[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rachel uśmiechnęła się.
 Czemu nie? A więc... Powiedz, co u ciebie
słychać. Oprócz tego, że jesteś w ciąży.
Lily uśmiechnęła się szeroko.
 Nic specjalnego.  Triumfalnie wyciągnęła
lewą rękę.  Kupiłam dom i wyszłam za mąż!
Jake siedział na kanapie w remizie. Na kola-
nach trzymał otwartą książkę, ale od dawna nie
przeczytał ani linijki. Myślał o Lily. Myślał cały
czas i nie mógł skupić się na niczym innym.
Miniona noc była niezwykła. Nigdy nie czuł
podobnej więzi. Było tak, jakby kochając się z Lily,
mógł zaglądać jej do głowy i widzieć, o czym
myśli. Wiedział dokładnie, jak ją pieścić, jak jej
sprawić rozkosz. Każda sekunda przyjemności
tej kobiety zdawała mu się wiecznością szczęś-
cia. Niestety, po nocy w raju znów obudził się
w piekle.
Nie mogę dłużej tego wytrzymać, myślał po-
nuro. Nie umiał już dalej grać. Kochał ją, i chciał
kochać z wzajemnością.
Zwiadomość, że Lily nie czuje do niego nic poza
przyjaznią, że jest dla niej tylko ucieczką od
samotności, stała się nie do zniesienia.
Najgorszy był brak jakiegokolwiek pomysłu na
wyjście z sytuacji. Ma zostać i pozwolić się dalej
torturować? Czy odejść i zacząć od nowa?
Rozważał raczej tę drugą opcję. %7łycia bez Lily.
Wymarzony dom 121
Jak to wytrzyma? Jak będzie oddychał bez jej
głosu, śmiechu? I co z dzieckiem? Zdążył już
pokochać miniaturowego człowieczka rosnącego
w jej łonie. Chciał być jego ojcem. Chciał, by byli
rodziną. Ale skoro Lily go nie kocha...
W tym momencie zadzwonił dzwonek alar-
mowy, a głos z megafonu podał adres. Jake rzu-
cił książkę i ruszył biegiem.
Lily popatrzyła na zegarek po raz czternasty
w ciągu ostatnich dwóch minut i uśmiechnęła się
do siebie. Dobrze, może jest nieco przejęta po-
wrotem Jake a z dwudziestoczterogodzinnej
zmiany. Po lunchu z Rachel postanowiła dokoń-
czyć porządki w życiu. Nagrała się na sekretarce
automatycznej Jenny i przygotowała do rozmo-
wy z mężem.
Rzuciła kiełbaski na patelnię, sprawdziła, czy
w ekspresie parzy się kawa, znowu popatrzyła na
zegarek, nieustannie nasłuchując, czy nie nadjeż-
dża półciężarówka Jake a. Dziecko poruszyło się,
wyczuwając jej niepokój.
 Wszystko będzie dobrze  powiedziała, gła-
szcząc brzuch.  Zobaczysz. Będziemy żyli długo
i szczęśliwie.
Przynajmniej tego by sobie życzyła. Zacisnęła
kciuki. Wszystko zależy od tego, czy Jake nie ma
innych planów na przyszłość. Dokładnie w mo-
mencie, w którym pomyślała, że już dłużej tego
122 Susan Mallery
nie wytrzyma, usłyszała znajomy odgłos samo-
chodu wjeżdżającego na podjazd.
Przewróciła kiełbaski po raz kolejny, zrzuciła je
z patelni i pobiegła do drzwi. Otwarła je z im-
petem i wyskoczyła na dwór, zastając Jake a na
schodach.
 Dzień dobry!  zawołała radośnie.  Jak ci
minął...  Urwała, widząc, że prawą rękę ma
w bandażach, podwieszoną na temblaku. Nagle
zalała ją fala przerażenia.  O mój Boże, jesteś
ranny! Co się stało?
 Nic mi nie jest.
Cofnęła się, wpuszczając Jake a do kuchni.
Skierował się w stronę ekspresu. Jednym susem
wyprzedziła go i napełniła dla niego kubek kawą.
 Dzięki  rzekł niemal bezgłośnie i podniósł
go do ust.
 Jake?
 Nic mi nie jest.  Machnął obandażowaną
ręką.  A przynajmniej nic mi nie będzie.
Podszedł do stołu, a Lily podążała za nim.
 Bardzo się poparzyłeś?  zapytała.
 Biorąc pod uwagę, jak głupio się zachowa-
łem, miałem masę szczęścia.  Usiadł ciężko
i potrząsnął głową.  Pracuję w tym zawodzie od
lat i znam reguły gry.
Usiadła obok niego i pogładziła go po rękawie.
Początkowa panika przybladła  chwała Bogu,
z Jakiem nie jest zle. Zupełnie normalnie chodzi,
Wymarzony dom 123
zupełnie normalnie z nią rozmawia, porusza
ranną ręką.
Wypił pół kubka duszkiem.
 Wezwano nas do płonącego domu. Stara
konstrukcja z wadliwą elektryką. Wszyscy wy-
szli z niego cało, ale budynek się zawalił. Była tam
mała dziewczynka.  Znów łyknął kawy, potem
położył obandażowane przedramię na stole
i skrzywił się.  Miała trzy, może cztery lata.
Skojarzyła mi się z tobą. Duże zielone oczy.
Kręcone brązowe włosy. Aadna i zapłakana. Jej
kotek został w sypialni. Lubił sypiać w szafie
i bała się, że nie uda mu się wyjść.
Serce Lily podeszło do gardła.
 Czy ty...
 Tak. Pobiegłem po niego.  Jake uniósł do
góry zdrową rękę.  Ani słowa. Nie próbuj prawić
mi kazań. Jedno jużwygłosiłem sam sobie, drugie
usłyszałem od kapitana. Kota znalazłem, ale on się
mnie bał. W moim stroju wyglądałem dla niego
zapewne jak obcy z planety, na której żywią się
kotami. Próbowałem go złapać, ale nie mogłem.
Nie w tych wielkich rękawicach.
Lily popatrzyła na jego dłoń.
 Zdjąłeś je?
 Tak. Jestem podrapany i poparzony. Spadła
belka, roztrzaskała się na tysiąc kawałków i kilka
z nich przeszło mi przez dłoń. Kotu nic się nie
stało.
124 Susan Mallery
Lily przechyliła się i położyła mu ręce na
ramionach.
 Nie rób tego. Nawet nie próbuj mi umrzeć.
Jake ścisnął uchwyt kubka.
 Widzisz, Lil, nie mogłem przestać myśleć
o tobie.  Wyprostowała się i popatrzyła na niego.
 W tej małej dziewczynce zobaczyłem ciebie.
Myślałem o dziecku, które nosisz i o tym, jakie
jest dla mnie ważne. Nie mogę tak dłużej.
Nie rozumiała go, ale miała złe przeczucia.
 Jake?
Wstał, podszedł do okna i popatrzył w dal.
 Nie mogę z tobą zostać.
Co? Lily wypowiedziała to słowo tylko w myś-
lach. Była zbyt wstrząśnięta, by wydać z siebie
głos.
 Nie  szepnęła wreszcie.  Nie możesz mnie
zostawić.
Nie teraz. Nie, kiedy właśnie odkryła prawdę.
Ból przeszył ją, rozrywając serce na kawałki.
Pochyliła się do przodu i ścisnęła rękami brzuch.
Nie!
 Nie chcę być twoim przyjacielem  ciągnął
Jake. Głos miał ochrypły i cichy.  Nie takim jak
kiedyś. Tej nocy... Ta noc pokazała mi, jak by
mogło być. Pokazała mi możliwości. Chcę tego
wszystkiego, Lil. Nie takiego niby-życia jak teraz.
Chcę, żebyś mnie kochała, a to, jak oboje wiemy,
nigdy się nie stanie. Więc może lepiej będzie dla
Wymarzony dom 125
nas obojga, jeśli rozstaniemy się w zgodzie jak
najwcześniej. Ty znajdziesz sobie kogoś, kto dla
ciebie będzie coś znaczył, a ja...  Głos mu się
załamał.
 Jake, ty nie możesz...
Lily czuła się jak na karuzeli. Słowa tańczyły
w jej głowie, układały się w zdania, rozpadały
i znów formowały.
 Co powiedziałeś?  zapytała.  Dlaczego nie
chcesz ze mną zostać?
 Nie mogę grać w tę grę. Ty chcesz, żebyśmy
byli przyjaciółmi, a ja chcę miłości. Wiem, że to
nie fair. Zmieniam zasady naszego związku, więc
nie mogę żądać, żebyś je zaakceptowała. Dlatego
odchodzę. Nie będę cię zmuszał... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony