[ Pobierz całość w formacie PDF ]
światło żarówki palącej się na podwórzu jakiejś samotnej zagrody na wysokiej skarpie.
Płynąłem nieomal po omacku i o mało nie uderzyłem wehikułem w drewniany
pomost. Przybiliśmy do niego, zacumowaliśmy obok czyjejś łodzi motorowej. Potem
pobiegliśmy po deskach pomostu, który ciągnął się przez bagna i jakieś rozlewisko aż do
suchej łąki.
Przed nami przesunęły się światła samochodu jadącego szosą na wysokiej skarpie. To
była szosa z Jerzwałdu do Susza.
Mgła rozpościerała się tylko nad jeziorem. Na wysokości skarpy siny tuman urywał
się jak nożem ucięty. Przy asfaltowej szosie było widniej, na drodze pełzały jeszcze
resztki amarantowych promieni słońca, które zniknęło za lasem. Natomiast pole, łąki,
pomost i jezioro - wszystko zapadło w mroku. Wchodząc na szosę mieliśmy wrażenie,
jakbyśmy wychynęli z szarej piany.
131
Nasze buty zadudniły po betonowym moście. Zobaczyliśmy, że szosa zakręca i ginie
w czarnej ścianie lasu.
I nagle w głuchy odgłos naszych kroków wdarł się czyjś krzyk. Ktoś wołał
rozpaczliwie. Potem wrzask kilku głosów rozszedł się po polach i odbił echem w
pobliskim lesie. Domyśliliśmy się: chłopcy dopadli Romana na krzyżówce.
Rozpaczliwy krzyk powtórzył się. Ktoś biegł ku nam, a za nim goniła gromada
wyrostków. Nie widzieliśmy ich, bo znajdowali się jeszcze za zakrętem szosy. Ale po
chwili już wyłonili się z mroku. Najpierw Roman. Biegł szybko, dysząc ciężko i
powtarzając: O Boże, Boże, oni mnie zabiją.
Za nim pędziło trzech chłopaków.
Odległość między Romanem a ścigającymi wciąż się kurczyła. Rozstawiliśmy się na
całą szerokość szosy. Pole po lewej stronie odgradzały druty kolczaste, bo był tam
paśnik dla bydła. Również po prawej stronie rozciągało się ogrodzenie z żerdzi. Roman
nie mógł uciec w bok, musiał wpaść w nasze ręce.
Dojrzał nas. Na krótki moment zwolnił, jakby zastanawiał się, co zrobić. Lecz łoskot
pogoni za jego plecami nie pozostawił mu wyboru. Tylko w nas widział swoje ocalenie.
Zatrzymał się trzy kroki przed nami.
- Ratujcie mnie... - skamlał. - Oni mnie zabiją! Ja chcę się oddać w ręce milicji.
Wyszarpnął z kieszeni plik banknotów.
- Oddam pieniądze... Wezcie je - wyciągnął ku ścigającym dłoń z pieniędzmi.
Banda zatrzymała się o kilkanaście kroków od nas. Staliśmy tak naprzeciw siebie, a
między nami Roman, trzęsący się ze strachu i bełkoczący:
- Ja chcę na milicję... Musicie mnie oddać milicji... Oni chcą mnie zabić...
Nie można było długo zwlekać z podjęciem decyzji. Chodziło przecież o to, żeby nie
doszło do ogólnej bójki.
- Dobrze - powiedziałem do Romana. - Zaprowadzimy cię na milicję.
Teraz wystąpił Lisia Skórka.
- My go sami oddamy milicji - rzekł - i opowiemy wszystko, jak było. To łajdak.
Wszystkich oszukiwał i okradał. Nas też, swoich kumpli.
Drugi chłopak dorzucił.
- Niech nas wszystkich zamkną. Chcemy świadczyć przeciw niemu i powiedzieć, jak
było naprawdę. To on namówił nas do kradzieży łódki. To on nożem porwał żak na
jeziorze...
Czułem, jak rośnie we mnie coraz większa pogarda dla nich wszystkich. %7łałosna była
ich gotowość zwalenia całej winy na swego dotychczasowego przywódcę. Gdyby
przyszedł z pieniędzmi i jedzeniem, uważaliby go za bohatera i nie mieliby skrupułów,
aby dalej kraść i rozbijać się po biwakach.
Ależ przecież miał w sobie coś symbolicznego fakt, że właśnie oni sami chcieli oddać
Romana w ręce milicji.
Usłyszałem pełen niechęci głos Marty:
- Tu obok jest leśniczówka z telefonem. Niech któryś z was pójdzie tam i zawiadomi
milicję.
Lisia Skórka już obrócił się na pięcie, aby wykonać rozkaz Kapitana Nemo. Ale
okazało się to niepotrzebne. Na szosie od strony Susza zajaśniały światła
samochodowych reflektorów, a po kilku sekundach stanął przy nas milicyjny radiowóz.
Okazało się, że z Siemian zadzwonił ktoś na milicję i poinformował, że we wsi kręci się
132
chłopak z bandy. Powiadomiono również milicję, że potem chłopak poszedł kamienistą
drogą w stronę Jerzwałdu, przyjechali, aby zaskoczyć go na drodze.
Teraz, przez radiotelefon, wezwano z Susza drugi samochód, który miał zabrać całą
grupkę chłopaków. Roman błagał milicjantów, żeby go puścili. Przysięgał, że z bandą
nie miał nic wspólnego, że znajduje się pod opieką wędkarzy z jachtu, a tutaj zjawił się
tylko przypadkiem.
Nie chciało nam się słuchać jego kłamstw. Zarządziłem odwrót. Rozumieliśmy, że
sprawa, która rozegrała się na szosie, będzie miała swój dalszy ciąg. Ale dla nas była ona
już skończona.
Zanurzyliśmy się znowu w nadbrzeżną mgłę. Z trudem odnalezliśmy drewniany
pomost przez rozlewisko.
- A jednak szkoda, że nie obejrzałem tej mapy... - powiedziałem, gdy sadowiliśmy się
w naszych statkach.
Krogulec przeciął całą sprawę jednym machnięciem ręki.
- Pan ciągle o tej mapie łowisk. Najważniejsze, że rozgromiliśmy bandę i od tej pory
nad jeziorem zapanuje spokój. Jutro zdam relację kronikarzom obozowym, niech dopiszą
w kronice nowy rozdział.
- A w każdym rozdziale powinno się opiewać chwałę i bohaterstwo druha Krogulca -
zachichotał Baśka.
- Ty myślisz, że ja to robiłem dla sławy? - oburzył się Krogulec. - Jestem
zwolennikiem sprawiedliwości. Postanowiłem w przyszłości studiować prawo. Zostanę
prokuratorem.
Jezioro wciąż okrywała gęsta mgła, którą z trudem przebijały światła moich
reflektorów. Potem zerwał się leciutki wiatr i zaczął rozganiać mgłę. Zbijała się ona w
słupy i ściany, chwilami odnosiliśmy wrażenie, że płyniemy przez salę jakiejś ogromnej
budowli. Był to widok fascynujący, tym bardziej że wysoko nad głowami niebo
pozostawało bezchmurne, świecił księżyc i jego promienie jak gdyby strugami
rtęciowego blasku spływały po słupach i filarach mgły.
Po powrocie do obozu zdałem dokładną relację z wyprawy Bronce i Frankowi.
Przyjęli ją w milczeniu. Dopiero po kolacji Franek przysiadł się do mnie.
- Wiem, że to ja jestem temu wszystkiemu winien. To ja zorganizowałem tę bandę. Ja
ją tu sprowadziłem. A teraz oni odpokutują, a ja może uniknę kary. Czy myśli pan, że to
sprawiedliwie?
- Zgadzam się, że zrobiłeś wiele złego - powiedziałem. - Ale w pewnej chwili
spróbowałeś zmienić się na lepsze.
- A oni? Nie zrobiłem nic, żeby ich uratować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- 63. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 63 Mumia Egipska
- 17 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- PS39 Pan Samochodzik i Wynalazek InĹźyniera Rychnowskiego Olszakowski Tomasz
- Cykl Pan Samochodzik (53) Gocki ksiÄ ĹźÄ Sebastian Miernicki
- Cykl Pan Samochodzik (15) Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki
- (16) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja KrĂłlewiec
- 61 Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ...zakladnicy
- Nienacki Zbigniew 10 Pan Samochodzik i Fantomas
- Cooper McKenzie [Club Esoteria 06] His Beck and Call Girl [Siren Allure] (pdf)
- Carol Lynne [Cattle Valley 06] Out of the Shadow (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- hadwao.keep.pl