[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dlatego współczułam pani S. Pomyślałam, że nie ma nikogo, kto by ją
kochał i dlatego postanowiłam posłuchać jej przez chwilę. - Ginny
skręciła krótki, sterczący kosmyk włosów. - Rozumiesz, nie miałam
wtedy nic lepszego do roboty. Naprawdę. Z pisaniem na maszynie radzę
sobie już niezle. Miałam wszystko napisane, zanim kazałaś mi
dokończyć.
- To miło z twojej strony, że byłaś taka uprzejma dla pani Svyha,
Ginny. I cieszę się, że nauczyłaś się szybciej pisać na maszynie.
Powinnam cię lepiej obserwować, a nie z góry zakładać, że... - Jane
zamilkła i gestykulowała bezradnie. - Przepraszam, Ginny.
Dziewczyna czuła się niepewnie, lecz Jane dostrzegła, że twarz jej
rozmówczyni rozpogodziła się nieco.
RS
52
- Tak? Och... jeśli naprawdę zamierzasz się rozchmurzyć...
Zobaczymy, jak to będzie. W porządku, chyba mogę teraz odejść? Muszę
porozmawiać z Wilderem.
Ginny skierowała się do drzwi. Jane skinęła głową.
- Oczywiście. Cieszę się, że mnie wysłuchałaś, Ginny. Dziewczyna
stanęła w progu i odwróciła się do Jane.
- Pewnie. Zresztą lepsze już to niż robienie porządków w kuchni w
zupełnej ciszy, tak jak zawsze bywało, gdy wypadł nam wspólny dyżur.
Do zobaczenia pózniej!
Ginny zakręciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami.
Jane złożyła szmatkę i umyła zlew, potem ciężko oparła się łokciami o
blat, rozkoszując się chłodem jego powierzchni. Udało jej się
przeprowadzić trudną rozmowę z Ginny. Gdyby mogła jeszcze dojść do
porozumienia z Wilderem. Wyrażając w myśli owo życzenie, wiedziała,
że nie będzie to wcale łatwe. Ich stosunki zbyt się skomplikowały. Nie
tylko z winy Wildera, ale i z jej własnej.
Miał całkowitą rację, co do ognia, który spalał ich oboje. Czuła ten
ogień. A mimo to, w przeciwieństwie do Wildera, bała się oddać cała
nowemu uczuciu. Ich osobowości różniły się od siebie zasadniczo. Mieli
także zupełnie inne doświadczenia życiowe. Wilder nie mógł wiedzieć,
jakie do tej pory było jej życie. Naprawdę nie mógł? Wyglądało na to, że
jest dobry w ocenie ludzi i odgadywaniu powodów, dla których są tacy, a
nie inni. Jane była jednocześnie przerażona i zafascynowana Wilderem.
Zgasiła światło nad zlewem i wyszła na korytarz. Przez kilka chwil
stała pod drzwiami gabinetu, wsłuchując się chciwie w głośny śmiech
Wildera i Ginny. Poczuła zakłopotanie, przypomniawszy sobie nagle
pewien epizod z dzieciństwa.
Któregoś popołudnia próbowała przyłączyć się do matki i jej
przyjaciela, którzy siedzieli na kanapie, żartując i zaśmiewając się.
Mężczyzna miał na imię Fred. Podniósł wzrok na Jane i powiedział:  O
kurczę, Marjorie, dzieciak nie śpi. Lepiej zrób coś z tym".
Odpowiedz matki wciąż brzmiała w uszach Jane:  E tam, Fredziu, nie
zwracaj na nią uwagi. Panna Schludna i Poprawna nie wie, co to dobra
zabawa".
 Może nadal nie wiem - pomyślała Jane. - Może kiedy teraz wejdę do
gabinetu, Wilder i Ginny po prostu zamilkną. Jeszcze nie jestem gotowa
na takie ryzyko". Powoli wyprostowała się i skierowała do swojego
pokoju. -  Ale już niedługo będę gotowa. Mam dosyć stania z boku i
przyglądania się."
RS
53
Przez następne trzy dni udało się Jane przekonać właściciela Doule
Dip Ice Cream Plant, że jego pracownica nie zajmuje się niczym, co
mogłoby wskazywać na sabotaż, a poza tym prowadzi leniwy, beztroski
tryb życia. Jane przekazała dokładne, udokumentowane fotografiami
sprawozdanie, nad którym długo wcześniej rozmyślała. Wreszcie klient
przyznał, ze jego podejrzenia okazały się bezpodstawne.
Jane wróciła do agencji podniesiona na duchu zakończeniem nudnego
śledztwa i niemałym czekiem za usługi.
Weszła lekko do biura i natknęła się na Wildera, który dokądś
telefonował. Nieobecność Ginny wydała jej się podejrzana.
- Wyglądasz jak kot, który właśnie zjadł śmietankę. O co chodzi,
Walker? Też czujesz wiosnę w powietrzu?
- Tak, ale jest coś jeszcze lepszego. Otrzymałam pełne wynagrodzenie
za sprawę, którą się zajmowałam. - Jane zawadiacko pomachała mu
czekiem przed nosem.
- Gratuluję. - Uśmiechnął się szeroka
- Dzięki. Te pieniądze powinny pomóc nam wygrzebać" się z długów.
Martwi mnie nasza sytuacja finansowa. Gdzie jest Ginny? Chcę jej
pokazać, jak się księguje przychody.
Wilder chrząknął.
- Och, posłałem ją w pewnej sprawie. A poza tym ona już wie, jak się
prowadzi księgi. Pokazałem jej wczoraj wieczorem. Teraz jest w banku i
składa tam spory depozyt
Jane zmarszczyła brwi.
- Depozyt?
Wilder wpatrywał się w nią uważnie.
- Tak. Wczoraj zapłacono mi za sprawę, którą prowadziłem na
zlecenie policji. Pomogłem im wytropić pewnego świadka.
Jane przypuszczała, że sprawa, którą zajmował się Wilder, była o
wiele ciekawsza niż rzekoma kradzież przepisu na lody Double Dip. Nie
sądziła jednak, by miał do czynienia z poważnym przestępstwem.
Doznała uczucia zazdrości.
- A jak to się stało, że właśnie tobie trafiła się tak ważna sprawa? -
spytała niewzruszonym głosem.
Wilder zapalił cygaro i oparł się o biurko.
- Cóż, po pierwsze, tak się złożyło, że byłem tu, gdy zadzwoniła
policja. Facetowi zależało, by ktoś jak najszybciej wykonał dla niego tę
robotę. Po drugie, to zadanie zlecił nam stary kumpel mojego ojca, więc
RS
54
miałem informacje z pierwszej ręki. Ten biznes w wielu aspektach
przypomina każdy inny. Czasem wiele zależy t od tego, kogo znasz.
Wilder, mimo wszystko, wyglądał na nieco skruszonego. Jane nie
potrafiła zakwestionować logiki, którą się kierował. Nie mogła też
oskarżyć go tym razem, że postąpił nie fair, zagarniając dla siebie
smaczniejszy kąsek. Mogła jednak i chciała zaspokoić swoją ciekawość.
- Czy robiłeś coś naprawdę ważnego dla policji? Wypuścił z ust obłok
dymu. Nie spuszczał oka z jej twarzy.
- Tak. Sądzę, że tak. Facet, którego śledziłem, jest byłym członkiem
mafii.
Jane wyraznie zaniepokoiła się tym, co usłyszała. Jej zawodowa
zazdrość zniknęła równie szybko jak dym z cygara Wildera.
- Mafii! Dobry Boże, przecież to było niebezpieczne! Mogli cię zabić, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony