[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwignię z połamanej halabardy i wykonałam kilka gestów, po których kamień
bezgłośnie, jak na kółkach, odjechał w bok. Szczurzy odór przybrał na sile. Zżerane przez
ciekawość jednocześnie przekroczyłyśmy zakazany próg i prawie natychmiast trafiłyśmy
na bogato zdobioną tarczę ze złotą otoczką, wyłożoną klejnotami. W poprzek tarczy szły
cztery głębokie zadrapania po smoczych pazurach.
- Nie ruszaj! - Złapałam już pochyloną Orsanę za kołnierz. - Ona od razu poczuje,
gdy wróci. Chodz, po prostu sobie obejrzymy.
Zamarłyśmy na skraju plamy światła, które padało z jaskini. Kiedy moje oczy
przyzwyczaiły się do ciemności, z przestrachem złapałam Orsanę za rękaw i skinęłam w
najdalszy, ciemny kąt jaskini:
- Rety, patrz! Coś się tam rusza!
- Iii! Szczur!!! - dziewczyna zaniosła się obiecanym wrzaskiem, od którego o
mało pękł bębenek w moim lewym uchu.
- Aaa! - chętnie jej zawtórowałam. Panika wśród kobiet to sprawa bardzo
zarazliwa.
- Ooo! - basem wydarł się z mroku ktoś trzeci.
To przepełniło miarę. Na złamanie karku wyskoczyłyśmy ze skarbca, jak gdyby
sama śmierć łaskotała nam pięty lodowatymi palcami.
- Wydaje mi się, że go przestraszyłyśmy - skomentowała Orsana, gdy już złapała
oddech.
- Zdążyłaś się mu przyjrzeć?
- W ogóle go nie widziałam!
- No to czego się darłaś?!
- Tobie uwierzyłam!
- A ja tobie!
Spojrzałyśmy po sobie. Niezrozumienie szybko zmieniło się w irytację.
- Może ci się tylko wydawało? - zasugerowała Orsana.
- Sądząc z tego wrzasku, który słyszałyśmy, wydawało się nie tylko mnie.
- Jak myślisz, kto to mógł być? Smoki biorą jeńców?
- Nawet jeśli biorą, to mała szansa, żeby trzymały je w swojej największej
świątyni, skarbcu. Proponuję powrót i dokładniejsze przyjrzenie się tej istocie. - Logicz-
nie wywnioskowałam, że panika w głosie wroga świadczy o naszej przewadze.
Orsana skinęła ze zgodą, podnosząc z ziemi jakiś cięższy kawałek żelastwa.
Przywabiłam palcem jeden z pulsarów, który posłusznie wślizgnął się do szczeliny.
Czubek złotej góry ginął w mroku, ale i podnóże mogło dowolnego grabieżcę
doprowadzić do ekstazy. Najemniczka przeciągle gwizdnęła, a ja z pewną satysfakcją
zanotowałam, że mimo iż nasz Lewark nie miał aż tak pokaznego zasobu kruszcu, to jeśli
chodzi o ilość kamieni szlachetnych, biżuterii i artefaktów, wygrywał co najmniej o
korpus.
- Nie wiem, czy to szczur, czy nie, ale śmierdzi tu nimi dosyć wyraznie. - Orsana
pochyliła się po brudny kawałek skóry, który okazał się workiem. - Wygląda na to, że
ktoś znalazł inną drogę do skarbonki starej kłody.
Zrobiłam kilka gestów i pokręciłam głową:
- Nikogo tu nie ma. Już nie.
- Ale jakoś się stąd wydostał - rozsądnie skonkludowała Orsana. - Przecież nie
przeszedł przez ścianę!
- A to też jest możliwość. - Sprawdziłam skarbiec jeszcze raz, tym razem w
poszukiwaniu śladów zaklęć.
Nic. Nieco rozzuchwalona najemniczka już obchodziła złotą górę, przyglądając
się dnu jaskini i ścianom, raz na jakiś czas pochylając się i ostukując kostkami palców co
bardziej podejrzane fragmenty. Skarb prawie sięgał sklepienia. Orsana dwa razy okrążyła
górę złota, mruknęła w zamyśleniu, przykucnęła i drapnęła paznokciem po złoconym
brzegu tarczy.
- Wydaje mi się, że wcześniej leżała obok wejścia. Podeszłam bliżej i przyjrzałam
się dokładniej.
- Zgadza się. A teraz stoi przy ścianie, jakby... Spojrzałyśmy po sobie.
- Drzwi!
Natychmiast zapomniałam o obawach przed smokiem, złapałam za brzeg tarczy i
pociągnęłam ją do siebie. Ku mojemu zdumieniu ta nie poddała się od razu. Musiałam
zaprzeć się nogami i pociągnąć z całej siły. Z tamtej strony coś brzęknęło, opór
gwałtownie osłabł i nagle klapnęłam na tyłek z tarczą w ręku. Orsana spojrzała na nią i
znowu gwizdnęła przeciągle. Odwróciła oporne żelastwo tyłem, pozwalając i mnie
zobaczyć postrzępiony sznur z włosia przywiązany do uchwytu.
W ścianie przy ziemi czerniała półokrągła dziura. Jeżeli została ona wygryziona
przez szczura z umiejętnością skręcania lin, to był on wielkości wypasionego bobra.
- Nie utkniemy tu? - Orsana z wątpliwością zerknęła w kierunku tajnego włazu.
Może udałoby jej się tam wcisnąć, ale na przeszkodzie stał wbity w ścianę hak, na którym
bujał się kawałek sznura.
- Zaraz coś wymyślimy. - Dmuchnęłam na palec wskazujący, po czym powiodłam
nim po brzegu dziury. Za palcem ciągnął się ledwo widoczny srebrzysty ślad. Gdy tylko
zamknęłam narysowane koło, krawędzie włazu rozmyły się, a ściana dookoła niego
zmętniała, jak gdyby była zrobiona z dymu. - Zapraszam! Albo nie, ja idę pierwsza, bo
może tam dalej znowu będę musiała czarować.
Jednak nie musiałam. Przejście było proste i krótkie, po niecałych pięciu łokciach
trafiłam na jakąś mokrą i chropowatą przeszkodę, złamałam ją, zanim poczułam, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Gromyko Olga NajwyĹźsza wiedĹşma 2
- 094. Harlequin Desire McCarthy Susanne Po dśÂugiej rozśÂć ce
- Charmed 29 Tod Im Spiegel Jeff Mariotte
- Heinlein, Robert A Job A Comedy of Justice
- Bellamy Olivier Argerich Martha_ Dziecko i czary
- What Becomes of the soul after death by Swami Sivananda
- Cooper McKenzie [Club Esoteria 06] His Beck and Call Girl [Siren Allure] (pdf)
- Crowley_A Four_Meditations
- Jamblich O zyciu pitagorejskim
- Miej sśÂośÂce w sercu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- felgiuzywane.opx.pl