[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podał sałatkę. Kate zdała sobie sprawę, że Robert robi wszystko, aby
S
R
pomóc jej otrząsnąć się z wczorajszego przeżycia.
- No, do takiego stylu może mogłabym się przyzwyczaić... -
zażartowała.
W odpowiedzi Robert mruknął coś, czego nie zdołała
rozszyfrować.
- Ale powtórzę to, co przed chwilą powiedziałam. Otóż w
żadnym wypadku nie mogę przyjąć tej garderoby, którą dla mnie tak
uprzejmie przygotowałeś.
- Więc wybierz sobie to, co ci odpowiada - rzekł, nabierając sobie
sałatki - a resztę po prostu odeślę. Nie ma sprawy. Możesz zatrzymać
wszystko, ale możesz też nie zatrzymywać niczego. Pozostawiam to do
twojej decyzji.
- A jak twoim zdaniem ja w tym wyglądam? - zapytała,
spoglądając na swoją błękitną, zwiewną kreację.
Robert odchylił do tyłu głowę i zaśmiał się głośno.
- Może jak hrabina de Villeneuve? Przynajmniej na jeden dzień. I
wiesz, może rzeczywiście zostaw tu te ubrania. W ten sposób, kiedy
tylko zechcesz, będziesz mogła się w nie przebrać. Pamiętam - dodał, a
w jego oczach zapaliły się wesołe iskierki - że uwielbiałaś się
przebierać, kiedy byłaś małą dziewczynką.
Lunch upłynął im na wspominkach o dawnych czasach.
Czerwone wino z winnic majątku de Villeneuve lśniło rubinowo w
wysokich kieliszkach. Gdy na koniec służący podał sery, Robert
odezwał się:
- Pewnie niedługo będziesz chciała iść do domku?
S
R
- Właśnie - odrzekła. - I jeśli się okaże, że przebywanie tam
niczym nie grozi, jeśli w sypialni da się jakoś nocować, chciałabym już
tam zostać. Zanim przyjdzie ekipa malarzy, trzeba będzie porządnie po-
sprzątać. Chciałabym w tym pomóc.
- Jeśli takie jest twoje życzenie - powiedział Robert z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy - madame Duplessis pośle ci
prowiant i coś do picia. Jestem pewien, że znajdziemy też lampy
naftowe i stary piecyk olejowy, na razie nic więcej nie da się zrobić.
- Doprawdy, nie ma powodu, żebyś się tym przejmował. Dam
sobie radę - oznajmiła Kate. Czuła, że powinna trzymać się od niego z
daleka, jeśli nie chce napytać sobie biedy. Hrabia de Villeneuve
wydawał się jej coraz bardziej pociągający...
- Nonsens - uciął krótko i wstał od stołu. - Zaraz cię tam zabiorę i
sam zobaczę, co ci będzie potrzebne.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Gdy wysiedli z samochodu i Robert otworzył frontowe drzwi,
Kate natychmiast uderzył zapach spalenizny.
- Spójrz, nie jest tak zle - zauważył Robert, przekraczając stertę
jakichś mokrych rzeczy. - Poza tym, chwała Bogu, strażacy nie widzą
już żadnego zagrożenia.
Słysząc to, Kate westchnęła cichutko. Może jego zdaniem
rzeczywiście nie jest tak zle, ale dla niej oznacza to koniec pewnej
epoki, której nie miała nawet czasu opłakiwać. A zważywszy na
zbliżający się termin przyjazdu jej gości, stan, w jakim zastała wnętrze
domu, przedstawiał się wprost katastrofalnie.
Mniejsze przedmioty ogień strawił całkowicie, drzwiczki od
kredensów i szafek, podobnie jak piękny, dębowy stół i ławy, były
nadpalone, w wielu miejscach drewno rozsypało się w popiół. Ale
najsmutniejsze było to, że wraz z tymi przedmiotami Kate utraciła
bardzo ważną część swojego życia. Zniszczone ozdoby leżały
porozrzucane na podłodze, w cuchnącej mokrej masie na środku kuchni
nie widać było ani śladu albumów z fotografiami, które oglądała przed
pójściem na górę. Jedno z krzeseł kiwało się smutno na trzech nogach,
w kącie odpadał częściowo sufit, odsłaniając krokwie, które, na
szczęście, wydawały się nieuszkodzone. Bielone niedawno ściany były
całe w brunatnożółtych plamach i smugach sadzy. Kate jęknęła z żalu
na widok tych zniszczeń.
S
R
- Posłuchaj - odezwał się Robert, ujmując ją mocno za ramiona. -
To są powierzchowne zniszczenia. Moi ludzie mogą to wszystko
naprawić.
- Powierzchowne?! - wykrzyknęła Kate, potrząsając z
niedowierzaniem głową. - Jak możesz tak mówić?
- Bo tak jest - odrzekł z naciskiem. - Konstrukcja domu pozostała
nienaruszona.
- Ale wszystko inne przepadło!
- Ach, byłbym zapomniał - mruknął, puszczając jej ramię i
sięgając do kieszeni. - Może niezupełnie wszystko...
- Mój medalion! - wykrzyknęła Kate, nie wierząc własnym
oczom.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 01] Time's Eye (v4.0) (pdf)
- 2005 33. Wielka wygrana 1. Mallery Susan Wymarzony dom
- King Stephen (Bachman Richard) Wielki Marsz
- Stephen King Mroczna wieza I Roland
- Jeffers Susan Nie bĂłj siÄ baÄ
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Chobsky, Stephen The Perks of Being a Wallflower
- King Stephen Skazani na Shawshank
- Meier Susan Witaj w moim Ĺwiecie
- Susan Squires Danegeld
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl