[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zresztą bez przekonania, bo wiedzieliśmy, że kiedy nasza córka podejmie decyzję, nikt i nic nie będzie w stanie tej decyzji zmienić.
Każdego dnia jej nieobecności umieraliśmy ze strachu, każda, rzadka zresztą, wiadomość od niej budziła nadzieję, że wkrótce do nas
wróci. Po roku przysłała zdjęcie, na którym obok niej stał młody chłopak o urzekającym uśmiechu.  To Emilien  napisała na odwrocie. 
Jest lekarzem. Właśnie wzięliśmy ślub. Jestem taka szczęśliwa! Kocham Was! . Minął następny rok i przyszło kolejne zdjęcie. Aurora
trzymała w objęciach niemowlę.  To wasz wnuk. Właśnie skończył miesiąc. Ma na imię Bernard, tak jak Tata. Mam nadzieję, że wyrośnie
na równie wspaniałego człowieka. Mamo, jestem taka szczęśliwa, kocham Was, Emiliena i Bernarda! Niedługo wrócimy, chcę, by nasz syn
poznał Dziadków, by otoczyli go taką miłością, jaka mnie była dana . Nie zdążyli uciec z Rwandy. Cały obóz wolontariuszy wycięto w
pień. Ciała ułożono na stosie i podpalono. Zwiat o tej zbrodni dowiedział się dopiero kilka tygodni pózniej. Matka Aurory straciła wolę
życia i zmarła kilka miesięcy pózniej. Zostałem sam, targała mną rozpacz i nienawiść do losu, który w tak okrutny sposób odebrał swój
cudowny dar. Nie mogłem uwierzyć, że byli na tym stosie. Wiele lat szukałem śladów Aurory i jej rodziny, ale bezskutecznie.
Pan Bernard zamilkł, pochylił głowę i pogrążył się w zamyśleniu. Kasia siedziała nieruchomo, a łzy spływały powoli po jej policzkach.
Przytłoczona ogromem nieszczęścia, które spotkało tego starego człowieka, nie śmiała przerwać ciszy, jaka zapadła w przestronnym
hotelowym apartamencie. W końcu de la Viterliers wyprostował się i smutno uśmiechnął.
 Tak bardzo mi przypominasz Aurorę. Jesteś tak samo odważna, dumna i niezależna. Wzbudziłaś we mnie wspomnienia, które
starałem się przez te wszystkie lata tłumić. Chciałem zapomnieć o istnieniu Aurory, by nie pamiętać o jej śmierci.
 Wspomnienia to jedyna cenna rzecz, jaka pozostaje po tych, których kochaliśmy i straciliśmy. Opowiem panu o swoich&
Pan Bernard uważnie słuchał, a Kasia kreśliła portret cudownego ojca, zabawnych i rozbrykanych sióstr, i ani się spostrzegła, kiedy
opowiedziała też o kłopotach, które sprowadziły ją do Warszawy.
 Moje dziecko, powiem szczerze, że nie podoba mi się ta historia z konkursem. Zostaw to, chętnie ci pomogę, to są naprawdę
śmieszne pieniądze.
 Wzięłam pieniądze i muszę wypełnić swoje zobowiązania  przerwała mu oburzona.  Nie mogę przyjąć pomocy od nieznajomego.
 Kasja, dumna Kasja, wiesz o mnie więcej niż ktokolwiek na tym świecie. Otworzyłem przed tobą serce, bo stałaś mi się bliska. Jest w
tobie coś z Aurory i to pozwala mi traktować cię jak córkę. Chciałbym, żebyś choć w niewielkiej części zapełniła pustkę po Aurorze.
Pomożesz mi o niej pamiętać. To jest numer telefonu, który znają tylko dwie osoby  mój makler i zarządca moich winnic. Ty będziesz
trzecia. Zadzwoń, jeśli uznasz, że potrzebujesz pomocy. A teraz wybacz, nasza rozmowa mocno mnie wyczerpała.  Pan Bernard z
wysiłkiem wstał z fotela i wręczył jej wizytówkę.
 Dziękuję  szepnęła Kasia.  Niech Bóg ześle spokój pana duszy  pomyślała, opuszczając hotelowy apartament, w którym starszy
pan pozostał sam ze swoimi wspomnieniami.
Zanim adwokat dotarł do więzienia, Grubocki już wiedział, że zażalenie na areszt zostało odrzucone. Nie spodziewał się niczego innego.
Szedł na spotkanie z mecenasem niechętnie, ponieważ był pewien, że mimo szczerych chęci i zapału wysiłek młodego prawnika będzie
daremny.
Tkwił jakby w zawieszeniu. Gdzieś toczyło się prawdziwe życie, z którego tak brutalnie go wyrwano, niwecząc jego plany, marzenia,
całą przyszłość. Tu, za murami więzienia, istniał zupełnie inny świat, rządzący się swoimi prawami i zasadami, którym Grubocki musiał się
podporządkować, bo wiedział, że to jedyny sposób na przetrwanie. Był zaskoczony, kiedy odkrył, że potrafi panować nad swoim umysłem
do tego stopnia, iż może blokować wszystkie myśli o przeszłości i starannie ograniczać te dotyczące przyszłości. Pomagał mu w tym
regulamin. Zciśle określone godziny pobudki, apelu, posiłków, gaszenie światła o dziesiątej wieczorem, wizyty w bibliotece, gdzie ze
zdumieniem odkrył całkiem bogaty księgozbiór, i wreszcie milczący towarzysz w celi pozwoliły mu zamknąć cały wszechświat w granicach
ścian małej, ubogiej w sprzęty celi. Zrozumiał, że sytuacja, w której się znalazł, nie wymaga od niego podejmowania żadnych decyzji. Tu
inni rozstrzygają o jego losie. Początkowo nie mógł się z tym pogodzić, ale w końcu to zaakceptował, przypominając sobie afrykańskie
przysłowie:  Czasem walczysz, czasem uciekasz, czasem nic nie robisz . Teraz był czas  nicnierobienia . Ten przeznaczony na walkę
kiedyś nadejdzie.
Adwokat poderwał się na jego widok i gorączkowo zaczął wyrzucać z siebie potok słów, tłumacząc mętnie, jak doszło do przegranej.
 Proszę się uspokoić, nie ma w tym pańskiej winy. Spodziewałem się takiego werdyktu. Czy ma pan jakieś wieści od dziadka?
Mecenas pokręcił przecząco głową.
 Nagrałem się kilka razy na sekretarkę, ale jeszcze się nie odezwał.
 Niech pan mu przekaże, żeby się nie martwił. Nic nie trwa wiecznie. Ani szczęście, ani rozpacz&
Uchyliła skrzypiącą furtkę i powoli szła w kierunku domu, kiedy spostrzegła warującą na ganku Maltę. Podeszła do suki.
 Pani Ewelina wyrzuciła cię z domu? Sprząta?
Malta smętnie zamiotła ogonem i położyła głowę na skrzyżowanych łapach.
Nagle Kara usłyszała jakiś głos dochodzący od strony ogrodu. Zza starych, starannie przystrzyżonych w kulę cisów wyłoniła się postać
w ogromnym słomkowym kapeluszu, przewiązanym cienkim woalem, z koszykiem pełnym pąków róż.
 Zobacz, droga Karo, te obrzydliwe liszki zniszczyły najpiękniejsze róże Kasi! Muszę kupić jakiś preparat.
 %7ładen nie pomoże. Kasia oglądała róże kilka razy dziennie i udawało jej się usuwać liszki, zanim dobrały się do pąków.
Ewelina odstawiła koszyk i przysiadła na wąskiej ławeczce stojącej pod starym dębem, czyniąc zapraszający gest w stronę Kary.
 Siadaj, kochanie, musimy porozmawiać. Kasia w dalszym ciągu nie wie, że tu jestem?
Kara zarumieniła się lekko i spojrzała na starszą panią z pewnym zakłopotaniem.
 Nie wiem, jak jej to powiedzieć& Dzwoni codziennie, dopytuje się o dziewczynki, Maltę& Ledwo ją przekonałam, żeby nie
telefonowała do domu, bo blizniaczki już pogodziły się z jej chwilową nieobecnością i czekają po prostu na jej powrót. Okłamuję
najlepszą przyjaciółkę i nadużywam jej zaufania.
Pani Ewelina uniosła rękę i delikatnie dotknęła jej ramienia.
 Karo, postąpiłaś słusznie. Jeśli nawet Kasia początkowo tego nie zrozumie, będzie miała do ciebie pretensję, czyniła wyrzuty, to z
czasem pojmie, iż twoja przyjazń jest szczera, a troska i niepokój wypływają z głębi serca.
 Nie wiem, ona jest taka bezkompromisowa, jeszcze za młoda, by zrozumieć, że świat nie jest biało-czarny.
Milczały przez chwilę, aż wreszcie Ewelina oznajmiła zdecydowanym tonem: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony