[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dem udało mu się rozpalić ogień.
Przejrzał torby przy siodłach, szukając choć jednej
suchej rzeczy. Niestety, koce przemokły. Pozostała tyl�
ko jego zapasowa koszula.
- Proszę, włóż to - powiedział i podał ją Victorii.
- Musisz zdjąć te mokre łachy.
Była jednak zbyt wyczerpana, by się ruszyć. Ukląkł
i ściągnął jej buty, a potem zaczął rozpinać bluzkę.
Działał powodowany wyłącznie troską o jej zdrowie,
bez żadnych zdrożnych myśli. Przepełniało go osobli-
we, głębokie wzruszenie, jakby ta kobieta była bezcen�
nym skarbem, który należy tylko do niego i którego
o mało nie utracił - toteż powinien w dwójnasób dbać
o nią.
Dopiero kiedy ściągnął jej bluzkę i cisnął na podło�
gę, stłumione opiekuńczym instynktem pożądanie
gwałtownie dało znać o sobie. Mokra koronkowa ko�
szulka przylgnęła do kształtnych piersi jak druga skó�
ra, ujawniając jego zachwyconym oczom ponętnie ster�
czące sutki.
Znów ogarnęła go pierwotna, nieopanowana żądza
posiadania. Nigdy w życiu nie zdarzyło mu się pra�
gnąć kobiety tak, jak teraz pragnął Victorii. Kiedy, nie
kryjąc już dłużej swoich uczuć, popatrzył na nią, odpo�
wiedziała mu radosnym, wyczekującym spojrzeniem.
Znalazł w nim potwierdzenie tego, o czym wiedział
już, tuląc ją na błotnistym brzegu - że nieuniknione
zdarzy się jeszcze tego wieczoru, bo zdarzyć się musi.
Blade policzki Victorii okrył rumieniec. Wiedziała,
jak wyraznie rysują się jej piersi pod mokrą koszulką.
Równie dobrze mogłaby stać przed nim naga. Ale
wstyd był ostatnim uczuciem, jakie wzbudzało w niej
spojrzenie Slatera. Czuła narastające podniecenie i du�
mę z własnej kobiecości. Widok tego mężczyzny, drżą�
cego z pożądania, obudził w jej ciele radosne i rozko�
szne oczekiwanie.
Slater powoli sięgnął do wstążek ściągających wycię�
cie koszulki i rozwiązał je lekkim, prawie niedostrzegal�
nym ruchem palców. Ręce zaczęły mu drżeć, a wargi roz�
chyliły się zmysłowo, gdy ujrzał piersi dziewczyny w ca�
łej ich oszałamiającej doskonałości, zdobne różowymi
sutkami, kuszącymi go jak słodkie maliny.
Z tą samą dręczącą powolnością rozpiął jej pasek
i spódnicę, pozwalając im opaść na podłogę. Teraz miał
przed sobą Victorie tylko w pantalonach i pończo�
chach, zdradzających tajemnice jej ciała, podobnie jak
wcześniej koszulka. Nie mógł oderwać oczu od kobie�
cej krągłości bioder i płaskiej linii brzucha. Pasek z gu�
stownej niebieskiej satyny i białe podwiązki z koron�
kami sprawiały, że wyglądała nieprawdopodobnie
podniecająco.
Teraz odpinał każdą podwiązkę po kolei, choć miał
ochotę szarpać je i zdzierać. Ukląkł i rolując pończochy,
sunął dłońmi po smukłych nogach. Na koniec sięgnął
do wąskiej talii dziewczyny i rozwiązał tasiemkę pan-
talonów. Były zbyt mokre, by mogły zsunąć się same,
więc zdejmując je, doznał nowej porcji słodkich tortur.
W ostatniej chwili powstrzymał się, by nie przygarnąć
jej bioder ku swojej twarzy i nie nasycić się smakiem
tego, co czekało, drżąc, po raz pierwszy odsłonięte
przed jego wzrokiem.
Wstał i cofnął się o krok, by długo, dokładnie
przyjrzeć się każdemu szczegółowi pięknego ko�
biecego ciała. Było doskonałe i piekielnie ponętne.
Teraz mógł odrzucić niepotrzebne wątpliwości. Już
nie zadawał sobie pytań, jak powinien postąpić
z Victoria Stafford, niewinną panienką. Miał przed so�
bą kobietę, której pragnął dać najczulszą, prawdziwą
miłość.
Wziął swoją koszulę i zaczął troskliwie osuszać
jej mokre ciało. Dziewczyna przymknęła oczy, tłu�
miąc drżący oddech. Dotyk miękkiej flaneli pieścił
jej piersi, brzuch, pośladki, uda i stopy, rozpalając skó�
rę.
Slater podniósł się z klęczek i ostatnim wysiłkiem woli
stłumił w sobie odruch, każący mu pochwycić Victorie w
ramiona i potoczyć się z nią na podłogę. Zamiast tego na�
rzucił jej koszulę na ramiona i odsunął się.
Otworzyła oczy, wytrącona z pełnego wyczekiwa�
nia błogostanu. Mężczyzna stał przed nią nieruchomo.
Szeroką pierś unosił gwałtowny oddech. Nie miała
wątpliwości, że jej pragnie. Nawet jej niedoświadczone
spojrzenie potrafiło to dostrzec.
- Slater? - zagadnęła niepewnie.
- Bardzo cię pragnę. - Głos miał niski, chrapliwy.
- Ale nie będę nalegać. Nie chcę namawiać cię do tego,
czego możesz pózniej żałować.
Odpowiedziała mu leniwym, zmysłowym uśmie�
chem, pełnym odwiecznej kobiecej wiedzy.
- Nie będę żałować.
Jej słowa rozpaliły w nim ogień. Zaczął się rozbierać,
niespiesznie rozpinając guziki, a Victoria stała i patrzyła.
Rozchylone poły koszuli, którą miała narzuconą na ra�
miona, odsłaniały oczom mężczyzny wąski, kuszący
skrawek nagiego ciała. Zachwycała go bardziej, niż gdy�
by stała przed nim naga - i wiedziała o tym.
Slater ściągnął koszulę i cisnął ją na stos mokrych
rzeczy. Victoria czekała, drżąca, upajając się świadomo�
ścią, że rozbiera się dla niej i tylko dla niej. Wiedziała,
że za chwilę ogarną ją silne ramiona i stanie się jego ko�
bietą. Pragnęła go. Czuła, że mógłby mieć całkowitą
władzę nie tylko nad jej ciałem, ale i nad duszą. I po
raz pierwszy nie buntowała się.
Twarde, rzezbione ciało mężczyzny przyzywało jej
dłonie, ale jeszcze się wahała. Pamiętała jego dotyk, kie�
dy obmywała go w gorączce, lecz wtedy płonął innym
ogniem. Patrzyła na jasne włosy porastające pierś Sla-
tera. Pragnęła dotknąć ukrytych pod nimi sutków. Czy
staną się twarde, tak jak jej?
Zwiadowca ściągnął buty, skarpetki i spodnie, przy�
legające jak pancerz do bioder. Oczy Victorii rozszerzy�
ły się nagle ze zdumienia, kiedy ujrzała jego męskość
w całej imponującej okazałości. Natychmiast poczuła
falę gorąca, ogarniającą podbrzusze. Lękała się go - był
zbyt wielki, mógł zadać jej ból. A jednocześnie zapra�
gnęła, by wypełnił ją sobą i dał jej poczuć swoją twar�
dość i moc.
Slater dostrzegł w jej oczach pożądanie walczące
z obawą. Jeszcze nie widział Victorii z tak niepewną
miną.
- Nie bój się, kochana - powiedział uspokajającym,
czułym tonem. - Będę bardzo delikatny. Na pewno cię
nie skrzywdzę.
Z trudem zdobyła się na nieśmiały uśmiech.
- Nie wiem, czy ci się uda, ale wiem, że będziesz się
starał. A ja... chcę tego, bez względu na wszystko.
Zbliżył się do niej. Czekała w rosnącym napięciu,
czując dławiący ucisk w gardle.
Ujął jej dłoń i podniósł do ust. Wąsy połaskotały jej
skórę.
- Zaręczam ci, że on nie jest tak straszny, na jakiego
wygląda - odezwał się z żartobliwą czułością, prowa�
dząc rękę Victorii w dół. - Sama się przekonaj, że jest
nieszkodliwy.
Kiedy dotknęła go po raz pierwszy, wydała stłumio� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony