[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dobrze  poddałam się.
Zabrałam z bagażnika autobusu swoją walizkę i poszłam razem z Erykiem. Szliśmy przez
chwilę w milczeniu. Mężczyzna złapał jedną rączkę mojej torby, chcąc pomóc mi w dzwiganiu.
Jego dom stał faktycznie niedaleko dworca, choć w znacznym oddaleniu od innych zabudowań.
Otoczony był wysokim betonowym murem, przez co kontrastował z moim małym domkiem
i tym, do czego przywykłam  wolnością. Mieszkałam praktycznie na otwartej przestrzeni, wokół
ogród, łąki i pola, a jedynym ogrodzeniem był płot zbity własnoręcznie przez mojego tatę
z trzech poprzecznych desek. Na samo wspomnienie mojego domu ogarnął mnie smutek.
 Nie smuć się, Saro.  Eryk przyglądał mi się uważnie.  Wszystko będzie dobrze.
Zaufaj mi.
Jego słowa jedynie pogłębiły moją tęsknotę za domem i za Danielem. To były przecież
jego słowa, mojego Daniela.  Nie smuć się, zaufaj mi...  kołatało mi w głowie.
Dom Eryka był ogromny, wewnątrz musiało być pewnie ze dwadzieścia pokoi.
Zastanawiałam się, ile dzieciaków wziął pod opiekę. Mógł przecież otworzyć hotel i czerpać na
starość niezłe zyski. Co nim kierowało?
Weszliśmy do środka. Dom był urządzony gustownie, choć nieco staroświecko.
Dominowały antyki, a na podłodze leżały już lekko wysłużone perskie dywany. Wszędzie stały
świece, nie było sprzętów elektronicznych, a na każdej z komód znajdował się wazon ze
świeżymi kwiatami. Eryk zaprowadził mnie do salonu. Był ogromny, a jego wielkie okna
wychodziły na piękny ogród. Widok ten uspokoił mnie nieco, poczułam się jak w domu,
otoczona kwiatami i zielenią.
 Rozgość się, Saro. Pójdę do Marzanny, mojej żony, i porozmawiam z nią o tobie. Na
pewno wspólnie coś wymyślimy. Po prawej stronie, w korytarzu jest łazienka, możesz się
odświeżyć  powiedział i zostawił mnie samą w salonie.
 Jak cicho...  pomyślałam tylko. Gdzie ta cała młodzież? Niepokój znowu zawitał
w moim sercu. Siedziałam nieruchomo, wsłuchując się w ciszę panującą w domu. %7ładnego
telewizora, radia, komputera, a nawet telefonu. Jak oni żyją?  zastanawiałam się. Nagle z ogrodu
dobiegł mnie śmiech dziecka i kilka wesołych, rozbawionych głosów. Chciałam wstać i podejść
do okna, żeby zobaczyć, kto się tam tak dobrze bawi, jednak w tym samym momencie przyszedł
Eryk z żoną. Starsza pani dreptała za mężem, przypominając mi gejszę. To było jednak jedyne
podobieństwo do niskich Japonek, bowiem pani Dąbrowska była pulchną, dużą kobietą. Miała
oczy tak samo błękitne jak Eryk i równie roześmiane. Oboje wzbudzali zaufanie i sympatię.
Czułam, że są do mnie życzliwie nastawieni i chcą mi pomóc. Marzanna niosła tacę z zimnymi
napojami. Podeszła i podała mi szklankę, którą opróżniłam duszkiem. W ustach mi zaschło,
a upał sprawiał, że ubranie wręcz przykleiło mi się do skóry.
 Witaj, Saro. Jestem Marzanna.  Kobieta wyciągnęła rękę na powitanie.
 Dzień dobry  przywitałam się.
 Zaraz pójdę na policję i o wszystkim im opowiem. Zadzwonię też do twoich rodziców,
jeżeli będziesz tak miła i podasz mi ich numer telefonu. Widzisz sama, że u nas nie ma telefonu
ani innych wynalazków  stwierdziła z uśmiechem.  %7łyjemy w zgodzie z naturą i po prostu ich
nie potrzebujemy. Zresztą, jeżeli tylko na to pozwolisz i zostaniesz naszym gościem, sama się
o wszystkim przekonasz. Pomyślałam, że zapytam twoich rodziców, czy mogłabyś zostać u nas
parę dni. Czy miałaś jakieś szczególne plany na wakacje?
 Jechałam do babci  odparłam. Poczułam znużenie i trudno było mi zebrać myśli.
Zdziwiłam się trochę, ponieważ spałam kilka godzin w autobusie i nie powinnam być taka senna.
 Byłoby nam bardzo miło, gdybyś została u nas parę dni  powtórzyła Marzanna, a ja
miałam wrażenie, że jej głos dobiega do mnie gdzieś z oddali.  Wakacje dopiero się rozpoczęły,
więc pewnie zdążysz odwiedzić babcię. Co ty na to?
 Oj! Nie chciałabym sprawiać kłopotu!  mówiłam z trudem, bo oczy same mi się
zamykały.  Już tyle dla mnie zrobiliście. Nie chciałabym nadużywać waszej gościnności.
 Kłopotu!  Kobieta zaśmiała się perliście.  W naszym domu mieszka dwanaścioro
młodych ludzi w różnym wieku. Jedna osoba więcej to tylko miła odmiana dla wszystkich. To
naprawdę żaden kłopot! Wręcz przeciwnie, chętnie pokażemy ci, jak żyjemy, bo jesteś zapewne
przyzwyczajona do... hm...  szukała odpowiednich słów  nazwijmy to, konsumpcyjnego stylu
życia.
 Marzanno  przerwał jej nagle Eryk  Sara wygląda na zmęczoną. Może zaprowadzisz
ją do pokoju i zajmiesz się policją i rodzicami? Ja przygotuję dzieciaki na przyjęcie naszego
gościa.
 Dobry pomysł.  Klasnęła w ręce.  Więc zgadzasz się, Saro?  upewniła się jeszcze,
przyglądając mi się z ciekawością. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony