[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakoż tak byÅ‚o w istocie. òiad to, przybÅ‚Ä™da, na czworakach ióie cichuteÅ„ko, pod-
szedł do stołu, podniósł się, świeczkę zapalił, postawił na stole i rozejrzał się wokoło.
Panie Boże miÅ‚osierny! Straszne rzeczy! òiaóisko już nie skulone, nie takie stare, jak
się wydawało. Wyprostował się teraz, zogromniał jakoś, nóż długi a ostry w ręku trzyma,
ślepia mu błyszczą, jak wilkowi. Zbójca!
òiewuszysko zatrzÄ™sÅ‚o siÄ™ ze strachu, ale zaraz pomyÅ›laÅ‚a sobie: jak zobaczy, że nie
śpię, zab3e mnie, trzeba leżeć cicho, ani tchnąć.
A wieóiała też dobrze óiewczyna, co to za świeczka taka: z trupiego łoju! Taka
świeczka ma tę własność, że póki się pali, nikt ze śpiących w izbie ocknąć nie może;
obuói się dopiero, gdy świeca zgaśnie. Okropieństwo!
Rozejrzał się tedy ów zbójca, pomedytował chwilę i sunie bez szelestu, jak zły duch,
naprzód do gospodarstwa, zobaczyć, czy śpią mocno?
Pochylił się nad nimi, a nóż wzniesiony w garści trzyma, popatrzył, posłuchał: spali.
Cierpienie, SÅ‚uga
Więc lezie pomaleńku, wprost ku łóżku óiewczyny służebnej. Uniósł pierzynę z jej
głowy, przygląda się, a óiewucha dech zataiła w sobie, ani drgnie. Coś się zbójowi w niej
nie spodobało, coś widać, psi syn, zauważył takiego, że niedowierza; schylił się, nasłuchuje,
czy równo oddycha: równo.
Ehe! Nie taki on głupi! Nie dosyć mu na tym! Uszczypnął ją w policzek: nic! Wycią-
gnął szpilkę z kapoty, ukłuł: nic! Jeszcze mu mało!
Wrócił się do stołu, wziął świeczkę, skrada się, a wciąż spoziera na twarz óiewczyny.
No! niema co! śpi!
 Czekaj, bestyjo  powiada  albo ty śpisz, albo nie śpisz; jeśli nie śpisz, to zaraz
mi tu narobisz krzyku.
Stanął przy nogach łóżka i nuż bose stopy służącej przypiekać oną świeczką z trupiego
Å‚oju. Przypieka, aż skóra skwierczy, aż bÄ…ble wyskakujÄ…. òiewucha, jak nieżywa; ani siÄ™
ruszy.
 Zpi, jak zarżnięta  mruknął zbójca.  Takiego bólu żaden człek bez wrzasku
nie wytrzyma.
A ta óiewczyna taką siłę miała i taką wytrzymałość, iż ową mękę śmiało przeniosła,
że to niby i jej życie i jej gospodarstwa poczciwych od udawania, jako śpi, zależało.
Uspokoił się zbójca, stawia świeczkę na nowo na stole, a sam drzwi cicho, cichutko
otwiera i myk na dwór, po swoich kamratów.
Ale już óiewczyna zerwała się z łóżka, na bałykach, bo choóić nie mogła od bólu
okropnego, do furty się dowlokła i żelaznym drągiem ją zawarła.
Jeszcze nie zdążyła wyn3ść z sieni, aż ci tu pięciu zbójów za drzwiami staje i chce furtę
otworzyć.
Ale! gadaj mu tam! Otwieraj, kiedy zamknięte! A wyłamywać furtę bali się, bo kościół
blisko i hałas mógłby kto ze służby kościelnej usłyszeć!
Słyszy óiewucha, jak gadają:
 A mówiłeś, że otwarte. Czemuś nas zwiódł?
 Nie zwiodłem! Było otwarte! Ino wiem, jak się to stało: to ta szelma óiewczyna
nie spała i furtę zawarła.
 Nie ona szelma, tylko ty szelma, żeś się nie poznał i óiewuchy nie zarżnął!
 Ano, niema co gadać po próżnicy! Na nic óiś cała robota. Chodzmy do lasu! Ale
óiewusze przy okazji odpłacim!
Legendy warszawskie 24
Poszli. A służąca wstała, świeczkę czaroóiejską zgasiła, zażegła łuczywo, zbuóiła go-
spodarstwo i opowieóiała im rzecz całą.
Chorowała długo, a gdy wyzdrowiała wreszcie, przeniosła się aż na Litwę, bojąc się
zemsty owych zbójów przeklętych.
Biała dama
I PRZYWÓDCA, WALKA,
WAAñA, WRÓG
Stanisław August siadł na tronie,
Głośne mu  Wiwat lud wykrzykau x ,
I miecz Batorych ujął w dłonie,
Lecz to nie dłonie wojownika.
Nie do pancerza pierś królewska,
Ani do hełmu białe czoło, 
A tu się chmurzy toń niebieska
I grozne wichry szumią wkoło.
Wróg
Czyha na Polską cuóoziemiec,
Słabnie potęga ojców stara,
W Rzeczpospolitej Moskal, Niemiec
Rząói się właśnie, jak gęś szara.
Wprowaóa wojska swoje wrażeu y ,
Wolność narodu pcha w mogiłę, 
Niech Polak słucha, gdy on każe,
Za nic mu prawo,  on ma siłę
II
Stanisław August krzewi sztuki
I o oświatę dba narodu,
Ale kraj szarpiÄ…, jakby kruki,
Sąsieói z wschodu i zachodu.
Wróg
Nie ma kto wydać hasła boju,
Z  Bogaroóicą grzmiącą w nieba, 
Taki król dobry w czas pokoju,
Teraz Sobieskich Polsce trzeba.
Z nim by poleciał lotem ptaka
Nasz orzeł w polu purpurowym,
Znów pod Grunwaldem zgnieść Prusaka,
Na łeb Moskala bić pod Pskowem!
Lecz dobrze wieóą zli sąsieói:
Król Jan w katedrze śpi krakowskiej,
A na warszawskim Zamku sieói
Stanisław August Poniatowski.
u x wykrzyka  wykrzykuje.
u y wra e  obce.
Legendy warszawskie 25
III
Król Staś w komnacie swej bogatej
Coś tam rozważa, coś tam myśli:
Może mu śnią się sławy kwiaty,
Lub plan  Aazienek nowych kreśli.
Wojna
A tu zawzięte wrogi nasze
Ojczyznę dwakroć już rozdarły;
Huczą armaty, lśnią pałasze,
I ówon grzmi Polsce, jak umarłej.
Kościuszko wzywa, by rwać pęta,
A z nim najlepsze w kraju męże 
I wzwyż przysięga leci święta:
 Albo polegnę, lub zwyciężę!
Lecz po Racławic bitwie chwackiej
Znowu się sypią klęski krwawe  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony