[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może ponurych pomieszczeń z dominującą czernią Tymczasem zobaczyłam sympatyczne wnętrze z
wystrojem w kolorze starego złota i jasnoniebieskim, z wygodnymi kanapami, na których niczym
ogromne pastelowe pastylki M&M piętrzyły się pękate poduchy, jakby zapraszając, by na nich usiąść.
Aagodne światło gazowe sączące się z kilku stylowych kryształowych żyrandoli sprawiało wrażenie
wnętrza godnego księżniczki mieszkającej na zamku. Na kremowych ścianach wisiały wielkie obrazy
przedstawiające postaci starożytnych kobiet, władczych i egzotycznych. W wazonach tkwiły świeże
kwiaty, na stole piętrzyły się książki, torebki i to, co zazwyczaj można znalezć w pokoju nastolatki.
Zobaczyłam kilka płaskich ekranów telewizyjnych, z jednego z nich dochodziły dzwięki Real World,
które znałam z MTV. Ogarnęłam wszystko jednym rzutem oka, uśmiechając się jednocześnie do
dziewcząt, które ucichły na mój widok i zaczęły się na mnie gapić. Albo inaczej: gapiły się na mój
Znak.
- Panienki, to jest Zoey Redbird. Powitajcie ją i przyjmijcie serdecznie w Domu Nocy.
Przez moment wydawało mi się, że nikt do mnie nie przemówi, a ja spalę się ze wstydu, jaki
odczuwają zazwyczaj nowicjusze. W pewnej chwili z grupki dziewcząt skupionych wokół jednego z
telewizorów podniosła się drobna blondyneczka o niemal idealnej urodzie. Przypominała Sarę Jessicę
Parker, kiedy była młoda (której właściwie nie lubię, bo taka jest drażniąca z tą swoją nienaturalną
dziarskością).
- Cześć, Zoey. Witaj w swoim nowym domu.  Podobna do SJP dziewczyna uśmiechała się
szczerze i serdecznie, starała się też nie gapić na mój Znak, ale patrzeć mi prosto w oczy. Natychmiast
pożałowałam, że uczyniłam niekorzystne dla niej porównanie.  Jestem Afrodyta  przedstawiła
się.
Afrodyta? Może jednak nie byłam taka złośliwa z tym porównaniem. Bo kto wybiera sobie takie
imię? Czy to nie jest mania wielkości? Przyoblekłam twarz w szeroki uśmiech i odpowiedziałam:
-Cześć, Afrodyto.
-Neferet, czy chcesz, abym pokazała Zoey jej pokój? Neferet zawahała się chwilę, co mnie
zdziwiło. Zamiast
odpowiedzieć natychmiast twierdząco, zmierzyła Afrodytę wzrokiem, ale zaraz uśmiechnęła się
szeroko.
- Dziękuję, Afrodyto, to ładnie z twojej strony. Jestem mentorką Zoey, jednak domyślam się, że
będzie jej przyjemniej, jeśli rówieśnica zaprowadzi ją do pokój u.
Czy to złudzenie czy rzeczywiście w oczach Neferet pojawiły się złe błyski? Nie, musiało mi się
tylko tak wydawać albo wmówiłam sobie, że to złudzenie. Mimo wszystko coś mi mówiło, że jednak
tak nie jest. I nawet nie musiałam długo się zastanawiać, czy intuicja słusznie mi podpowiada gdyż
Afrodyta roześmiała się i... rozpoznałam ten śmiech.
Jakbym dostała cios w żołądek, gdy uświadomiłam sobie, że Afrodyta jest tą dziewczyną, którą
widziałam z chłopakiem w holu.
Zmiech Afrodyty i jej skwapliwe zapewnienie:  Z wielką przyjemnością oprowadzę ją po
internacie. Wiesz, Neferet, że zawsze gotowa jestem ci pomóc" było równie sztuczne jak wielkie cyce
Pameli Anderson, ale Neferet tylko skinęła przyzwalająco głową, po czym zwróciła się do mnie.
- Zostawiam cię tutaj, Zoey - - powiedziała, ściskając mi dłoń.  Afrodyta zaprowadzi cię do
pokoju, a twoja współmieszkanka pomoże ci przygotować się do kolacji. Do zobaczenia w jadalni. - -
Posłała mi ciepły matczyny uśmiech, a ja jak małe dziecko miałam wielką ochotę uściskać ją i błagać,
by nie zostawiała mnie z Afrodytą.  Nic ci nie będzie - - uspokoiła ranie szeptem, jakby czytała w
moich myślach.  Przekonasz się, ptaszyno. Wszystko będzie dobrze.
W tym momencie bardzo mi przypominała moją babcię, a na jej wspomnienie chciało mi się
płakać. Musiałam mocno zaciskać powieki, by powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Neferet szybko
skinęła głową na pożegnanie pozostałym dziewczętom i wyszła z internatu.
Drzwi zamknęły się za nią z głuchym trzaskiem. Do diabła... Chciałabym wrócić do domu!
- Chodz, Zoey. Idziemy do twojego pokoju. Tędy  po wiedziała Afrodyta. Gestem wskazała
drogę wiodącą przez szerokie schody, które skręcały na lewo. Starałam się nie zwracać uwagi na
szepty, jakie dały się słyszeć za naszymi plecami.
%7ładna z nas nie odezwała się ani słowem, czułam się tak nieswojo, aż chciało mi się krzyczeć.
Czy ona widziała mnie tam, w tamtym korytarzu? Ja na pewno nawet się nie zająknę na ten temat.
Co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości.
Odchrząknęłam, zanim wypowiedziałam pierwsze słowa.  Internat wydaje mi się całkiem
przyjemny. To znaczy, jest tu naprawdę ładnie.
Spojrzała na mnie z ukosa.
-Więcej niż ładnie, bardziej niż przyjemny  poprawiła mnie.  Tu jest rewelacyjnie.
-Aha. Dobrze, że tak mówisz.
Roześmiała się. Jej śmiech zabrzmiał szyderczo. Przeszły mi ciarki po plecach od tego śmiechu,
tak samo jak tam w korytarzu, kiedy po raz pierwszy go usłyszałam.
Głównie z mojego powodu jest tu rewelacyjnie. Spojrzałam na nią, chcąc się upewnić, że żartuje,
ale na potkałam tylko zimne wejrzenie jej niebieskich oczu.
Tak, wcale się nie przesłyszałaś. Tu jest ekstra, boja jestem ekstra.
O Boże. Co ona wygaduje? Nie miałam pojęcia co powiedzieć na to bufonowate oświadczenie.
Czy oprócz stresu związanego ze zmianą szkoły, trybu życia i własnej osobowości potrzebne mi
jeszcze starcia z kimś tak w sobie zadufanym? Na domiar złego nie miałam pewności, czy ona wie,
że śledziłam ich w holu.
No dobrze. Zależało mi tylko na tym, aby się jakoś przystosować. Chciałabym czuć się w tej
nowej szkole jak we własnym domu. Postanowiłam więc iść na łatwiznę i trzymać język za zębami.
%7ładna z nas nie powiedziała więcej ani słowa. Ze schodów wychodziło się na długi korytarz, po
którego obu stronach znajdowały się szeregi drzwi. Wstrzymałam oddech, kiedy Afrodyta stanęła
przed drzwiami pomalowanymi na lekko amarantowy kolor. Zanim zastukała, odwróciła ku mnie
głowę. Patrzyła na mnie z nienawiścią, jej twarz już nie wydawała się niemal idealnie piękna. -
Okay, Zoey. Sęk w tym, że masz ten dziwny Znak na czole, o którym wszyscy szepczą i
zastanawiają się, co to, kurwa, oznacza.  Przewróciła oczami i dramatycznym gestem chwytając
swoje perły, zaczęła przedrzezniać koleżanki:   Oj, ta nowa ma pełny Znak. Co to może oznaczać?
Czy ona jest wyjątkowa? Czy ma jakąś nadzwyczajną moc? O rany! Dajcie spokój!" - Odjęła dłoń od
szyi i popatrzyła na mnie spod zmrużonych powiek. Jej głos stał się równie nieprzyjemny jak
spojrzenie.  Powiem ci, o co chodzi. To ja się tutaj liczę. Jeśli chcesz mieć spokój, lepiej o tym pa-
miętaj. Bo jak nie, niezle sobie nagrabisz. Zaczynała mnie wkurzać.
- Słuchaj - - powiedziałam. - - Dopiero tu nastałam. Nie szukam zwady i nie mam najmniejszej
kontroli nad tym, co kto mówi na temat mojego Znaku.
Nadal patrzyła na mnie spod zmrużonych powiek. Cholera. Czyżbym miała naprawdę walczyć z
tą dziewczyną? Nigdy w życiu z nikim się nie biłam. Poczułam, że mnie ściska w dołku i że
powinnam zrobić jakiś unik albo po prostu uciec, byleby nie wdać się z nią w bójkę.
Wtedy ona, w równie zaskakujący sposób, w jaki okazała mi wrogość i nienawiść, rozpłynęła się
w uśmiechu, stając się na powrót słodką blondyneczką (co mnie jednak nie zwiodło). [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony