[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go życia i już nigdy nie popełniły najmniejszego wykroczenia. Starał się pomagać
wszystkim, wybaczać błędy i darować winy.
Tu jednak chodziło o Lanigana, toteż sędzia omal nie wzruszył się do łez.
Nie mógł znieść widoku starego przyjaciela, skutego i ubranego w ten błazeński
kaftan, przygarbionego, z przymkniętymi oczyma, odmienionymi rysami twarzy,
nerwowego i bezgranicznie przerażonego. Pragnął go zabrać do swego domu, ser-
decznie ugościć najlepszymi potrawami, no i pomóc jakoś poskładać to rozbite
życie do kupy.
Bez wahania przykucnął obok krzesła i rzekł cicho:
 Z oczywistych powodów nie mogę przewodniczyć twojej rozprawie, Pa-
tricku. Zajmę się jednak wszelkimi wstępnymi formalnościami, aby umocnić
w tobie poczucie bezpieczeństwa. Nadal jestem twoim przyjacielem. Nie krępuj
się i dzwoń, gdybyś czegoś potrzebował.
Delikatnie poklepał Lanigana w kolano, mając nadzieję, że tam nie odniósł on
żadnych obrażeń.
 Dziękuję, Karl  mruknął Patrick i przygryzł wargi.
Huskey chciał zajrzeć mu w oczy, lecz więzień nosił ciemne okulary. Po chwili
sędzia wstał i ruszył w stronę wyjścia.
 Dzisiaj wszystko zgodnie z procedurą, panie pełnomocniku  rzucił w kie-
runku Sandy ego.
 Dużo osób zebrało się na sali?  zapytał Lanigan.
 Sporo. Są tam zarówno twoi przyjaciele, jak i wrogowie. Czekają na ciebie,
Patricku.
129
Pospiesznie wyszedł z sali.
Na wybrzeżu stanu wcale nie tak rzadko zdarzały się sensacyjne morderstwa
i sądzono notorycznych zbrodniarzy, toteż zatłoczone sale były tu dość częstym
widokiem. Nikt jednak nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek w sądzie pano-
wał aż taki ścisk podczas pierwszej wstępnej rozmowy z oskarżonym.
Przedstawiciele prasy zjawili się na samym początku, żeby zająć jak najlepsze
miejsca. W stanie Missisipi obowiązywał jeszcze, będący już rzadkością, przepis
zabraniający filmowania i robienia zdjęć na sali posiedzeń, toteż fotoreporterzy
nie mieli tu nic do roboty, mogli się najwyżej przysłuchiwać, by pózniej własnymi
słowami opisać wydarzenia. Główna rola przypadała jednak w udziale doświad-
czonym reporterom sądowym, a takich wcale nie było wielu.
Jak na każdą głośniejszą rozprawę przyszło też wielu stałych bywalców,
a więc kancelistki, sekretarki i wozni, którzy nie mieli nic innego do roboty, znu-
dzeni aplikanci, emerytowani gliniarze, miejscowi adwokaci spędzający całe dnie
na korytarzach sądu i raczący się darmową kawą w różnych biurach czy kancelarii,
roznoszący plotki i zaczytujący się wszelkiego typu ogłoszeniami w oczekiwaniu
na zapadnięcie jakiegoś wyroku mogącego zapewnić im pracę. Nic dziwnego, że
pojawienie się Patricka Lanigana wzbudzało wśród tych ludzi prawdziwą sensa-
cję.
Przyszli zobaczyć go nawet ci prawnicy, którzy nie zjawiali się w sądzie bez
potrzeby. Od czterech dni gazety publikowały na pierwszych stronach artykuły na
jego temat, ale nikt jeszcze nie miał okazji ujrzeć Patricka żywego. Krążyły prze-
różne plotki dotyczące jego obecnego wyglądu, a wieści o straszliwych torturach
dodatkowo podsycały zainteresowanie.
Mniej więcej pośrodku tej gromadki siedzieli obok siebie Charles Bogan i Do-
ug Vitrano, również pragnący się znalezć w centrum wydarzeń i pomstujący na
dziennikarzy, którzy okupowali pierwsze rzędy widowni. Obaj zresztą chcieli się
znalezć jak najbliżej stołu obrony, żeby z bliska ujrzeć dawnego wspólnika, prze-
kazać szeptem różne grozby i przekleństwa, jeśli tylko nadarzy się okazja, mo-
że nawet splunąć mu w twarz, gdyby choć na chwilę zapomnieć o dobrych ma-
nierach. Lecz musieli się zadowolić miejscami w piątym rzędzie i tam czekali
z utęsknieniem na ten moment, w którego nadejście chyba na poważnie dotąd nie
wierzyli.
Trzeci wspólnik, Jimmy Havarac, stał pod ścianą w głębi sali i rozmawiał
z jakimś urzędnikiem. Udawał, że nie dostrzega zaciekawionych spojrzeń zna-
nych mu osób, w większości także prawników, którzy w głębi ducha bardzo się
cieszyli faktem zniknięcia tak olbrzymiej sumy i utratą renomy konkurencyjnej
firmy. W końcu chodziło o największe honorarium, jakie w dotychczasowej hi-
storii stanu Missisipi miało zostać wypłacone kancelarii adwokackiej. Zawiść to
130
normalny element ludzkiego charakteru, ta jednak wiedzie wprost ku nienawiści,
stąd też wielu obecnych na sali prawników otwarcie pogardzało sobą nawzajem.
Havarac uważał ich za obrzydliwe sępy zlatujące się do padliny.
Tenże syn łowcy krewetek, potężnie zbudowany i muskularny, w przeszłości
nie stronił od pijackich bójek. Teraz marzył tylko o tym, aby przez pięć minut
zostać sam na sam z Patrickiem. Od razu znalazłyby się skradzione pieniądze.
Czwarty z nich, Ethan Rapley, jak zwykle siedział w tym czasie w swoim
domowym gabinecie i pracował nad rozwlekłym uzasadnieniem do wniosku for-
malnego w jakiejś mało znaczącej sprawie. Zamierzał o wszystkim dowiedzieć
się następnego dnia z gazet.
Wśród pozostałych prawników była też garstka starych znajomych Patric-
ka, złaknionych rzetelnych informacji. W końcu o podobnym zniknięciu marzyło
wielu z nich, jako że zazwyczaj przedstawiciele tej nudnej profesji mają bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony