[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepowodzeniu. Jesteś silna i nie wolno ci o tym zapominać.
Stali blisko siebie, patrząc sobie nawzajem w oczy. Bailey pomyślała, \e pewnie zapomni
kiedyś o prezentacji przed komisją zło\oną z bezimiennych, obcych ludzi. Nie będzie pamiętała
nawet o tym, \e udało jej się przeciągnąć na swoją stronę niechętną jej panią Smith. Jedyne, co
zapamięta z tego dnia, to właśnie ta chwila, kiedy w oczach mę\czyzny, na którym jej zale\ało,
wyczytała podziw. Zapamięta, \e chciał jej dodać sił i otuchy, zachęcić do dalszego działania.
Zapamięta, \e był przystojny i całował najlepiej na świecie. Poniewa\ ten mę\czyzna, zesłany jej
przez los, aby ją zainspirować i natchnąć wiarą we własne siły, miał zniknąć z jej \ycia zaledwie
za kilka tygodni. Bailey chciała zapamiętać ka\dą spędzoną z nim chwilę. Wiedziała, \e nigdy
ju\ nie spotka nikogo takiego jak on.
Tanner odgadł chyba jej myśli, bo uśmiechnął się i powiedział:
Bailey, czasami sposób, w jaki na mnie patrzysz, jest najczystszym komplementem.
Powa\nie? zapytała z zamiarem obrócenia tego w \art. Próba nie była jednak zbyt udana.
Tak. szepnął. Był tylko człowiekiem i nie miał nic przeciwko odrobinie pochlebstwa.
Podeszła bli\ej i poprawiła węzeł jego krawata. Musiała koniecznie zająć czymś ręce.
Wygląda na to, \e muszę popracować nad językiem ciała. Po prostu chciałam ci
podziękować za duchowe wsparcie.
Podziękować? zapytał. Wzruszyła ramionami.
Bardzo mi pomogłeś. Pewnie czasem mogło się wydawać, \e jestem przeciwna twojemu
wtrącaniu się w nie swoje sprawy, ale naprawdę doceniam wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Dla
mnie i dla miasta. Szczególnie jeśli chodzi o znalezienie fundacji Smithów...
Ale\ droga pani, to była bułka z masłem. śartował teraz i bagatelizował swoją rolę, Bailey
była jednak pewna, \e i on lubi czuć się doceniony.
Nieprawda, nie była. Musiałeś u\yć swoich wpływów, aby załatwić to spotkanie.
Tanner roześmiał się.
Bailey, to ty wykonałaś całą robotę. Potrząsnęła głową.
Gdyby nie ty, nie byłoby co robić.
Mam trochę przyjaciół. To jedna z zalet bycia bogatym. Zgadza się?
Nie tylko. Nie wszyscy bogaci mają przyjaciół. Trzeba jeszcze być dobrym człowiekiem.
Podeszła całkiem blisko. A poza tym, moim zdaniem, jesteś zupełnie wyjątkowy.
Wiedział, \e nie kłamie. Jej ogromne, fiołkowe oczy nie mogły kłamać. Jej słowa podziałały
na niego o\ywczo. Przypomniał sobie swoje wra\enia z ich pierwszego spotkania, gdy pomyślał,
\e taka kobieta nie zgodzi się na przelotny romans. Jeśli pokocha, to na całe \ycie.
Dzięki powiedział i poło\ył dłoń na jej policzku.
Nie ma za co uśmiechnęła się.
Bailey, Tanner? na głos Amandy odskoczyli od siebie zupełnie jak przyłapane na
gorącym uczynku nastolatki, obracając się jednocześnie w stronę drzwi.
Tak? zapytała Bailey nieswoim głosem.
Oto wasz czek. Amanda weszła do sali. Jeszcze raz serdeczne gratulacje.
Dzięki powiedziała Bailey, a Tanner miał wra\enie, \e dziewczyna musi się siłą
powstrzymywać, aby nie przycisnąć czeku do piersi. Sto tysięcy dolarów! Wcią\ nie mogę w to
uwierzyć!
Wdaje mi się, \e idą w bardzo dobre ręce powiedziała Amanda z uśmiechem, po czym
dodała: Odprowadzę was.
Zwietnie. Bailey zło\yła czek i wło\yła go do torebki.
Tanner z zadowoleniem patrzył na jej roześmianą buzię. Rozsądek walczył w nim z
uczuciami. Chciał czegoś, czego nie mógł mieć.
Pamiętaj, \e masz zatrudnić architekta krajobrazu przypomniał jej.
Pamiętam. Mam ju\ zresztą kandydata.
Kandydata? A kto to taki?
Kolega z uczelni. Ma na imię Denis. Tanner zatrzymał się w pół kroku.
Denis?
Tak, Denis. Bailey zupełnie nie zauwa\yła, \e Tanner jakby wrósł w ziemię.
Jak mógłby teraz ją zostawić, kiedy była na krawędzi fatalnej \yciowej pomyłki?
ROZDZIAA ÓSMY
W milczeniu wyjechali z Charlottesville. Bailey skupiła się na prowadzeniu samochodu i
dopiero kiedy przejechali spory kawał drogi, zauwa\yła, \e Tanner jest dziwnie przygnębiony.
Zdecydowała się więc jechać nieco okrę\ną drogą, teraz właściwie nigdzie się ju\ nie spieszyli.
Kiedy znajdą się w Wilmore, Tanner wyjedzie. Nic go tu ju\ nie trzymało. Jego samochód został
naprawiony, a komitet wywalczył potrzebne fundusze. Jego zadanie dobiegło końca.
Miała nadzieję, \e powodem milczenia Tannera jest równie\ smutek z powodu ich rychłego
rozstania.
Skręć tutaj powiedział nagle. Bailey spojrzała zdziwiona.
Tutaj? Gdzie?
Za tym znakiem. Wskazał palcem na zakręcającą ku górze drogę, za znakiem
reklamujÄ…cym Windmere Country Club.
Masz ochotę pojechać do klubu?
Nie o to chodzi. Muszę przemyśleć parę spraw, a najlepiej zrobić to na świe\ym powietrzu.
I to ma być dobre miejsce?
Na grę w golfa wyjaśnił. Mimowolnie roześmiała się.
A co ja mam robić, kiedy ty będziesz grał w golfa?
Ty te\ będziesz grać, oczywiście. Tanner wyskoczył z d\ipa, gdy tylko zatrzymali się
przed budynkiem klubowym.
Bailey podą\yła za nim, starając się dotrzymać mu kroku. Weszli do środka.
Tanner, spójrz na mnie! powiedziała stanowczym głosem. Mam na sobie kostium, buty
na wysokich obcasach i do tego wszystkiego jeszcze pończochy!
Tanner zatrzymał się i posłał jej uwodzicielski uśmiech.
No, to je zdejmiesz.
I zagram nago. Była naprawdę zła.
Hmm, to całkiem niezła myśl. Ale w takich miejscach jak to, jest zazwyczaj sporo
podstarzałych facetów. Miałbym z nimi pełne ręce roboty. Kupię ci lepiej szorty i koszulkę w
klubowym sklepie, co ty na to?
W jego ustach te słowa brzmiały jak najnaturalniejsza rzecz pod słońcem. Jeden studolarowy
banknot zapewnił im przywilej zapłacenia kolejnych dwustu za przyjemność gry w tym
ekskluzywnym klubie. Za dwie pary szortów w kolorze khaki Tanner zapłacił sto pięćdziesiąt
dolarów, następne sto za dwie koszulki polo. Bailey od razu postanowiła, \e po raz pierwszy i
ostatni wkłada tak obrzydliwe ciuchy.
Bardzo śmieszne mruknęła, dzwigając stosik ubrań i dwie pary golfowych butów, gdy
Tanner tymczasem buszował wśród półek z czapkami.
Czapki wcale nie są tańsze, spójrz tylko. Pokazał jej metkę.
Bailey głośno nabrała powietrza w płuca.
Rozbój w biały dzień!
Po prostu dobry interes. Rozejrzyj się wokół. To miejsce jest przeznaczone dla ludzi z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- 2008 73. Świąteczna noc 3. Stephens Susan Tureckie zaloty
- 2005 33. Wielka wygrana 1. Mallery Susan Wymarzony dom
- Jeffers Susan Nie bój się bać
- 0658. Stephens Susan Francuski hrabia
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Susan Squires Danegeld
- 0449. Jamison Kelly Zostań moim tatą
- Gazdatlan sziv Hedwig Courths Mahler
- Zelazny, Roger The Dream Master (He Who Shapes)
- Basztowa Ksenia Wampir z przypadku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sposobyna.keep.pl