[ Pobierz całość w formacie PDF ]

surowo.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Postanowiłam, że dziś szczególnie zadbam o wygląd, jak- by to było
jakieś święto. Krótka czarna spódniczka, bluzka, żakiet i buty na
wysokich obcasach. Do tego delikatny, stonowany makijaż i włosy upięte
w zgrabny koczek. Właściwie marzyłam, że za pierwszą pensję kupię
sobie nowy żakiet, najlepiej ze skóry. Przydałby się, ale trudno, są rzeczy
ważne i ważniejsze, nie będę teraz o tym myśleć.
W redakcji nikogo jeszcze nie było. Wokół panował absolutny ład i
niczym nie zakłócona cisza. Szkoda, że Maja nie dała mi do przeczytania
wszystkich listów, które do mnie przyszły. Gdy przechodziłam koło jej
biura, przez chwilę się nawet zawahałam, ale szybko doszłam do
wniosku, że gdybym je przeczytała, byłoby mi jeszcze trudniej stąd
odejść. Długie godziny roztrząsałabym każdy szczegół, zwłaszcza że
czasu już wkrótce będę miała w nadmiarze. Poszłam do siebie,
uporządkowałam rzeczy w biurku, a potem wykonałam kilka rutynowych
telefonów. Powoli biura zaczęły się zapełniać. Zdecydowałam, że zajdę
do szefowej. Po co było odwlekać to, co nieuchronne. Postanowiłam
jednak, że najpierw chwilę z nią pogadam, nie chciałam oddać jej tekstu i
uciec jak tchórz.
Zapukałam i uchyliłam drzwi. Maja studiowała pracowicie
poprzedni numer konkurencji. Uniosła wzrok i spojrzała na mnie trochę
nieprzytomnie.
- Wejdz, wejdz. Cholera, znowu mają jakąś nową dietę. To dobry
patent. Co cię tu sprowadza tak wcześnie rano?
- Przyniosłam ci nowy artykuł.
- Zwietnie, ale masz przecież czas do piątej.
- Jest już gotowy, więc pomyślałam... - Tak naprawdę chciałam to
pona
ous
l
a
d
an
sc
mieć z głowy. Musiałam się z tym pospieszyć,nim zabraknie mi odwagi,
pobiegnę na górę i skrobnę znowu jakiś paszkwil na facetów.
- Prawdę mówiąc, nie mogłam się już doczekać. Mam jakieś dziwne
przeczucie, że to będzie bomba sezonu. - Maja wyraznie się
rozchmurzyła.
Omal nie parsknęłam śmiechem. Rozejrzałam się po jej biurze, by
zapamiętać każdy szczegół i zapytałam:
- Więc mam już wolne?
- Jasna sprawa - pokiwała głową.
- Bardzo ci jestem wdzięczna, że zechciałaś dać mi szansę -
powiedziałam. - Nawet nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy, bardzo ci
dziękuję. - Położyłam mój tekst na biurku i wyszłam, nie czekając na jej
reakcję.
Na korytarzu spotkałam Lenę. Niosła przed sobą jakieś duże pudło.
- Wychodzisz? To prezent od pobliskiej kafejki - uśmiechnęła się. -
Paszteciki, rogaliki i takie tam... Musicie mi pomóc to zjeść.
- Połóż w kuchni, a znikną, nim się obejrzysz.
- No, ale ty... Wychodzisz?
- Tak, dacie sobie radę beze mnie. Na razie. - Bardzo ją lubiłam i
wiedziałam, że będę za nią tęsknić. Pocieszałam się, że może mój ostatni
artykuł wpłynie jakoś na jej życie, zmieni coś na lepsze, i to przyniosło mi
ulgę. Po chwili jednak przyszło mi do głowy, że być może ten tekst wcale
nie pójdzie do druku i znowu poczułam niepokój. Natychmiast jednak
wpadłam na pomysł, że wówczas wyślę go mailem, i to nie tylko do Leny,
lecz także do Sherony i do Gillian. Zasłużyły na to, by poznać prawdę.
Ale Simon również, bar- dziej niż ktokolwiek inny, bo to przecież do
pona
ous
l
a
d
an
sc
niego skierowane są te słowa.
Po drodze kupiłam w kiosku gazetę z ogłoszeniami o pracy i kolejne
godziny spędziłam w domu na zakreślaniu ofert, które wchodziły w
rachubę. Tak mnie to znużyło, że zasnęłam i przespałam właściwie resztę
dnia. Zniło mi się, że Simon wraca do domu i że postanawiamy już na
zawsze być razem. Po przebudzeniu przebrałam się i położyłam z po-
wrotem do łóżka. Jakoś nie miałam na nic ochoty.
We wtorek ostatnia nadzieja, jaką nieśmiało żywiłam na dnie serca,
znikła bez śladu. Był to dzień, kiedy dzwoniła Maja, jeśli chciała wnieść
do tekstu jakieś poprawki. Mój telefon milczał jednak cały dzień. Simon
też się nie odezwał, a ja znowu tęskniłam za nim jak szalona.
W środę rano poszłam do klubu na kick boxing. Już dawno tam nie
byłam. Biedny worek oberwał jak chyba nigdy przedtem, wyładowałam
na nim całą nagromadzoną frustrację. To już trzecia doba, odkąd wyjechał
Simon i moje ciało, które znowu posmakowało jego bliskości, domagało
się teraz więcej. Wyczerpana do granic możliwości wzięłam prysznic, a
potem pojechałam do mamy i razem zjadłyśmy lunch. Ubrałam się na tyle
elegancko, żeby nie marudziła, a nawet udało mi się zdobyć na uprzejmą
rozmowę.
- Wielka szkoda, ale Simon więcej się do nas nie odezwał -
powiedziała, popijając herbatę.
No i zaczyna się, pomyślałam.
- Pojechał do Fremantle, miał tam jakieś sprawy do załatwienia.
- I kiedy wróci?- Przypuszczam, że gdy wszystko załatwi. - A co ty
na to?
Dosłyszałam w jej głosie autentyczną troskę, a nie zgryzliwe uwagi
pona
ous
l
a
d
an
sc
czy wyrzuty, jak do tej pory.
- Muszę się z tym pogodzić. Kocham go i chcę z nim być, ale każde
z nas powinno mieć też odrobinę wolności.
Przez chwilę rozważała moje słowa, a potem skinęła głową.
- To brzmi sensownie.
- Też mi się tak zdaje.
- Tego właśnie dla ciebie chciałam, kochanie, abyś miała
perspektywę wspaniałego życia, ale i czas dla siebie.
Dawniej z pewnością zaczęłabym protestować, teraz jednak, gdy się
nad tym zastanowiłam, musiałam przyznać jej rację. Mimo że tak bardzo
się różniłyśmy, wszelkie jej działania podyktowane były wyłącznie
matczyną troską.
- Dziękuję, mamo.
Pogładziła mnie po kolanie, jakby chciała powiedzieć: nie martw
się, wszystko będzie dobrze. I w jednej chwili wszelkie dawne
nieporozumienia i niesnaski rozpłynęły się w powietrzu i przestały mieć
znaczenie.
- To może nadszedł już czas, by uregulować sprawę twojej pracy?
Stale muszę bronić ciebie i tej twojej rubryki w klubie.
Powoli, pomyślałam, wszystkiego naraz nie dam rady załatwić.
W czwartek ukazał się nowy  Fresh". Do południa leżałam w łóżku,
z kołdrą naciągniętą na głowę. Potem zwyciężył mnie głód. Nie mogłam
patrzeć na zupki, których ostatnio pochłonęłam stanowczo za dużo.
Potrzebowałam słońca i świeżego powietrza.
Szybko się ubrałam i wyszłam z Minky na spacer. Przystanęłam
przy francuskiej kafejce i zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie
pona
ous
l
a
d
an
sc
wstąpić na kawałek tortu czekoladowego. W kieszeni spodni miałam
ostatni banknot dziesięciodolarowy. Może raczej powinnam iść do
kasyna, postawić wszystko na jedną kartę i spróbować wygrać jakiś mały
majątek, a przynajmniej tyle, by móc opłacić rachunki, nim znajdę
następną pracę.
Po chwili jednak byłam już w środku, zamówiłam tort z kawą, a za
resztę kupiłam najnowszy numer  Fresha". Usiadłam przy jednym ze
stolików, wyobrażając sobie, że jestem tu z Simonem. Z pewnością
trzymałby mnie za rękę i patrzyłby mi w oczy. Tort był naprawdę
wyborny, prawie wylizałam talerzyk. Gdy już skończyłam, uznałam, że
nadszedł czas, by zajrzeć do magazynu. Przerzucałam stronę po stronie,
aż wreszcie dotarłam do swojej rubryki. Ręce mi drżały, a serce waliło jak
młotem. Szybko przebiegłam oczami po tekście, a potem jeszcze raz i
jeszcze. Nie zmieniono nawet jednego słowa, tekst ukazał się bez żadnych
poprawek! Do oczu napłynęły mi łzy i było mi obojętne, że ktoś może to
zobaczyć.
- Azy? Ależ dlaczego?
Uniosłam wzrok i jak przez mgłę dojrzałam uśmiechniętą twarz
Simona. Wstałam z takim impetem, że przewróciłam krzesło.
- Simon! Tak się cieszę! - zawołałam i rzuciłam mu się na szyję. -
Kiedy wróciłeś? - zapytałam, gdy mogłam już złapać oddech.- Właśnie
przed chwilą, przyjechałem prosto z lotniska. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony