ nie ma \ycia pozagrobowego! - zdziwił się. - Co za diabeł? A, jasne. To robota
Stalina, musiał mi jakiegoś świństwa dosypać do jedzenia.
Uszczypnął się w ramię. Zabolało. Potarł czoło dłonią, aby zebrać myśli. Jego palce utknęły
w czymś dziwnym, ale znajomym. Obmacał pospiesznie czaszkę.
- Mam włosy! - ucieszył się. - Odrosły... A lekarze mówili, \e syfilis powoduje trwałe
wyłysienie.
Zaraz jednak ponownie popadł w gorzką zadumę. Elementy układanki zaczęły do siebie
pasować.
- Mówili, \e do końca \ycia nie odrosną - westchnął. - Czyli jednak nie \yję. Stalin, ścierwo,
to jego robota... Tylko gdzie ja, u licha, jestem? Niebo to chyba nie jest, piekło te\ nie. Ech,
Józwa by pewnie wiedział, kształcił się w seminarium. A polazł gdzieś, akurat kiedy jest
potrzebny! Pewnie \yje sobie, obezjajec, i mo\e nawet wodzem zostanie - roz\alił się. - A jak
pomyślę, \e mogłem przecie\ posłać go przodem, \eby drogę przebadał...
Wycie szakała rozległo się teraz znacznie bli\ej. Wódz obmacał kieszenie w poszukiwaniu
jakiejś broni, ale nic nie znalazł. Nawet jego ulubiony kozik, ukradziony przed laty staremu
góralowi w Poroninie, gdzieś przepadł. Pewnie wzięli do muzeum...
- Niech to szlag - zaklął. - Dupy wołowe ci towarzysze z politbiura! Mogli mi dać chocia\
jakiś pistolet na drogę w zaświaty. Niech no tylko wrócę na ziemię, ju\ ja im poka\ę. Ruski
miesiąc popamiętają!
Wycie urwało się, a w półmroku zamajaczyła sylwetka. Przybysz wyglądał na człowieka,
jedynie głowę miał jakby wilczą. I ze dwa i pół metra wzrostu. Konusowaty Lenin musiał
zdrowo zadrzeć podbródek, \eby mu się przyjrzeć.
- No i wszystko jasne. Jestem w Egipcie - ucieszył się. - A mo\e raczej w egipskich
zaświatach... - Wiadomości, które w szkole nauczyciel wbijał mu linijką po łapach, stopniowo
się przypominały.
- Witaj, synu - odezwał się psiogłowy.
Głos był głuchy, jak gdyby dobiegał spod uchylonej płyty grobu. Ale mową Puszkina władał
bardzo dobrze, choć z moskiewskim, a nie petersburskim akcentem.
- Anubis? - zgadł o\ywieniec. - To znaczy bóg Anubis - poprawił się szybko.
- Owszem. - Stra\nik Krainy Zmarłych wyciągnął skądś kajet. - A teraz szybciutko
wypełnimy ankietę.
- Oczywiście. - Wódz zawsze \ywił ogromny szacunek do urzędowych dokumentów.
- Imię, nazwisko, profesja?
- Włodzimierz Iljicz Uljanow. Na adwokata się uczyłem, ale potem mi kariera prawnicza
trochę nie wyszła.
- Czyli?
- Wyrzucono mnie z korporacji za komunistyczną agitację na sali sądowej. Zawodowy
rewolucjonista, dziennikarz...
Psiogłowy notował.
- yródła utrzymania?
- Mamusia mi przysyłała, a jak się nieboszczce zmarło - tu Lenin uronił fałszywą łzę - brałem
pieniądze od Stalina. Bo te, które udało mi się kiedyś z Kamieniewem wydrukować, kiepskie
były, w banku nie chcieli wymieniać.
- Czyli osobiście nie pracował? - Dłoń z piórem zawisła nad kwestionariuszem.
- No skąd! Jak się robi rewolucję, to nie ma człowiek czasu na głupoty.
- Stanowisko słu\bowe?
- No to jeśli sam nie pracowałem, tylko z zasiłku \yłem, bezrobotny chyba... A mo\e wolny
zawód? - Nigdy dotąd nie zastanawiał się nad tą kwestią. - A ostatnio... Hm... Wpisz:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- BIOLOGICZNE I MEDYCZNE PODSTAWY ROZWOJU I WYCHOWANIA cz. I Andrzej Jaczewski
- Andrzej Lisowski MĂłj pierwszy pies [PL] [pdf]
- Ziemiański Andrzej Bomba Heisenberga
- Wieza jaskolki (2 z 2) Andrzej Sapkowski
- ĹťuĹawski Andrzej Perse
- Cris Anson [Cougar Challenge] Adding Heat (pdf)
- 55a25_SJM50 PU
- Bellamy Olivier Argerich Martha_ Dziecko i czary
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Iain Banks Culture 04 Use Of Weapons
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl