[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja go zwyczajnie bawię. Bawiłem niegdyś publiczność, a teraz bawię jego.
Czy to jakieś przestępstwo?
Ponownie spróbowała się uwolnić i tym razem puścił ją. Wytarł rękę o
nogawkę szortów, tak jakby był niezadowolony, że jej dotykał. Byli już na plaży i
szli przed siebie tak szybko, jak tylko Lindsey mogła nadążyć.
Kilka nędznych sztuczek mruknęła niechętnie.
Kilka głupich piosenek i nie kończące się przekupstwo.
Przekupstwo?
Owszem. Lody, wideo, gry komputerowe i jakieś delfinowe dni...
To żadne przekupstwo. Ja tak żyję, do cholery! Sam się tym cieszę.
Uwielbiam tak żyć.
Uwielbiasz oczarowywać sobą innych. Uwielbiasz, jak mały patrzy na ciebie
tak, jakbyś był jakimś bóstwem. Mówię ci jeszcze raz: przestań nim manipulować.
O Boże! Myślałem, że jesteś ponad to. Wykrzywił się pogardliwie. Jesteś
zaborcza, nadopiekuńcza...
Stanowczo twierdzę, że taką nie jestem...
Stanowczo twierdzę... przedrzezniał ją. Jak rozumiem, ten dzieciak
powiedział dziś więcej zdań niż przez ostatni rok. Myślałem, że będziesz z tego
powodu szczęśliwa. Ale gdzie tam! To do ciebie niepodobne.
Zaklął i wcisnął ręce w tylne kieszenie szortów.
Lindsey, zaskoczona tymi zarzutami, przyglądała mu się z niepokojem.
Za problemy rozwojowe tego dziecka sama jesteś po części odpowiedzialna
ciągnął dalej, wojowniczo przekrzywiwszy głowę. Nie mówi, bo nie musi mówić.
Za dobrze go rozumiesz. Spojrzy na ciebie, a ty już wiesz, o co mu chodzi. Ze mną
ma inny układ. Podpuszczam go i prowokuję do tego, by mówił. I o to właśnie
jesteś zazdrosna.
Lindsey zatrzymała się i patrzyła na niego. Rozchyliła usta, ale nie potrafiła
wykrztusić ani słowa. Stała jak sparaliżowana.
Przestań mnie piorunować wzrokiem ostrzegł ją, wyraznie już
rozzłoszczony. Wczoraj już to podejrzewałem. A dziś dokładnie się temu
przyjrzałem. Jak mały coś ode mnie chce, to mnie o to pyta. A ciebie nie musi
pytać. Jesteś z nim idealnie zestrojona. Po co ma się niepotrzebnie wysilać? A
wobec mnie musi się na taki wysiłek zdobyć.
Lindsey uświadomiła sobie, że jej spojrzenie wyraża nie tylko złość, lecz
również żal i poczucie winy. To, co usłyszała, zaszokowało ją i zabolało, ale
uświadomiła sobie, że ten człowiek ma rację. Rzeczywiście, kochała to dziecko tak,
jakby jego umysł był częścią jej umysłu. Zawsze była dumna z tego, że tak
doskonale go rozumie. Może zbyt doskonale? Może brak dystansu, ignorancja i
pycha rzeczywiście wyrządzają dziecku krzywdę?
Ten Max może i jest wykolejeńcem i renegatem, ale naprawdę dokonał tego,
czego ona nie była w stanie. I zajęło mu to niecały dzień. Udało mu się wyciągnąć
chłopca z autystycznego stuporu i sprawić, że mały uśmiecha się, śmieje i paple o
byle czym jak najnormalniejsze w świecie dziecko.
Czuła, że łzy pieką ją w oczy. Odwróciła się od Maxa i przysłoniła usta dłonią.
Akurat była to zabandażowana, skaleczona ręka. Pomyślała irracjonalnie, że
ilekroć znajdzie się w pobliżu tego człowieka, to zawsze coś ją zrani. A przecież
nie może od niego teraz uciec. To nie fair.
Lindsey? odezwał się tym swoim szorstkim głosem Max. O rany! Co ja
znowu takiego zrobiłem?
Poczuła, jak jego dłonie, ciepłe i pewne, spoczęły na jej ramionach. Obrócił ją
ku sobie. W jego oczach zwykle roześmianych i wesołych dostrzegła troskę.
Zdumiało ją to. Próbowała odwrócić od niego wzrok, ale ujął ją pod brodę i uniósł
jej twarz do góry. W chwilę potem objął ją drugą ręką i przyciągnął do siebie.
Zdawało się, że ostatnią rzeczą, której pragnęła, było wsparcie się o niego, ale
jakoś, sama nie wiedząc dlaczego, pozwoliła się przytulić.
Był wysoki, masywny, silny. I w tym momencie udało mu się stworzyć
wrażenie, że można na nim polegać. Szukała jakiegoś azylu, a on jej ten azyl
oferował.
Zdała sobie nagle sprawę z tego, jak bardzo jest emocjonalnie wyczerpana. I to
nie tylko emocjami kilku ostatnich, burzliwych dni. I nawet nie tym, co przeżyła
przez te osiemnaście miesięcy, jakie upłynęły od śmierci Jerry'ego choć były to
okropne miesiące.
Nie pomyślała, przytulając twarz do tej wstrętnej, nie zapiętej koszuli Maxa.
Przez lata żyła zmartwieniami. Nieudane małżeństwo, nieodpowiedzialny mąż,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- schemeevtnpicaxx
- antygona
- Krzysztof śÂroda Podróśźe do Armenii i innych krajów (2012r.)
- Christie Agatha Niedziela na wsi
- Dav
- Swami_Krishnananda The_Chhandogya_Upanishad
- Fiedler Arkady Ryby spiewali w Ukajali
- Baldur's Gate Philip Athans
- 004. BBY 3954 Old Republic Revan
- Hilary Cole OszośÂomienie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jungheinrich.pev.pl