[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kochana! - powiedział. - Kochana!
- Kocham... cię! - wyszeptałam. - Kocham... cię!
Przytulił mnie mocniej i zapytał:
- Naprawdę, Samanto?
- Tak! - odpowiedziałam. - Jakie to wspaniałe...
niewiarygodne... ekscytujące!
Uniosłam głowę, a on znów mnie całował. Wydawało mi
się, że jego namiętne, gwałtowne pocałunki wyrywają z mego
wnętrza serce, by nim zawładnąć. Byłam częścią Dawida!
Czułam, że należę do niego, i zrozumiałam, że już żaden
mężczyzna nie będzie miał w moim życiu znaczenia. Po
dłuższym czasie, kiedy Dawid wciąż mnie całował, pieszcząc
moje włosy, osiągnęłam pełnię szczęścia.
- Ciągle nie mogę w to uwierzyć - powiedział. - Czy
naprawdę możesz przysiąc przed Bogiem, Samanto, że nigdy
wcześniej nikogo nie całowałaś?
- Nikogo! - odpowiedziałam. - Ach, Dawidzie, myślałam,
że będzie zupełnie inaczej.
- Czego zatem oczekiwałaś? - zapytał.
- Sama nie wiem - odrzekłam - ale nigdy nie sądziłam, że
będę czuła się... częścią ciebie, tak jak w tej chwili.
- Moja kochana - wyszeptał.
I znów mnie całował do utraty tchu, aż zaczęłam drżeć
całym ciałem.
Nie wiem, ile czasu spędziliśmy w samochodzie przed
pubem. Jedyne światło dochodziło z okien. Pózniej i ono
zgasło, i otoczyła nas prawie całkowita ciemność, tylko
gwiazdy błyszczały na niebie.
- Muszę cię odwiezć, Samanto - powiedział Dawid
smutnym, zawiedzionym głosem.
- Czy musimy... się rozstać? - spytałam naiwnie.
- Nie na długo, mój skarbie - odparł. - Jutro, jak ci
powiedziałem, jest piątek. Wymyślę coś, zostaw to mnie.
Raz jeszcze mnie pocałował, a pózniej oparłam głowę na
jego ramieniu, on objął mnie jedną ręką i pomknęliśmy do
Londynu.
Kiedy dotarliśmy do pensjonatu, odezwałam się:
- Nie chciałabym, abyś... wchodził. Moglibyśmy wtedy
stracić... coś... coś cudownego i cennego, co dzisiaj
odnalezliśmy.
- Nie zrobimy tego - szepnął Dawid. - Obiecuję ci.
Pocałował bardzo delikatnie najpierw moje usta, pózniej
oczy, czubek nosa i znów usta.
- Dobranoc, moja kochana! - powiedział. - Połóż się i śnij
o mnie.
- O kim innym miałabym śnić? - zapytałam.
- Nie wiem, lecz byłbym wtedy bardzo zazdrosny - odparł
Dawid, a w jego głosie ponownie zabrzmiała wesoła nuta.
- Kiedy cię znów zobaczę?
- O której kończysz pracę? Zastanawiałam się przez
chwilę.
- W piątek zazwyczaj wcześnie. - Przy odrobinie
szczęścia powinnam wrócić do domu kwadrans po piątej.
- Przyjadę po ciebie o wpół do szóstej - rzekł. - Zapakuj
trochę rzeczy na wieś.
- Na wieś! - powtórzyłam za nim. - Będzie wspaniale! Jak
cudownie wyrwać się z Londynu.
- Z tobą będzie cudownie gdziekolwiek - odparł. Znów
mnie pocałował, krótko i namiętnie, po czym wysiadł z
bentleya i podszedł, by mnie odprowadzić do drzwi.
- Dobranoc, najdroższa!
- Dobranoc, Dawidzie.
Chciałam mu podziękować za swoje szczęście i
powiedzieć, jak cudny i szczególny był dla mnie ten wieczór,
lecz nie znalazłam słów.
Weszłam po schodach do pensjonatu z uczuciem, że
unoszę się w powietrzu, a cały świat jest piękny, dobry i
doskonały.
Kiedy dotarłam do swojej sypialni, usiadłam na łóżku i
pełna wdzięczności dziękowałam Bogu za Dawida.
- Przypuśćmy - powiedziałam do siebie - że nigdy nie
spotkałabym go i nigdy nie zaznałabym miłości? Przypuśćmy,
że pozwoliłabym pocałować się jednemu z tych głupich
młodzieńców?
Miałam szczęście, niewiarygodne szczęście odnalezć
miłość, prawdziwą miłość, tak jak ufał papa. Pomyślałam, że
to może jego modlitwy wyprosiły dla mnie Dawida. Napiszę
do niego i jestem pewna, że się ucieszy.
Położyłam się i zaczęłam snuć plany. Wezmiemy ślub w
naszym małym kościółku". Kwiaty zakryją brzydotę jego
wnętrza. Zresztą każde miejsce, gdzie poślubię Dawida,
będzie dla mnie piękne. Zastanawiałam się, czy będzie
wypadało zaprosić lady Butterworth i mieszkańców wioski,
którzy znali mnie od dzieciństwa, ale nie miało to dla mnie
znaczenia. Dla mnie w kościele będzie istniała tylko jedna
osoba: Dawid. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony