[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zelman w jasnym płaszczu w jodełkę odwraca się, przecina chodnik, a pózniej jezdnię. Kieruje się do swego
auta.
 Czy może pan uchylić trochę okienko?  gorączkuje się dziewczyna w milicyjnym samochodzie 
nie widzę go dokładnie.
Teraz już wszystko w porządku. Tym bardziej że Zelman długo manipuluje przy drzwiczkach i kiedy
znika we wnętrzu wozu, kelnerka jest niemal pewna:
 To chyba ten, ta sama sylwetka, podobna twarz... Chociaż...
 Chociaż?
 Chociaż był trochę inaczej ubrany, bardziej odświętnie...
Porucznik uśmiecha się, to niezbyt ważny szczegół, chodzi przecież o ogólną charakterystykę, a ta się
niemal zgadza...
 Tak, to on  upewnia się dziewczyna, widząc Zelmana wolno przejeżdżającego swoim samochodem
obok milicyjnego  Wartburga".
Gdy niebieska mgiełka spalin znika za obserwowanym autem, na przedłużenie ulicy rusza popielata
 Warszawa". Odtąd będzie ona towarzyszyła samochodowi Zelmana po krętych ulicach miasta.
 Ten Zelman się chyba czegoś domyśla...  relacjonuje wywiadowca, kapral Mane.
 Czego?
 No, że go obserwujemy, że jest pod stałym naszym nadzorem.
 Naprawdę  dziwi się trochę porucznik  z czego to wnosicie?
 Z jego zachowania. Jest coraz ostrożniejszy,
ogląda się po kilka razy na ulicy, dziś na przykład odwrócił się nagle i szybkim krokiem pomaszerował w
moim kierunku... Musiałem zachować jak najbardziej obojętną minę i minąć go.
 To trochę dziecinne z jego strony...
 A może to kwestia starganych nerwów...
 Może...  przyznaje porucznik. Jeśli Zelman istotnie chowa coś w zanadrzu, to nic dziwnego, że nie
panuje nad nerwami.
Dziś przybędą dwaj byli członkowie bandy, ci, którzy ukryli broń na cmentarzu. Czy rozpoznają w Ze-
lmanie swego dawnego współtowarzysza? Mogą. ale nic muszą, bądz co bądz od tamtych lat minęło
ćwierćwiecze...
Będzie to niejako próba generalna, ostatnia faza wojny nerwów.
Scenariusz spotkania ułożono precyzyjnie.  Karpiński" i  Mocny"' w asyście porucznika wchodzą do
warsztatu Zelmana przy ulicy Piwnej. Właściciel siedzi właśnie przy biurku. Konferuje z niskim mężczyzną
w zarękawkach.
 Jacyś panowie do pana  mówi ów mężczyzna, który pierwszy spostrzega przybyłych.
 Do mnie?  dziwi się Zelman jeszcze nie odwracając głowy. Wstaje, poznaje porucznika, idzie mu
naprzeciw z wyciągniętą ręką. I oto Altar widzi, jak jego dłoń wiotczeje, opada, a na twarzy zaczyna malo-
wać się osłupienie. Ten stan trwa jednak krótką chwilę.
 Witam pana!  mówi głośno i ściska dłoń porucznika. Kłania się lekko towarzyszącym mu mężczy-
znom.
 Przechodziliśmy tędy  uśmiecha się Altar  więc wstąpiliśmy... Co nowego u pana?
Wymieniwszy parę zdawkowych zdań o pogodzie i codziennej służbie, porucznik żegna się z Zelma-
nem. Wychodzą z nim również dwaj mężczyzni.
 Jakby to on...  mówi trochę powątpiewającym tonem  Karpiński"  ale głowy bym nie dał...
 A pan?  porucznik zwraca się do  Mocnego"
 Jestem niemal pewien, że to on. Ale przywitał nas przecież jak obcych...
Porucznik. Altar w komendzie zaczyna analizować sytuację, nie ulega wątpliwości, że Zelman ma coś
wspólnego z  Sosną". To nic chodzi już o fizyczne podobieństwo, lecz o ten siały stan czujności. Zbyt wy-
razny, z trudem maskowany. Czyżby to wiec był on?
Przedstawia swój dalszy plan działania kapitanowi. Sieniuć nic okazuje entuzjazmu, ale przyznaje po-
rucznikowi po chwili rację, że  coś trzeba wreszcie w tej sprawie zrobić konkretnego".
 Czynimy to chyba od paru ładnych tygodni...  odpowiada niechętnie.
 Nie neguję  upiera się porucznik  trzeba jednak zagrać w końcu va banque...
 Co więc proponujesz?
 Przytrzymanie Zelmana pod jakimś pozorem, przeszukanie w jego mieszkaniu...
 Prokurator pójdzie na to?
 Pójdzie, jeśli dowiedziemy w konsekwencji swego...
 Jeśli zaś nie?
 Trudno  wzrusza ramionami porucznik  wóz albo przewóz... Tracimy w końcu niewiele, może-
my zaś bardzo dużo zyskać...
 Dobrze, postaram się więc dla was o ten nakaz rewizji. Tylko uważajcie, ostrożnie.
Altar uspokaja go  przecież to nie pierwszyzna.
ROZDZIAA 32
Wóz milicyjny zajeżdża na Chocimską o zmroku. Domek Zelmana jest cichy i czarny.
Porucznik widzi sylwetkę wywiadowcy stojącego we wnętrzu najbliższego domu.
 Wychodził?  pyta niecierpliwie.
 Nie. Widziałem nawet światło na piętrze. Zgasło dziesięć minut temu. Obszedłem dom z drugiej stro-
ny, nic jednak nic zauważyłem... Może poszedł spać?
 O tej porze?  porucznik wskazuje wzrokiem na zegarek  dopiero po siódmej...
Wysiada z wozu. Furtka jest nie zamknięta, nad wejściem nie pali się również lampa. Dzwoni raz, a po-
tem drugi do drzwi. Cisza.
 Nie ma go?  odwraca się porucznik. Jego wzrok odszukuje postać wywiadowcy. Tamten wycofuje
się na drugą stronę ulicy.
 Otwierać!  mówi Altar do sierżanta i poleca sprowadzić dyskretnie jakiegoś lokatora z sąsiedztwa.
 Co robić, będziemy musieli przeprowadzić to przeszukanie pod nieobecność właściciela...
Lokator, który już się pojawia, zgadza się milcząco. Jest nawet trochę podekscytowany swoją rolą.
W oświetlonym przedpokoju na wieszaku wisi płaszcz w jodełkę, w pokoju gra cicho radio, w kuchni
syczy gaz nastawiony na mały ogień.
 Wyskoczył po zapałki?  mówi wolno porucznik.
W szafach odnajdują rzędy garniturów, w skrzyni równo poukładaną bieliznę. Sekretarzyk jest pełen
różnych papierów i dokumentów. Nic jednak szczególnego, wszystkie dotyczą, działalności warsztatu rze-
mieślniczego.
Po godzinie poszukiwań już wiadomo: niczego nie znaleziono, nawet skrawka listu czy małej legityma- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony