[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wysiadła Chloe. Była zachwycająca i promienna w swojej białej sukni.
Aliza i Izis podążały za nią. Mikołaj właśnie nadszedł i zbliżył się do grupy.
Colin wziął pod rękę Chloe, Mikołaj Izis, Chick Alizę i wstąpili na stopnie, a za
nimi podążali bracia Desmaret, Koriolan z prawej, Pegaz z lewej, zaś
Niewiniątka szły parami, ustawiając się na całej długości schodów. Zakonnik,
Kościelniak i Sfajcar uporządkowawszy instrumenty skracali sobie czas
oczekiwa-nia tańcząc rondo.
Na podeście Colin i jego przyjaciele wykonali kilka skomplikowanych
figur i ustawili się tak, że znalezli się od razu u wejścia do kościoła: Colin z
Alizą, Mikołaj z Chloe, potem Chick z Izis i wreszcie bracia Desmaret, lecz tym
razem Pegaz z prawej, a Koriolan z lewej. Zakonnik i jego poplecznicy przestali
się kręcić, stanęli na czele orszaku i wszyscy, śpiewając stary Chorał
gregoriański, ruszyli ku drzwiom. Przed wejściem Podsfajcarzy rozbili nad ich
głowami małą banię z kruchego kryształu wypełnioną wodą święconą i wplatali
im we włosy zapalone pręciki kadzidła, które płonęły żółtym płomykiem u
panów, a fioletowym u pań.
Przy wejściu do kościoła stały małe wagoniki. Colin i Aliza zasiedli w
pierwszym i natychmiast ruszyli. Wpadli do mrocznego korytarza, gdzie
zalatywało pobożnością. Wagonik mknął po szynach z gromowym łoskotem, a
muzyka rozbrzmiewała z wielką siłą. Na początku korytarza wagonik wyważył
jakieś drzwiczki, skręcił pod kątem prostym, a w zielonej poświacie pojawił się
Zwięty. Wykrzywiał się w okropnym grymasie i Aliza przytuliła się do Colina.
Pajęczyny muskały ich po twarzy, a do głowy przychodziły jakieś strzępy
modlitw; następną zjawą była Zwięta Panienka, a przy trzeciej, przedstawiającej
Boga, który miał pod-bite oko i kwaśną minę, Colin przypomniał sobie
modlitwę w całości i mógł ją wydeklamować Alizie.
Wagonik wyskoczył z ogłuszającym hukiem tuż pod samym chórem i
zatrzymał się. Colin wysiadł, zostawił Alizę, by mogła zająć swoje miejsce, i
czekał na Chloe, która też się wkrótce pojawiła.
Spojrzeli w głąb nawy. Kłębił się tam gęsty tłum. Wszyscy ludzie, którzy
ich znali, już czekali, słuchając muzyki i radując się z tak pięknej uroczystości.
Sfajcar i Kościelniak podskakując w swych wytwornych szatach pojawili
się, wyprzedzając Zakonnika, który prowadził Piskuba. Wszyscy powstali, a
Piskub zasiadł w wielkim aksamitnym fotelu. Szuranie krzeseł po posadzce było
niezwykle melodyjne.
Nagle muzyka ucichła. Zakonnik klęknął przed ołtarzem, tryknął trzy razy
głową o podłogę, a Kościelniak ruszył ku Colinowi i Chloe, by ich zaprowadzić
na właściwe miejsce, zaś Sfajcar ustawił Niewiniątka po obu stronach ołtarza.
W tym momencie w kościele zapanowała głęboka cisza, a ludzie wstrzymali
oddechy.
Zewsząd jasne światła wysyłały wiązki promieni, które odpryskiwały się
na złoceniach we wszystkie strony, a szerokie fioletowe i żółte pasma nadawały
nawie wygląd odwłoka olbrzymiej leżącej osy, widzianej od wewnątrz.
Gdzieś w górze muzykanci rozpoczęli swoje pienia. Obłoki przepływały.
Pachniały kolendrą i górskimi trawami. W kościele było ciepło i każdy czuł, jak
otula go błoga, przytulna atmosfera.
Klęcząc przed ołtarzem na dwóch pacierznikach przykrytych białym
aksamitem, Colin i Chloe czekali trzymając się za ręce. Zakonnik stojąc przed
nimi wertował zaciekle wielką księgę, bo zapomniał formułki. Od czasu do
czasu odwracał się, żeby rzucić okiem na Chloe, której suknia bardzo mu się
podobała. Wreszcie przestał przewracać karty, podniósł się i dał ręką znak
dyrygentowi, który zaatakował uwerturę. Zakonnik nabrał powietrza i rozpoczął
odśpiewywanie ceremoniału, a wsparcia udzielało mu jedenaście zapchanych
trąbek, grających unisono. Piskub drzemał cichutko, wspierając się na pastorale.
Wiedział, że i tak go obu-zą, gdy przyjdzie kolej na jego śpiewy.
Uwertura i ceremoniał były oparte na klasycznym temacie bluesowym.
Przy Przyrze-czeniu Colin zażyczył sobie, aby odegrano utwór Duke'a
Ellingtona ze starej, znanej melodii Chloe.
Na wprost Colina, przyczepiony do ściany, wisiał Jezus na wielkim
czarnym krzyżu. Wyglądał na zadowolonego z zaprosin i patrzył na całą
imprezę z zainteresowaniem. Colin trzymał Chloe za rękę i mętnie się uśmiechał
do Jezusa. Był trochę zmęczony. Ceremonia drogo go kosztowała, pięć tysięcy
dublezonów, ale cieszył się, że była udana.
Ołtarz tonął w kwiatach. Colinowi podobała się muzyka rozbrzmiewająca
w tym momencie. Tuż przed sobą zobaczył Zakonnika i rozpoznał melodię.
Wówczas zamknął powoli oczy, wychylił się nieco do przodu i powiedział:
 Tak
Chloe również powiedziała  Tak i Zakonnik uściskał im energicznie
prawice. Orkiestra rozegrała się w lepsze, a Piskub powstał, by wygłosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony