[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem. Może próbowała, ale nie zwracaliśmy uwagi.
Seth w zamyśleniu przekrzywił głowę, a potem lekko wzruszył ramionami.
- Zabierzemy ją rano do wiedzmy?
- Nie wiem. Muriel ma już tylko jeden węzeł.
- Choćby nie wiem co, nie możemy go rozwiązać. Ale może dobijemy z nią jakiegoś targu.
- Niby jakiego? - spytała Kendra.
- Moglibyśmy jej przynosić jedzenie. I inne rzeczy. %7łeby jej tam było wygodniej.
- Nie wyobrażam sobie, żeby na to poszła. Połapie się, jak bardzo nam zależy na odmienieniu
babci.
- Nie damy jej innego wyboru.
Kendra przygryzła wargę.
- A jak nie ustąpi? Dziadkowi nie ustąpiła. Uwolnimy ją, jeżeli odczaruje babcię?
- Nie ma mowy! Jak wypuścimy Muriel, to co ją powstrzyma od przemienienia nas wszystkich
w kury?
- Dziadek mówił, że tutaj nie wolno używać magii przeciw komuś, o ile ten ktoś nie użył jej
przeciwko tobie. My nigdy nie skrzywdziliśmy Muriel, prawda?
- Ale to wiedzma - odparł Seth. - Skoro ją zamknęli, to musi być grozna.
218
- Nie mówię, że chcę ją uwolnić. Ale chyba znalezliśmy się w krytycznej sytuacji i nie mamy
innego wyjścia. Może warto zaryzykować, bo kiedy odczarujemy babcię, będzie mogła nam pomóc.
Seth zastanowił się chwilę.
- A gdybyśmy zmusili Muriel, żeby nam powiedziała, gdzie jest dziadek?
- Albo jedno i drugie - Kendrę ogarniało podniecenie. -Na pewno zrobi wszystko, żeby odzyskać
wolność. Co najmniej te dwie rzeczy. A wtedy może naprawdę jakoś się z tego wygrzebiemy.
- Masz rację, że w sumie skończyły się nam opcje.
- Powinniśmy się z tym przespać - stwierdziła dziewczynka. - Oboje jesteśmy wykończeni. Rano
zdecydujemy, co robić.
- Dobra.
Kendra weszła do łóżka, wsunęła się pod kołdrę, złożyła głowę na poduszce i zasnęła, zanim zdążyła
pomyśleć o czymkolwiek innym.
* * *
Może nie powinniśmy byli wyżymać mleka z ciuchów - stwierdził Seth. - Chodząc, mogliśmy ubijać
masło.
-Fuj!
- Pod koniec dnia miałbym .jogurt pod pachami.
- Jesteś nienormalny.
- A potem dodalibyśmy trochę dżemu Leny i byłby deserek jak ze sklepu.
- Przestań!
219
Seth wydawał się zadowolony z siebie. Złotogłówka jechała na taczce w worku z grubego płótna, który
chłopiec znalazł w spiżarni. Wcześniej dzieci usiłowały wyprostować klatkę, ale drzwiczki nie chciały
się trzymać. Worek miał sznurek do zaciągania, więc owinęły go wokół szyi kury, by mogła wystawić
łeb.
Trudno było myśleć o niej jako o babci Sorenson. Przez cały ranek nie zrobiła nic babcinego. Nie
zareagowała na wiadomość, że idą do Muriel, a nocą zniosła jajko na łóżku Kendry.
Dzieci zbudziły się tuż przed świtem. W stodole znalazły taczkę i uznały, że lepiej z niej skorzystać niż
nieść Złotogłówkę w rękach aż do chaty w lesie.
Teraz przyszła kolej Kendry, by ją pchać. Kura zachowywała błogi spokój. Pewnie cieszyła się ze
świeżego powietrza. Pogoda była przyjemna - ciepła i słoneczna, lecz nie upalna.
Kendra zastanawiała się, jak pójdą negocjacje. Wraz z bratem uznali w końcu, że nie zaszkodzi
sprawdzić, jakie warunki zdołają ustalić z Muriel. W ten sposób zamiast opierać się na domysłach,
mogliby uzależnić decyzję od tego, do czego zobowiąże się wiedzma.
Naładowali do taczki jedzenia, ubrań, narzędzi i przyborów kuchennych, które mogły się przydać,
gdyby musieli zaoferować czarownicy wygodę zamiast wolności. Większość ubrań uległa zniszczeniu
podczas nocy kupały, ale znalezli kilka nie-porwanych rzeczy dla babci na wypadek, gdyby udało się ją
odczarować. Rano napoili kurę mlekiem i sami trochę wypili.
Nietrudno było sobie przypomnieć drogę do chaty. Wkrótce dostrzegli obrośnięty liśćmi budynek, w
którym mieszkała wiedzma. Seth zostawił taczkę i wziął kurę na ręce, a Kendra zgarnęła naręcze
przedmiotów do targu. Mimo że już wcześniej
220
przestrzegała brata, aby zachował spokój i pozostał uprzejmy, choćby nie wiadomo co, teraz
powtórzyła to upomnienie.
Gdy zbliżali się do chatki, usłyszeli dziwną muzykę, jakby ktoś grał na gumce recepturce, jednocześnie
klekocząc kasta-nietami. Kiedy obeszli chatę i stanęli przed wejściem, okazało się, że starucha jedną
ręką gra na drumli, a drugą wprawia w ruch swojego pajacyka.
- Nie oczekiwałam, że tak szybko ktoś znów zaszczyci mnie wizytą - zaśmiała się wiedzma, gdy
skończyła grać. - Tylko żal Stanleya.
- Co pani wie o naszym dziadku? -- zapytał Seth.
- Las aż huczy od wieści o tym, że go porwano - odrzekła Muriel. - I tę gosposię najadę też, jeśli
wierzyć plotkom. Cóż za skandal.
- Wie pani, gdzie oni są? - spróbował szczęścia chłopiec.
- Aleście mi piękne podarki przynieśli! - zaćwierkała starucha, zaciskając żylaste dłonie. - Zliczny
ten kocyk, ale zniszczyłby się w moim skromnym domostwie. Nie mogę się zgodzić, żebyście
zmarnowali na mnie swoją szczodrość. Nie wiedziałabym, co zrobić z takimi cacuszkami.
- Przynieśliśmy je na wymianę - poinformowała Kendra.
- Na wymianę? - spytała wiedzma teatralnie i zacmokała. -Za moją herbatkę? Nonsens, drogie
dziecko, nie przyszłoby mi do głowy żądać zapłaty za gościnność. Wejdzcie, napijemy się we trójkę.
- Nie za herbatę - odparł Seth, podnosząc Złotogłówkę. -Chcemy, żeby pani odczarowała naszą
babcię.
- I dacie mi za to kurę?
- To ona jest tą kurą - wyjaśniła Kendra.
Wiedzma wyszczerzyła zęby i pogładziła się po brodzie.
221 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony