[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie dziwiłam się, że usiłowała powitać mnie kolejną sensacją. Mały kwitek
z dziury informował, że dzieło o sokołach nabył na licytacji antykwariusz, któ-
ry zaraz potem umarł, pozostawiając wielce niepokojący list. Kopię listu, sądząc
z charakteru pisma, sporządziła prababcia Justyna i wreszcie można było zrozu-
mieć jej obsesję na tle trucizny w sokołach. Antykwariusz też miał obawy, a w do-
datku padł trupem. . .
Jeszcze jeden wycinek prasowy doprowadzał wreszcie do kuzyna Gastona.
Wicehrabia Gaston de Pouzac zginął tragicznie na skutek nieszczęśliwego wypad-
59
ku we własnym domu, gdzie zleciał mu na głowę marmurowy Tezeusz z Minotau-
rem. Istniały podejrzenia zabójstwa, ale wnikliwe dochodzenie wykazało prawdę.
Mimo różnych niepokojących drobiazgów, znanych policji, posądzenie nie padło
na nikogo. Zledztwo prowadził pan komisarz Simon.
Na pana komisarza Simona też chyba nie mamy żadnych szans powie-
działam do Krystyny, wracającej z butelką, kieliszkami i korkociągiem. Dzielą
nas od niego dwie wojny światowe, a Francja to nie Anglia. Wątpię, czy drugi raz
spotka nas to samo szczęście.
Spróbować nie zawadzi odparła moja siostra i ustawiła wszystko między
papierami. Ciekawe, czy nam się uda z tym korkociągiem, nie ma dzwigni. No?
I co ty na to teraz?
Jeszcze nie znalazłam żadnego pisma dla pamięci od prababki Klementyny.
I nic od Florka. A powinno być, wedle prababci Karoliny. Dziura już pusta.
Ale widać coś dalej, rozpycha strony. Zajrzyj jakoś ostrożnie, bo diabli
wiedzą jak tam jest z tą trucizną.
Wkręciła korkociąg i ze sieknięciem zaczęła wyciągać korek. Przyglądałam
się temu z zainteresowaniem. Jakoś jej szło.
Wyłazi powiedziałam pocieszająco i zajrzałam do dalszego ciągu księgi,
już poza dziurą.
Można powiedzieć, że tkwiła tam brakująca reszta. Pra- i tak dalej -babka Kle-
mentyna zostawiła cały elaborat w punktach, przeznaczony dla wtajemniczonych,
bo słowo diament nie zostało tam użyte ani razu. Wyjaśniała pochodzenie i sens
kawałka korespondencji od tej jakiejś baby, pyskującej na brata, była to margra-
bina d Elbecue, z domu Ludwika de Noirmont, która, owdowiawszy, wróciła do
siedziby przodków i bardzo niechętnie płaciła braterskie długi. Jej brat, ówczesny
hrabia de Noirmont, wrócił właśnie z Indii, ciężko ranny. Wiedzę na ten temat
zdobył już dawno Florek, od starej klucznicy, służącej margrabinie jako dziew-
czynka. Niedbalstwo hrabiego w kwestiach materialnych zirytowało siostrę nad
wyraz.
Wrócił bez diamentu i diabli ją wzięli skomentowałam w tym miejscu.
Głupio stracił rodzinny skarb.
Krystyna delikatnie popijała wino, czytając równocześnie ze mną.
Czekaj, kto to był Florek? Znam to imię, plącze mi się. . .
Twoja niechęć do wszelkiej historii zaczyna przesadzać skarciłam ją ze
zgorszeniem. Najstarszy Kacperski, ojciec Jędrusia. Miałby teraz. . . zdaje się,
że około stu dwudziestu lat.
W takim razie powątpiewam w ojcostwo, to po pierwsze, a po drugie, jaki
znowu najstarszy? Miał chyba ojca i dziadka, sroce spod ogona nie wyleciał. Oni
z pewnością byli starsi od niego.
Wiedziałam więcej od niej, bo od dzieciństwa z przyjemnością słuchałam opo-
wieści z dawnych lat, wolałam je niż bajki. Kryśka zaś unikała ich jak ognia.
60
Majaczyły mi się tajemnicze i skomplikowane historie.
Primo, Jędruś ma teraz koło sześćdziesiątki, chociaż wcale na to nie wy-
gląda. . .
Fakt przyświadczyła Krystyna. Trzyma się doskonale.
Więc Florian Kacperski, w chwili jego urodzenia też mniej więcej w tym
wieku, mógł go spłodzić i nie szkaluj człowieka. Ale istotnie, nie spłodził. Ad-
optował. Jędruś był synem jego młodszej siostry. . . nie, zaraz, nie siostry, tylko
siostrzenicy, o ile pamiętam. Coś tam było nieślubne, chyba właśnie Jędruś, i Flo-
rek już po wojnie musiał go adoptować, żeby po nim dziedziczył. Tym sposobem
nie stracili Perzanowa.
Co, do licha, Florek Kacperski z Perzanowa robił w Noirmont. . . ?!
Nie do wiary, żebyś do tego stopnia nic nie słyszała, jak do mnie gadali!
Specjalnie się nie starałam. . .
Idiotka.
A skąd miałam wiedzieć, że to będzie potrzebne! Nie pyskuj, tylko wyja-
śniaj! Bo nie dam ci wina, sama wszystko wytrąbię!
Już i tak załatwiłaś połowę. . . Florek, ty oślico, przez pół życia był zaufa-
nym sługą pra-pra-pra. . .
Daruj sobie te wszystkie pra, wiadomo, że mówimy o przodkiniach z za-
mierzchłych czasów.
. . . babci Klementyny. I tu mieszkał, w Noirmont. Zdaje się, że w rodzinie
Kacperskich wszyscy znali francuski, przez kontakty z Przylesiem, tak mi to jakoś
wyszło. Jako sługa, ze starą klucznicą mógł mieć liczne kontakty, a ona pewnie
cieszyła się, że ma do kogo ględzić. Wygląda na to, że była prawie naocznym
świadkiem zalęgnięcia się w rodzime diamentu. Gniew margrabiny na brata mówi
sam za siebie.
Dobra, rozumiem. Czytamy dalej.
Dalej prababka Klementyna informowała, z dużym przeskokiem w czasie, że
pomocnik jubilera, niejaki Michel Trepon, jej zdaniem jest idiotą, ale kuzyna Ga-
stona rzeczywiście nie zabił. Rozmawiała z nim osobiście, jest stara, zna się na
ludziach, w tej kwestii nie kłamał. Prawdę mówił także o poniesionej stracie, cho-
ciaż istnieją wątpliwości. . .
Czekajże, co za Trepon znowu? przerwała z irytacją Krystyna. Ta-
kiego do tej pory nie było. Kto to jest?
Pewnie ten, o którym pisała prababcia Justyna. Kuzyna Gastona nie zabił.
Pomocnik jubilera, to mi się wydaje podejrzane.
Mnie też. Poniósł stratę. Cholera, gubili ten diament zgoła maniacko!
Prababcia Klementyna powątpiewa zwróciłam jej uwagę. Czekaj,
w czym rzecz. . . ? A, burza na morzu. . .
Na morzu stracił wszystko, co miał, pytanie, co miał. Prababcia krzyżyka na
tym nie stawia, może niesłusznie. Reszta już do niej nie należy, bo jest stara i szy-
61
kuje się opuścić ten padół, w każdym razie nie ma i nie było w tym żadnej hańby,
bo darowizna była dobrowolna i jeśli już ktoś został w tym skompromitowany, to
raczej pani de Blivet, a nie nasz przodek.
Z różnych drobnych, marginesowych uwag wyraznie wynikało, że prababcia
nie miała pojęcia, w jaki sposób diament opuścił najpierw Indie, a potem Anglię
i przeniósł się do Francji. Nie obchodziło jej to, a jej małżonek, hrabia Ludwik,
z pewnością nie zwierzał się z kontaktów z Mariettą. Nawet jeśli z wycinków pra-
sowych, opiewających katastrofę i klątwę, wyciągnęła własne wnioski, zachowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- King Stephen (Bachman Richard) Wielki Marsz
- J. Chmielewska Jak wytrzymaÄ ze sobÄ nawzajem
- Joanna Wylde Price of Freedom
- śÂukasiśÂski Walerian PamićÂtnik
- Jan_Irving_ _Sam's_Reviews
- James Patterson Alex Cross 10 London Br
- Milan Pugelj Mali ljudje
- Drew_Hunt_ _Calvin's_Cowboy
- Elizabeth Coldwell Stranded in Paradise
- Domingue Ronlyn W zbawiennej prozni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jungheinrich.pev.pl