[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pocałunek był głęboki i namiętny, jakby się starali nad-
robić stracony czas. Ben ujął jej twarz w dłonie, a ona zato-
piła palce w jego włosach. Przez cienką koszulkę czuła cie-
pło jego silnego ciała. Zamknięta w jego ramionach, podda-
na mu całkowicie, drżała z lęku i z podniecenia.
Nie był to zwykły pocałunek, raczej wzięcie w niewolę.
Pozostało jej chwycić się cugli i cieszyć przejażdżką. Ben
całkowicie zawładnął jej ciałem i duszą. A ona oddała mu
się z rozkoszą.
Kiedy przerwał, oboje mieli wypieki i ciężko oddychali.
- Nie wolno nam - wyszeptał ochrypłym głosem, nim
ponownie odnalazł jej usta.
Tess doszła do wniosku, że jest zupełnie nieodpowie-
dzialna, ale, co gorsza, wcale tego nie żałowała.
Ben powoli zaczął ją rozbierać. Najpierw na podłogę
upadł szlafrok. Jego dłonie wędrowały w poszukiwaniu jej
nagiej skóry. Zsunął ramiączka koszulki.
- Pani Smith - wymamrotała. - A co jeśli...
Drzwi są zamknięte.
S
R
Gospodyni była zimna jak góra lodowa, ale nie można jej
było zarzucić, że jest głupia.
- Jeśli się obudzi, domyśli się, co robimy.
- Czy wyglądam, jakbym się tym martwił? - spytał, spo-
glądając na nią ciemnymi z pożądania oczyma.
Nie rozumiała, dlaczego mu nie zależało na tym, żeby się
kryć. W pewien sposób nawet ją to podniecało. Zresztą nie
była już w stanie logicznie myśleć.
Ben zdjął z niej koszulkę. Był delikatny i czuły, a jedno-
cześnie stanowczy. Przyciągnął ją do siebie. Wrażliwe sutki
jej piersi połaskotały jego nagi tors. Ogarnął ją żar, rozpa-
lając od środka i przyprawiając o falę dreszczy. Nie miała
pewności, czy to hormony, czy fakt, że tyle czasu minęło od
ich ostatniego zbliżenia. Czuła, że tonie, wciągana pod wo-
dę przez fale jego pożądania.
Bezwolnie mu się poddała.
- Smakujesz jabłkami - wyszeptał, wpijając się głębiej
w jej usta, jakby chciał wykraść jej smak.
Potem zsunął z niej majtki. Jego spojrzenie niespiesznie
wędrowało po jej ciele. Tess zastanawiała się, czy jej zmie-
niona figura nie zgasi jego pożądania, czy nagi, zaokrąglony
brzuch nie będzie mu przeszkadzał.
Nawet jeśli tak było, to tego nie okazał. Teraz ona jego
uwolniła ze spodni od pidżamy.
Ben położył ją na dywanie, delikatnie, bez pośpiechu
pieszcząc ją i obsypując pocałunkami. Leniwie i słodko, bez
zniecierpliwienia. Wiedzieli, że to się stanie i mieli czas na
nauczenie się siebie od nowa. Ciało Tess nigdy wcześniej
tak chętnie i gwałtownie nie odpowiadało na dotyk mężczy-
zny. Bycie z nim wydawało się takie naturalne.
S
R
A jednocześnie takie nieodpowiedzialne, choć przez to
jeszcze bardziej ekscytujące.
- Mów do mnie. Powiedz, na co masz ochotę.
- Na wszystko - wysapała, tracąc oddech. Wpatrując się
w jej twarz, wsunął rękę pomiędzy jej uda, drażniąc ją i roz-
budzając.
- Podoba ci się?
- Tak. - Właśnie tak. Ale kiedy wyciągnęła dłoń, żeby
odwzajemnić pieszczotę, odsunął ją.
- Twoja kolej przyjdzie pózniej. Teraz ja chcę ci dawać
przyjemność.
- A ja tobie.
- Tym razem chwycił ją za nadgarstek i odciągnął jej rę-
kę za głowę, przygważdżając do dywanu.
- To mi sprawia przyjemność - powiedział, odnajdując
ustami sutek jej piersi. Zalała ją gorąca fala podniecenia
wędrująca od najczulszego miejsca, gdzie palce Bena od-
krywały wilgoć jej łona. Jęknęła i zamknęła oczy.
- Ciekawe, czy równie wspaniale smakujesz?
Pochylił się nad nią, wędrując językiem po jej skórze w kie-
runku brzucha. Rozchylił jej uda, nie pozostawiając wątpli-
wości, do czego zmierzał. Wydawało się, że mijają wieki,
jakby czas się zatrzymał. Kiedy poczuła w końcu pierwszą
pieszczotę jego języka, jej ciało otworzyło się przed nim,
oddając się jego władzy. Znalazła się w niebie. Jęknęła
wstrząśnięta zalewającym ją uczuciem rozkoszy.
- Mm... - zamruczała, z trudem łapiąc oddech, osłabiona i
oniemiała.
- Chciałbym wierzyć, że to dzięki mnie, obawiam się jed-
nak, że więcej zdziałały tu hormony niż moje umiejętności.
S
R
- Zastanawiałam się nad czymś. -Tak?
- Ciekawa jestem, jak ty smakujesz.
Ben posłał jej seksowny uśmiech. Tess pchnęła go na
plecy i równie powoli jak on wcześniej, rozbudzała go,
drażniąc się z nim, aż ogarnęła ją niepowstrzymana ochota,
żeby go poczuć w sobie.
Usiadła mu na biodrach i wsunęła go głęboko w siebie,
drżąc z podniecenia. Nigdy nie doznała niczego równie
wspaniałego. Zatraciła się w nim, gubiąc poczucie czasu.
Liczyło się tylko tu i teraz. To, co przeżywała, wyniosło ją
na nowe poziomy doznań. Odchyliła do tyłu głowę i krzyk-
nęła, rozpływając się w nieopisanej rozkoszy. Przez tę krót-
ką chwilę wszystko w jej życiu wydawało się idealne. Zaw-
sze tak powinno być. To niezwykłe poczucie jedności i bli-
skości.
Ben wziął ją w ramiona i przytulił. Przez dłuższą chwilę
nie odzywali się do siebie. Leżeli spokojni, wtuleni w sie-
bie, głaszcząc się nawzajem.
- Powiedz coś po hiszpańsku - poprosiła, kładąc mu gło-
wę na ramieniu.
- Co na przykład?
- Nie wiem, cokolwiek.
- Su belleza elimina mi respiración - wyrecytował.
Westchnęła z zachwytem. Nie miała pojęcia, dlaczego wy
dawał jej się taki seksowny, kiedy mówił w obcym języku.
- Co to znaczy?
- %7łe chce mi się spać.
- Nieprawda. - Roześmiała się i dała mu kuksańca w bok
- Na pewno nie. Respiración to oddychanie, a belleza to
piękno. Więc może, że mam piękne płuca?
S
R
- Powiedziałem, że twoja uroda zapiera mi dech w pier-
siach. - Położył ją na plecach i spojrzał jej w twarz. Pocało-
wał ją w czoło i w czubek nosa. - Co my wyrabiamy?
- Nie wiem, ale to jest wspaniałe.
- Nie użyliśmy zabezpieczenia.
- Przecież już jestem w ciąży.
- Słuszna uwaga.
Objęła go za szyję. Uwielbiała go dotykać. Być przy nim
blisko.
- Może oboje tego potrzebowaliśmy, żeby się oczyścić.
- Pewnie masz rację.
- Jeśli będziemy to częściej powtarzać, na pewno szybko
się sobą znudzimy.
- Co masz na myśli, mówiąc często?
- Aż będziemy mieli siebie dość. - W głębi duszy nie
wierzyła, że kiedykolwiek Ben jej się znudzi. - A co z panią
Smith?
- Naprawdę nie jest w moim guście. Tess się roześmiała.
- Jestem pewna, że prędzej czy pózniej się domyśli.
- Mówiłem ci, że dla mnie to nie ma znaczenia.
W końcu jesteśmy dorośli. To co robimy, to wyłącznie
nasza sprawa.
Od początku wiedziała, że to wszystko zle się skończy.
Jak bandażowanie nogi, która wymaga amputacji. Była
szczęśliwa jak nigdy życiu, dlatego postanowiła trwać w
tym tak długo, jak to będzie możliwe.
Ben spojrzał na nią zamglonymi z pożądania oczyma,
rozpalając ją od środka i wywołując mrowienie na plecach.
Przyciągnęła go do siebie, żeby go pocałować. Ich ciała
S
R
spotkały się, idealnie się do siebie dopasowując, pomimo
zaokrąglonego brzuszka Tess. Wkrótce będzie tak wielki, że
będą musieli opracować bardziej wymyślne pozycje, żeby
się do siebie zbliżyć.
I wtedy się to stało. Poczuła pierwsze kopnięcie dziecka.
Wciągnęła gwałtownie powietrze i spojrzała na Bena.
- Poczułeś to?
Poczuł. Wywnioskowała to z wyrazu jego twarzy. Nie
bardzo wiedziała, czego się spodziewać.-W obecnej sytuacji
nie powinna oczekiwać po nim radości czy podekscytowa-
nia. Wyglądał, jakby dostał mdłości.
Nagle zrobiło jej się niedobrze. W końcu zdała sobie
sprawę, jak bardzo Ben nie chciał tego dziecka i jak bardzo
się dotąd oszukiwała. Ta świadomość odebrała jej całą ra-
dość z chwili, która mogła być jedną z najszczęśliwszych w
jej życiu.
Zdjęła ręce z jego szyi, a on odsunął się od niej, siadając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony