X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może dzięki nim któregoś dnia odkryjesz swoją przeszłość.
- Dlaczego czuję się tak podle, skoro nie pamiętani? -
spytał Fred. - Hamlet jest nieszczęśliwy, wiem, że byłem
równie nieszczęśliwy, gdy czytałem tę sztukę, zanim zapo�
mniałem, kim byłem... kim jestem. I to mnie niepokoi, bo
jedyną rzeczą, którą można powiedzieć o Fredzie, jest to,
że jest szczęśliwy. - Mówił o sobie, jakby Fred Waring był
kimś obcym, chociaż zdarzało mu się to coraz rzadziej. -
Och, Geordie, gdybym był taki nieszczęśliwy jak Hamlet,
wolałbym tego nie pamiętać. Ale to złe myślenie. Nawet Fred
to wie.
- Przeczytaj sobie coś innego, co cię rozweseli.
- Coś w rodzaju  Wieczoru Trzech Króli" - zapalił się
Fred. - Czytaliśmy to razem. Viola ma też niebieskozielone
oczy.
- Jak Kirstie? - uważnie badał George.
- Nie, tak, och, nie wiem - zmieszał się Fred. - Był ktoś
taki. Tak, przeczytam to jeszcze raz. Nie  Hamleta", bo mnie
przygnębia.
Sięgnął po książkę i zaczął czytać modulowanym głosem,
który sprowadził Kirstie i sprawił, że Geordie znów znalazł
się w londyńskim teatrze.
O tym wszystkim nie wspomniał Dan'lowi.
- Jeżeli chcesz pogadać z Fredem - szepnął - nie będzie
miał ci za złe, gdy mu przerwiesz.
Dan'l pokręcił przecząco głową.
- Właściwie przyszedłem do Kirstie.
Geordie popatrzył, jak podchodzi i siada obok dziew�
czyny.
Zabiega o nią, pomyślał. Wiedział, że Kirstie nie zaakcep�
tuje Dan'la, chociaż lubiła, gdy wspominał swą przeszłość.
Jej serce biło już dla innego. Oboje zdawali sobie z tego
sprawę.
Może jednak zmieni zdanie, łudził się Dan'l zadowolony,
że siedzi obok dziewczyny i patrzy na życie toczące się do�
koła. Emmie i pani Tate wynurzyły się z namiotów Tate'ów
z kubkami gorącej herbaty. Częstowały wszystkich, więc
Kirstie choć raz została obsłużona.
Odgłosy herbacianego przyjęcia wyciągnęły Freda z na�
miotu. Mrużąc oczy w jasnym świetle, przysiadł się ze swoją
herbatą do Kirstie i Dan'la, wymieniających się najnowszy�
mi ploteczkami.
- Will Fentiman słyszał dziś, że przedstawienie Rosiny
odniosło duży sukces w Melbourne - ciągnął Dan'l. - Prze�
dłużyli jej kontrakt. O ile wiadomo, nie ma nowego ko�
chanka. - Kiedy dzielił się tą nowiną, unikał wzroku Kirstie
i Freda.
Fred przyjął to obojętnie. Kirstie zarumieniła się na wspo�
mnienie tańców i swojego zachowania.
- Są i gorsze wieści - oznajmił po chwili Dan'l. - W Pa�
rowie Nieboszczyka wybuchła epidemia febry. Na razie nie
jest grozna; miejmy nadzieję, że się nie rozprzestrzeni.
Gorączka i dolegliwości żołądkowe często dokuczały lu-
dziom przebywającym na terenach złotonośnych. Urządzenia
sanitarne były byle jakie, a marne i nadpsute jedzenie nie da�
wało odporności na zarazę. Do tej pory jakoś radzono sobie
z febrą: pozostawała jednak obawa przed większą epidemią,
której na razie udało się uniknąć.
- Geordie radzi dbać o czystość i przegotowywać całą
wodę - powiedziała Kirstie. - Ale i on uważa, że mamy nie�
wielki wpływ na jakość jedzenia.
Potem przeszli do lżejszych tematów. Lew Robinson pobił
Annie za to, że znowu zbłądziła. Gdy Dan'l o tym mówił,
Fred unikał ironicznego wzroku Kirstie.
Bart zwoływał mężczyzn do gry w karty, gderając na nie�
obecność Sama.
- Bóg wie, gdzie go nosi ostatnio - narzekał - chyba
ugania się za jakąś babą.
Wszystkich to zaskoczyło. Jednak Bart, który nie słynął z
bystrości umysłu, w tych sprawach rzadko się mylił.
I rzeczywiście, Sam był z kobietą. Pewnego wieczoru,
gdy bardziej potrzebował nocnego odpoczynku niż żartów
i picia do białego rana, wracał wcześniej do domu i wtedy
spotkał wdowę Clancy, w szczególnych zresztą okoliczno�
ściach.
Kate Clancy wybrała się na tańce z kolegą swego zmarłe�
go męża. �w kolega uznał, że spędzenie z nią wieczoru gwa�
rantuje mu nie tylko tańce. Sam usłyszał kobiece krzyki i po�
jawił się w porę, aby wybawić Kate z opresji. Rozprawiwszy
się z niepożądanym zalotnikiem, odprowadził ją do domu.
Następnego dnia, widząc go przechodzącego obok, zaprosiła
na herbatę. Słyszała o nim. Wszyscy z zespołu Moore'a mieli
opinię porządnych ludzi.
- Chciałbym cię poślubić, Kate - oświadczył niedawno
Sam - ale myślę o Kirstie. Opiekuje się nami tak długo i nie
wiem, jak by się czuła, gdybym sprowadził do domu kobietę.
Mam nadzieję, że wkrótce wyjdzie za mąż, chyba za jednego
z tych młodych ludzi, którzy się ubiegają o jej rękę. Najle�
pszy byłby Jack Tate. Jest poważny i w jej wieku. Obawiam
się tylko, że Fred Waring tak jej zawrócił w głowie, że nie
zechce żadnego. Daj mi trochę czasu, Kate, a wszystko się
ułoży. A jeżeli nie, to się pobierzemy i tak. Kirstie będzie mu�
siała się z tym pogodzić.
Kate Clancy, jako wrażliwa kobieta, przyznała mu rację.
Kirstie miała porywczy charakter i byłoby najlepiej, gdyby
szybko wyszła za mąż, pozwalając, by ułożyli sobie życie z
Samem.
Oboje byli wobec siebie szczerzy.
- Nie mogę ci obiecać, że będę robić dla ciebie i reszty
to wszystko, co robi Kirstie. O ciebie będę dbać, tego możesz
być pewien, ale nie mogę przyrzec, że będę się zajmować tak�
że połową obozu.
Sam to rozumiał.
- Właśnie dlatego chciałbym, żeby wyszła za mąż. To ją
trochę utemperuje. Ja nie mam na nią wpływu, ale mąż sobie
poradzi.
- Co byś powiedział, gdyby Fred Waring poprosił o jej
rękę? - spytała Kate po chwili wahania.
Sam popatrzył na nią. Była rozsądną kobietą, znała życie.
- Myślisz, że to możliwe, Kate? Spotykał się z tyloma
kobietami i ani razu nie spojrzał na Kirstie.
- Zdarzają się mniej prawdopodobne rzeczy, Sam. Wy�
rosła z niej bardzo piękna dziewczyna.
- Nie chciałbym, by wyszła za mąż za pijaczynę. Co pra�
wda, muszę przyznać, że Fred bardzo się zmienił. Ustatkował
się, zarabia księgowaniem i ciężko pracuje dla zespołu. Mi�
mo to wolałbym, żeby wybrała innego.
Kate nie oponowała. Miała nadzieję, że Kirstie wkrótce
zaakceptuje jednego z wielbicieli. Nie chciała wkraczać na
terytorium innej kobiety, ale również nie mogła czekać w
nieskończoność. I to właśnie powiedziała Samowi.
Gdybym był tak nieskomplikowany jak Fred, łatwiej by
mi przychodziło podejmować decyzje, stwierdził w duchu
Sam, nie wiedząc, jak bardzo się myli. Fred stopniowo prze�
żywał wewnętrzną przemianę, której początek dało odnale�
zienie pierścienia. Ostatnio niemal każdy dzień przynosił no�
we odkrycia.
Nadal radosny, otwarty, dobroduszny, Fred stawał się co�
raz bardziej odpowiedzialny. Prowadził księgi rachunkowe
właścicielom kilku sklepów, a coraz to ktoś nowy składał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony



     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.