[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Coś mi się zdaje, że o biurkach mógłby pan rozmawiać nieskończenie!
– A tak! – zaczepnie potwierdziła Zośka. – Wujek nie tkwi tylko w księgach
buchalteryjnych, ale czasem zagląda i do innych!
– Brał nawet udział w telewizyjnym quizie o biurkach! – no, tym razem chyba Jacek
przesadził! Blondynka już się nie odezwała, a tylko starsza pani powiedziała zimno:
– No cóż, skoro jest pan takim znawcą, to proszę łaskawie samemu rozejrzeć się po
naszych zbiorach.
Co było robić? Zaczęliśmy przegląd antykwariatu od drugiego pomieszczenia. Było tam
kilka ładnych sekretarzyków, zwanych ongiś sekreterami. Ich styl wskazywał na bidermeier;
podejrzewałem jednak, że większość była falsyfikatami z końca XIX wieku. Mimo to
niektóre z nich były bardzo ładne z tą swoją nadbudową pełną rozmaitych skrytek i szufladek.
Marzyłem, żeby mieć coś takiego w swoim domu, nawet falsyfikat! Lecz i one były zbyt
drogie na moją kieszeń urzędnika.
Opodal stało kilka mebli gdańskich, z których szczególną uwagę przyciągało krzesło o
wysokim oparciu oraz kanapa i kufer. Krzesła Chipendale były takie sobie, natomiast krył się
między nimi prześliczny stoliczek do gry w karty, wykonany z mahoniu i intarsjowany
hebanem i drewnem różanym.
Zgromadzenie mebli w pierwszym salonie stanowiło dość niemiłą mieszankę stylów.
Rokoko, empire, wspomniany już renesansowy kabinet, wyglądające na romańskie krzesło.
Udający wielkie zainteresowanie przegląd mebli przerwało mi wypowiedziane dość
ostrym tonem pytanie starszej z pań:
– A właściwie jakiego mebla pan szuka?
– No cóż – odparłem zmieszany – jak już siostrzenica mówiła, z czym zresztą zgodziła
się pani koleżanka, chciałbym się zdać raczej na urok jakiegoś mebla, niż na jego
przynależność do konkretnego stylu... – i nagle, ten już tyle razy wspominany duszek czy też
chochlik zapalił mi iskierki w oczach:
– Ale przyznam się, że najbardziej odpowiada mi bidermeier. Marzyłby mi się jakiś fotel
w tym stylu. Słyszałem, że są bardzo wygodne. Chciałbym też, aby był fornirowany jasnym
drewnem. Najlepiej z motywami roślinnymi. Taki pogodny mebelek pasowałby mi bardzo do
jasnego salonu. Niestety, akurat takiego fotela u pań nie widzę.
– Przykro mi – skinęła głową antykwariuszka, jakby na przekór temu gestowi i słowom
wzruszając ramionami. – Będzie pan musiał poszukać u konkurencji...
– Ale przecież panie mają krzesło romańskie! – nie dawałem za wygraną.
Spojrzała na mnie z wyraźną już niechęcią:
– Tam stoi, pod oknem. Jednak... – stłumiła jakieś słowa – to pański wybór!
Faktycznie, pod oknem stało krzesło wyglądające na romańskie. Mówię „wyglądające”,
krzesła romańskie bowiem są wielką rzadkością. Tak naprawdę to w swoim życiu dokładnie
obejrzałem tylko jedno romańskie krzesło z kościoła w Aspo.
Podszedłem do wskazanego mi mebla i wtedy usłyszałem głos blondynki:
– Coś pan kręci, drogi panie: raz bidermeier, raz gotyk. To marzy się panu wygoda fotela,
to znów chce pan cierpieć męki siedzenia na romańskim krześle, równie przytulnym, jakby
wykuto je z marmuru, prostopadle łącząc siedzenie z oparciem!
Błękitne, duże oczy lśniły kpiąco. Nie było sensu dalej udawać. Podjąłem walkę!
Powolutku obszedłem krzesło i pstryknąłem lekceważąco w jego dumne oparcie.
– To ma być romańskie krzesło? Owszem, nie przeczę, wykonano je w tym stylu. Ale
sprzedawać je jako oryginał? Proszę pani?!... – zawiesiłem złośliwie głos.
Starsza dama aż podskoczyła do mnie:
– Co też pan mówi! Nasze meble oceniają znakomici rzeczoznawcy. Zresztą, Joanna,
moja córka, studiowała historię sztuki i specjalizowała się w meblarstwie!...
Zły duszek rozszalał się we mnie:
– Może i studiowała, ale czy ukończyła? – zerknąłem na blondynkę.
Odpowiedziała jasnym i – na Boga! – znów kpiącym spojrzeniem.
„Już ja cię pouczę, niedouczona studentko!” – zakrzyknąłem w duchu, a głośno, słodkim
głosem, rozpocząłem pouczającą przemowę: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony