[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W dni powszednie musiała pogodzić się z motelowym zwyczajem,
według którego, przy okazji porannego budzenia, podawano temperaturę,
jaka panowała na zewnątrz. Dzisiaj była niedziela ij nie miała ochoty
zaczynać jej od złych wiadomości. Dzwięk telefonu doszedł do niej przez
poduszkę. Jęknęła. Najwyrazniej nie miał ochoty przestać dzwonić i
pozwolić jej zasnąć. Obmyśliła więc zemstę na natręta, który budził ją tak
wcześnie.
Podniosła słuchawkę.
- Halo! - mruczała przez poduszkę.
- Eryka?
- Tak, słucham.
- Mówi Per. Per Nielsen, weterynarz.
- Ach tak. - Próbowała nie dać po sobie poznać, że to nazwisko nie
opuszcza jej pamięci ani na chwilę. - Przepraszam, dopiero się obudziłam -
jest tak wcześnie.
- Prawie dziesiąta. Wcześnie to pierwsza w nocy. Zignorowała tę aluzję.
- Dzisiaj dziewiąta to jeszcze wcześnie. - Ułożyła się wygodniej i
podciągnęła kołdrę pod brodę.
- Czy jeszcze mamy zimę? Zaśmiał się i odczuła dziwną radość na ten
dzwięk.
- Przepraszam za tak wczesną porę. Dzwonię w sprawie kotów.
- Kotów? - Nagle spadła na ziemię.
- Tak, już są zdrowe. Chciałem zapytać, kiedy je odbierzesz?
- Koty? - Zdała sobie sprawę, że powtarzanie tego w kółko musi brzmieć
bardzo głupio. Usiadła na łóżku w nadziei, że chłodne, poranne powietrze
orzezwi ją nieco.
- Ale one nie są moje.
- Nie?
- To znaczy przyniosłam je, bo potrzebowały pomocy. Nie miałam
zamiaru zostawić ich przysobie. - Och.
RS
24
Brak odpowiedzi sprawił, że poczuła się winna.
- Oczywiście zapłacę za leczenie.
- W porządku. To nie jest najważniejsze.
- Nadal mieszkam w motelu. Na pewno wiesz, skoro zadzwoniłeś tutaj.
- Myślałem, że rozejrzałaś się już za jakimś mieszkaniem.
- Chcę to zrobić dziś po południu, ale nie sądzę, żebym szybko coś
znalazła. A już na pewno nie będzie to miejsce, w którym można trzymać
zwierzaki. Prawdę mówiąc, nawet nie wiem, gdzie zacząć szukać.
- Madame, potrzebuje pani przewodnika. Kończę dzisiaj o wpół do
pierwszej. Czy raczy pani! skorzystać z mojej pomocy?
"Tak to zabrzmiało?" - zdziwiła się.
- Och, bardzo mi miło, ale poradzę sobie sama. Na pewno zaplanowałeś
coś ciekawszego na ten wieczór?
- Nie, nic takiego.
- Może Freya coś planuje?
Cisza w słuchawce przekonała ją, że trafiła w dziesiątkę. Czy naprawdę
myślał, że zapomniała o jego przyjaciółce? Może sądzi, że każdą kobietę
można traktować w taki sposób?
Pewna myśl zatliła w jej głowie. Freya z pewnością potrzebuje pomocy.
Może krótka lekcja stanowczości, w imię solidarności kobiecej uświadomi
jej, że zasługuje na lepsze traktowanie.
- Chętnie skorzystałabym z kobiecej porady -zaczęła spokojnie. -
Sądzisz, że Freya mogłaby mi pomóc?
- Chcesz, żeby Freya pojechała z tobą?
- Dlaczego się tak dziwisz? Czyżbyś nie dowierzał jej intelektowi? No
tak, wybrała ciebie, co nie świadczy o niej najlepiej, ale... - przerwała
zdziwiona swoim nieoczekiwanym wybuchem.
Per głośno przełknął ślinę.
- Eryko, chyba powinienem ci coś powiedzieć o Freyi.
- Oczywiście coś pozytywnego.
Znowu niezręczna cisza.
- Naprawdę nie sądzę, żeby jej pomoc mogła okazać się przydatna.
- O!
- A poza tym, ona nie umie prowadzić.
- Ja umiem.
- Tak, ale... - przerwał natychmiast, a kiedy znowu przemówił, w jego
RS
25
głosie drżał śmiech. - Dobrze. Jeżeli ją przyprowadzę, zatrzymasz koty?
To był szantaż, ale bardzo chciała zobaczyć Freyę. Ona i jej przyjaciel
pozostawali ciągle w jej świadomości i uznała, że takie spotkanie pomoże
usunąć ich stamtąd.
- Powiedzmy, że przemyślę to. Pamiętaj, mogę znalezć mieszkanie, w
którym nie pozwolą mi trzymać kotów.
- Z Freyą na pewno znajdziesz odpowiednie mieszkanie. - Zaśmiał się
głośno. - O której mamy cię oczekiwać? Może koło pierwszej? Zjemy
lunch, a potem pojedziemy po Freyę.
- Wielkie nieba! Cóż ty z nią robisz? Trzymasz zamkniętą w domu i
wyprowadzasz na smyczy, kiedy uważasz za stosowne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony