[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podstawie danych zawartych w kronikach, gdzie i kiedy Nici uderzą. Lessy poczuła się
spokojniejsza o ich przyszłość.
Jeśli tylko zdoła nakłonić jezdzców, aby nauczyli się ufać niewodnemu w bitwie instynktowi
smoków, zmniejszy to liczbę rannych.
Rozdzierający pisk przeszył powietrze. Ponad Gwiezdnym Kamieniem, pojawił się błękitny
smok.
Ramoth! - Lessa wykrzyknęła instynktownie, sama nie wiedząc dlaczego. Zanim echo jej
głosu zamarło, królowa już wzbiła się w powietrze. Chyboczący się w locie błękitny smok miał
najwyrazniej poważne kłopoty. Starał się wytracić swą początkową szybkość, jednak jedno
skrzydło miał niesprawne. Jezdziec zsunął się z karku i niepewnie trzymał się szyi smoka tylko
jedną ręką .
Lessa przesłoniła usta rękami i patrzała z przerażeniem. W kraterze zapadła absolutna cisza.
Słychać było jedynie uderzenia ogromnych skrzydeł Ramoth. Królowa szybko znalazła się obok
zdesperowanego, błękitnego smoka i podparła swym skrzydłem jego znieruchomiały bok.
Obserwatorzy wstrzymali oddech, gdy jezdziec zwolnił uchwyt i spadł - lądując na szerokich
barkach Ramoth.
Błękitny smok runął jak kamień. Ramoth wylądowała delikatnie obok niego i przykucnęła
nisko, aby mieszkańcy Weyr mogli zabrać jej pasażera.
To był C'gan.
Lessa widziała, jak potwornego spustoszenia dokonały Nici na twarzy starego harfiarza.
Poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Uklęknęła obok niego i położyła jego głowę na swych
kolanach. Otoczył ich cichy, pełen szacunku tłum.
Twarz Manory była jak zawsze pogodna, ale w oczach miała łzy. Przyklęknęła i położyła swą
rękę na piersi starego jezdzca. Gdy podniosła wzrok na Lessę, w jej oczach widać było zatroskanie.
Potrząsnęła głową. Przygryzając wargi zaczęła wolno nakładać na rany jezdzca znieczulającą maść.
- Stary i bezzębny nie mógł zionąć ogniem i był za wolny, by uskoczyć w pomiędzy -
mamrotał C'gan obracając głowę to w jedną, to w drugą stronę. - Zbyt stary. Ale Jezdzcom smoków
tylko trzeba, by przed Nićmi bronić nieba... - jego głos słabł i przeszedł w ciche westchnienie.
Lessa i Manora wymieniły pełne udręki spojrzenia. Przerażający ryk przeciął ciszę. Tagath
wzniósł się potężnym skokiem w powietrze:
Lessa, wstrzymawszy oddech, obserwowała błękitnego. Nie chciała się zgodzić na to, co
miało nastąpić, gdy Tagath znikał między niebem a ziemią.
Niskie zawodzenie, podobne do wycia wiatru, rozległo się w całym Weyr. To smoki wyrażały
swój hołd.
- Czy on... odszedł? - spytała Lessa, choć z góry znała odpowiedz.
Manora wolno skinęła głową. Gdy wyciągnęła rękę, by zamknąć martwe oczy C'gana, po jej
policzkach popłynęły łzy.
Lessa wolno podniosła się i skinęła ręką na kilka kobiet, żeby usunęły ciało starego jezdzca.
W roztargnieniu wytarła zakrwawione ręce w spódnicę. Próbowała skupić się na tym, co powinna
dalej zrobić.
Wciąż jednak powracała do tego, co właśnie się wydarzyło. Jezdziec smoka umarł. Jego smok
także. Nici zabrały już swą pierwszą parę. Ilu ich jeszcze zginie w trakcie tego strasznego Obrotu?
Jak długo Weyr zdoła przetrwać? Nawet wtedy, gdy dojrzeje potomstwo Ramoth, jak również te
młode, które wkrótce urodzi.
Lessa nie chciała żadnego towarzystwa. Pragnęła bowiem zagłuszyć swą niepewność i ukoić
żal. Zobaczyła, jak Ramoth szybuje w powietrzu, a potem majestatycznie ląduje na szczycie. Wcale
nie chciała, aby te złote skrzydła zżarte były czerwonymi i czarnymi śladami Nici! Czy Ramoth...
zniknie? Nie, Ramoth nie zniknie. Nie opuści jej, dopóki żyje Lessa.
Dawno temu F'lar zapewniał ją, że musi nauczyć się przestać myśleć jedynie wąskimi
kategoriami mieszkanki posiadłości Ruatha i powinna czuć coś więcej niż tylko pragnienie zemsty.
Jak zwykle miał rację. Jako władczyni Weyr uczyła się, że życie to coś więcej niż hodowanie
smoków i wiosenne manewry. %7łycie jest przecież ciągłym zmaganiem się po to, by dokonać czegoś
niemożliwego - zwyciężyć lub polec, ale umrzeć ze świadomością, że się próbowało.
Lessa zdała sobie sprawę, że całkowicie zaakceptowała swoją rolę - władczyni Weyr i
towarzyszki F'lara. Pomagała mu w kształtowaniu ludzi i zdarzeń po to, by uratować Pern przed
Nićmi.
Lessa wypięła dumnie pierś i uniosła wysoko głowę. Stary C'gan miał na pewno rację.
Rozdział 18 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony