[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czasu do czasu, gdy pokazywano kreskówkę, uśmiechał się z przyjemnością. Sos
nigdy dotąd nie widział, by ktoś oglądał telewizję przez dłuższy czas.
Po dwóch dniach odnalezli wielkie plemię Pita. Na spotkanie wyszła im dwój-
ka heroldów. Podejrzenia Sosa okazały się słuszne. Wódz nie chciał nawet z nimi
rozmawiać.
 Bardzo dobrze. Wyzywam go do walki w Kręgu.
75
 Ty  zapytał sucho herold stojący po lewej  i kto jeszcze?
 Ten oto Gog Maczuga.
 Jak sobie życzysz. Najpierw będziecie walczyli z jedną z naszych słabszych
par!
 Jeden, dwa, trzy razy z rzędu  krzyknął Gog.  Dobrze, dobrze!
 Mój przyjaciel ma na myśli  ciągnął spokojnie Sos  że spotkamy się
z waszą pierwszą, drugą i trzecią parą po kolei.  Nadał głosowi wyraznie drwią-
cy ton.  Potem odsprzedamy tych wojowników z powrotem waszemu wodzowi
w zamian za potrzebną nam wiadomość. Po walce i tak nie dadzą rady wędrować
dalej.
 Zobaczymy  odparł chłodno tamten.
Pierwszym zespołem Pita okazała się para mieczy. Dwaj mężczyzni jedna-
kowego wzrostu i budowy być może byli braćmi. Wydawało się, że nie muszą
na siebie patrzeć, by znać nawzajem swe położenie i postawę. To była świetnie
wyćwiczona para. Sos miał pewność, że walczyli już razem od wielu lat, two-
rząc bardzo grozną parę, lepszą niż jakakolwiek z tych, które trenował w obozie
w Złym Kraju. Natomiast on i Gog nigdy przedtem nie walczyli razem. W grun-
cie rzeczy żaden z nich nigdy nie walczył w zespole, a Gog ledwo rozumiał, o co
w tym wszystkim chodzi.
Sos jednak liczył na to, że przeciwnicy nie znali możliwości sznura, a Gog to
był Gog.
 Pamiętaj tylko  ostrzegł go.  Jestem po twojej stronie. Nie uderz mnie.
 Dobra!  zgodził się Gog z odrobiną niepewności.
Uważał, że wszystko, co znajduje się z nim w Kręgu, to nieprzyjaciel, i wciąż
nie rozumiał dokładnie zasad tej szczególnej walki.
Para mieczy współpracowała ze sobą pięknie. Obaj byli mistrzami. Gdy jeden
ciął, drugi parował, a gdy pierwszy wracał do poprzedniej pozycji, partner prze-
chodził do ofensywy. Od czasu do czasu, bez widocznego ostrzeżenia, obaj robili
wypad do przodu i ich blizniacze miecze uderzały jednocześnie w odległości kilku
cali od siebie.
Tak to przynajmniej wyglądało w czasie krótkiej rozgrzewki, którą odbyli
przed formalną walką. Gdy Gog i Sos stanęli przeciw nim w Kręgu, sytuacja
zmieniła się nieco.
Gog, ledwo znalazł się w Kręgu, runął na obu przeciwników naraz, podczas
gdy Sos stał z boku, kręcąc końcem sznura, i obserwował sytuację. Ostrzegał tyl-
ko swojego partnera, kto jest po czyjej stronie, gdyż Gogowi zdarzało się o tym
zapomnieć. Niszczycielska maczuga zepchnęła obu przeciwników jednym ciosem
na bok, po czym zawróciła, by uderzyć po raz drugi. Parę Pita owładnęła konster-
nacja. Wojownicy nie wiedzieli, co o tym sądzić. Nie mogli niemal w to uwierzyć.
76
Nie byli jednak tchórzliwi czy głupi. Bardzo szybko rozdzielili się. Jeden
z nich spróbował atakować Goga z przodu, drugi zaś zaszedł go z boku, by ciąć
pod kątem.
W tym momencie sznur Sosa owinął się wokół jego nadgarstka. To był jedyny
ruch, jaki wykonał w tej walce Sos, ale to wystarczyło. Przeciwnicy, wypchnięci
przez Goga, upadli po dwóch przeciwnych stronach Kręgu. Sos miał rację: nie
byli zdolni do wędrówki.
Druga para składała się z maczug. Dobry pomysł  pomyślał Sos z uznaniem
o strategu Pita  ale nie dość. Gog z animuszem skosił obu przeciwników. Sos
musiał się tylko trzymać w bezpiecznej odległości. Walka skończyła się jeszcze
szybciej niż pierwsza.
Strateg Pita jednak wyciągnął wnioski z tych doświadczeń. Trzecią parę two-
rzyły drąg i sieć.
Sos natychmiast zrozumiał, że to oznacza kłopoty. Dopiero niedawno, gdy
radził się swego mentora, dyrektora Jonesa, dowiedział się o istnieniu nietypo-
wych broni. Sam fakt, że tamten wojownik miał sieć i umiał się nią posługiwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony