[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dana też żre wszystko, co mu wpadnie w ręce). Dzięki tym wszystkim zabiegom
pewnego pięknego dnia dostąpi łaski zbawienia.
W końcu mnie zauważył i urwał monolog w pół zdania.
- Nareszcie! - parsknął. - Aż mnie język rozbolał od tej głupiej paplaniny. Przecież
nie jestem Tomaszem z Akwinu, żeby o religii tyle gadać. Jeszcze kilka minut i
musiałbym powtórzyć wszystko od nowa!
Romek wybałuszył gały.
- Przecież mówiłeś, że...
Wowka ze współczuciem pokręcił głową.
- Taki duży, a w bajki wierzy.
Brat nadął policzki, ale wtedy Wowa podniósł leżącą na wersalce płytę.
- Przyniosłem ci nową zabawkę, idz, zobacz.
Romek pochwycił grę i od razu pobiegł do komputera. Ciekawe, jak ją zainstaluje,
skoro na dysku nie zostało więcej niż pięć procent wolnego miejsca, a podobnych
 zabawek mamy około dwudziestu. Zwykle Romek odpala grę, dochodzi do połowy, a
kiedy potwory zaczynają mu spuszczać tęgie lanie (oczywiście w przenośni), zabiera
się za następną. Starych nie usuwa, gdyż jak mi wyjaśnił, ma nadzieję kiedyś jeszcze w
nie zagrać. Niestety, nigdy mu się to nie udaje. No, ale żarty na bok.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytałem.
Wowka chrząknął.
- Do gazet czasem zaglądasz czy nie?
- Czy nie, oczywiście. A czego niby mam w nich szukać? Jak mnie coś
zainteresuje, włączam telewizor.
- Mówię o naszych gazetach.
- Nieważne, do żadnych nie zaglądałem.
- I wszystko jasne.
Wowka położył na stoliku kawowym złożoną gazetę.
- Poczytaj sobie.
Rozwinąłem ją ostrożnie (ogarnęło mnie dziwne przeczucie, że ten środek
masowego przekazu za chwilę mnie pogryzie. Hmm, chyba za często obrywałem
ostatnio po głowie), ale nic strasznego się nie wydarzyło.
Przejrzałem większość stron i niczego nie znalazłem. Tylko na krótką chwilę mój
wzrok przykuło ogłoszenie umieszczone w rogu:  Znaleziono rottweilera płci męskiej
ze skórzaną obrożą nabijaną ćwiekami. Nie oczekuję nagrody. Tylko go zabierzcie! .
Kiedy wreszcie skończyłem lekturę, spojrzałem na kolegę.
- No i?
Wowa westchnął ciężko.
- Młody człowieku, czy naprawdę nigdy nie oglądałeś zdjęć w gazecie albo jeszcze
lepiej, nie próbowałeś jej przeczytać? Są w niej takie małe kleksy, nazywane literami.
- Baaardzo śmieszne! O mało nie padłem ze śmiechu!
Postanowiłem mimo wszystko pójść za radą przyjaciela i przejrzeć gazetę nieco
dokładniej. I znów to samo, nic nadzwyczajnego. Gazeta jak gazeta. A dokładnie
 Wieczorne Miasto .
Na pierwszej stronie żaden nagłówek nie zwrócił mojej uwagi. Wszystko jak
należy:  Prezydent miasta postanowił... ,  Rada miasta rozważyła... ,  Sąd
rozpatrzył... - same bzdury. I oto nagle w rogu dostrzegłem krótką notatkę, a obok
osobliwą fotografię. Zdjęcie przedstawiało dziwnie znajomego (gdzieś go już
widziałem) chłopaka z otwartymi ustami (pewnie w chwili, gdy robiono zdjęcie, coś
krzyczał) na tle jednej z głównych ulic miasta.
Początkowo nie potrafiłem zrozumieć, co takiego zaniepokoiło mnie w tym
zdjęciu, ale potem zrozumiałem - chłopak miał nienaturalnie długie zęby, a co więcej,
był to jeden z karków Drakuli, pilnujących wejścia do domu.
Zerknąłem na zamieszczony obok artykuł, zatytułowany  Wampiry pośród nas :
W ostatnim czasie odnotowano w mieście przypadki tajemniczych
zaginięć. W dużej mierze są to zniknięcia osób z marginesu społecznego:
kloszardów, żebraków - ale mimo to powinniśmy się czuć zaniepokojeni.
Mogłoby się wydawać, że to nie powód do zmartwień. Znikają? A
niech znikają! Miasto tylko na tym zyska, przynajmniej będzie czyściej.
Sprawa wydaje się jednak o wiele bardziej skomplikowana, gdyż
niczym w książkach pisarzy fantastów, w ciemnych zaułkach miasta
zaczęto znajdować ciała osób, które bynajmniej nie zmarły wskutek
wykrwawienia. Co się zatem dzieje? Czyżby pojawił się kolejny Chikatilo?
Policja na razie nie wydala oświadczenia.
Naturalnie można by uznać, że informacja ta nie nadaje się na
pierwsze strony gazet, ale raczej do kolumny  Kronika policyjna . Rzecz
jednak w tym, że kilka dni temu autor niniejszego artykułu na jednej z ulic
miasta przeżył dość niecodzienną sytuację.
Spacerując wieczorem, a dokładniej nocą, niżej podpisany natknął się
na przedziwnego młodego człowieka (patrz zdjęcie zamieszczone obok).
Osobnik ten nie zachował się jak typowy bohater powieści przygodowych,
żądający życia lub portfela, jak z pewnością (lecz niezupełnie zgodnie z
prawdą) mógłby pomyśleć czytelnik. Nie. Zamiast tego pokazał ostre,
zdecydowanie ostre kły i próbował je wbić (!) autorowi w szyję.
Jedyną bronią, jaką dysponował autor, był aparat fotograficzny.
Ostre światło lampy błyskowej spowodowało, że młody człowiek
zareagował dość nienaturalnie - zaczął się tarzać po ziemi i trzeć oczy.
Autor nie jest przekonany, czy rzeczywiście spotkał wampira, lecz ma
nadzieję, że ta krótka wzmianka sprowokuje czytelników do przemyśleń.
Pod artykułem widniał podpis - Chodyncew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony