[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ten czekał pod drzwiami pałacu... Rzecz jednak w tym, że od siedemnastej trzydzieści aż do
kolacji gawędziłem z personelem w kuchni pałacowej, a był przy tym także pan kustosz.
Właśnie szedłem do pana, gdy w sieni spotkałem Stokrotkę wyjaśnił kustosz.
I rzecz w tym rozmyślał dalej policjant że rozmawiając z personelem miałem na oku
frontowe drzwi. Drzwi zaś od ogrodu są zamknięte, a klucz od nich mam od wczoraj w
kieszeni.
Pomija pan zupełnie możliwość, że kradzież nastąpiła w momencie, gdy siedzieliśmy
już przy kolacji rzekł mistrz Nataniel. A wówczas my jesteśmy poza wszelkimi
podejrzeniami.
Ale ta możliwość właściwie odpadała. Kradzież została bowiem ujawniona o godzinie
osiemnastej piętnaście, w dziesięć minut od rozpoczęcia kolacji. Dziewczęta kuchenne
przebywały w kuchni, a wraz z nimi byli Walenty i Józef. Kuchnia przylega do jadalni i drzwi
z kuchni do jadalni były otwarte przez krótki czas nakrywania do stołu. Ci z kuchni widzieli
dokładnie nakrywających do stołu i odwrotnie. Nikt z personelu nie oddalił się ani na krok
poza obręb kuchni i jadalni. Potem w czasie kolacji około osiemnastej piętnaście, na prośbę
jednej z dziewcząt kuchennych, Walenty i Józef poszli do biblioteki, aby przynieść brudne
filiżanki. Zauważyli brak zegara i natychmiast przybiegli do kuchni zawiadamiając o
kradzieży i wywołując z jadalni kustosza.
Pozostają trzy ewentualności powiedział policjant. Jeśli przyjąć, że kradzieży
dokonał ktoś z państwa, to mógł to zrobić jedynie między siedemnastą pięćdziesiąt pięć a
osiemnastą pięć. W ciągu dziesięciu minut. Jeśli złodziejem jest ktoś z personelu, to miał czas
od osiemnastej pięć do osiemnastej piętnaście. Również dziesięć minut. Trzecia
ewentualność: zegar ukradł ktoś, o którego bytności w tym pięknym gmachu nie wiemy. Ale i
on miał do wyboru te dwa razy po dziesięć minut!
Duch Nieborowa. Radziwiłł. Od dawna go o to podejrzewam! zaśmiał się Kostia.
Wtedy komisarz Kolec niespodziewanie wybuchnął:
I co ja mam z tym wszystkim i z wami robić?! Skąd ściągnę ekipę po nocy? Kto mi ją
da dla głupiego zegara?! A może przyślą pluton mundurowych, żebym miał kim obstawić
pałac, zanim go przeszukam? Przeszukam po raz trzeci!
Wydał mi się sympatyczny w swej gniewnej rozpaczy. Ale milczałem jak inni.
Przepraszam powiedział po chwili Kolec, ocierając czoło. Ale naprawdę mam dosyć
tych tajemniczych zniknięć prześladujących pałac. Nawet mnie, gdy byłem tu jeszcze z
nadkomisarzem Parzydełko, zniknęło głupie szkiełko od zegarka...
Czy to pańska własność? Nataniel sięgnął do kieszonki kamizelki i wydobył szkiełko.
O tak, tak! Dziękuję serdecznie! rozchmurzył się nieco oficer. Mam stary,
nietypowy czasomierz i zawsze, jak coś z nim się stanie, to mam kłopoty ze znalezieniem
odpowiedniego szkiełka...
Podzieliliśmy radość policjanta z odzyskanej zguby, ale wszyscy, chyba wraz z nim
samym, mieliśmy świadomość, że dotychczasowe śledztwo nic nie dało.
Jedno było pewne: złodziej jest mieszkańcem pałacu lub przynajmniej jego wspólnikiem.
Oj, niemiło nam było, niemiło, gdy rozchodziliśmy się do swych pokoi. Ręczę, że
każdego, a przynajmniej większość z nas, trapiła myśl: Co też zginie dzisiejszej nocy?
Pożegnałem się z dziwnie oziębłym Natanielem. Ale darowałem mu ten chłód, pomny na
zaskakujące wyznanie Stokrotki. Niby dlaczego to mistrzowie mieliby być wolni od
zazdrości?
Zapaliłem lampę na stole w mym pokoju i zasiadłem, jak sobie obiecałem solennie, do
pracy przerwanej kolacją i przesłuchaniem. Wzrok jednak umknął mi znad kart papieru ku
rysunkowi Berezowskiej, na którym rozparty globus zdawał się kpić z moich wysiłków
rozszyfrowania sulejowsko-nieborowskich zagadek: Spójrz na mnie, przyjrzyj się
dokładnie... Czyż nie jestem Ziemią?
Wspomniałem Trzech Urwisów, którzy tak by się teraz, nocą, w Nieborowie przydali!
Następnie przypomniałem sobie sukcesy w walce ze złodziejami dzieł sztuki samochwalczo
może, ale skutecznie, bo zaraz zrobiło mi się cieplej na sercu. A gdy jeszcze doszła do tego
świadomość, że jest tu ze mną zbrojny w swój niepospolity umysł mistrz Nataniel, poczułem
się spokojny, jakby to nie mnie posądzano przed kilkoma godzinami o uwodzenie niewinnych
panienek i jakbym nie ja był jednym z kilku podejrzanych o kradzieże w nieborowskim
pałacu.
O Czarnej Milady starałam się nie myśleć, co mi się nawet udawało. Wspomniałem
ciepło profesora Pronobisa. A tajemniczy kusznik? Ee! Rację miał Nataniel mówiąc, że gdy
się ma nowoczesną kuszę z laserowym celownikiem, to nie pudłuje się strzelając przez wąską
uliczkę! Chyba, że strzelec jest ostatnim patałachem. Ale w takim razie po co wydawałby
kupę forsy na tak drogi sprzęt? Byle zbiry za parę groszy załatwiłyby mnie na amen! A potem
podrzucenie bełtu od kuszy na stół? Jasne, że chodzi o przestraszenie mnie. Ale to się nie uda!
I tak rozmyślałem, aż przyszła pora, żeby powiedzieć sobie samemu prawdę:
Tomaszu! Siedzisz tu i udajesz zamyślonego, bo czekasz północy. Najwyrazniej masz
ochotę na spotkanie z nieborowskim duchem! A kiedyż go szukać, jak nie z wybiciem
dwunastej? Mnicha to czy świeckiego człowieka dusza, ale... Jarek jest zbyt mądrym i
trzezwo myślącym chłopakiem, żeby przestraszyć się byle cienia! Zresztą nie przestraszył się,
a tylko spostrzegł podobieństwo zjawy do oszusta z Sulejowa.
Jednym słowem: duch czy nie duch, warto sprawdzić, kto nocą lubi wędrować
pałacowymi korytarzami!
Zbliżała się północ. Cichutko otworzyłem drzwi i wymknąłem się na korytarz...
Powoli, starając się stąpać jak najciszej, ruszyłem przed siebie w nikłym świetle nocnych
lamp. Pożałowałem nawet, że nie mam latarki, która mogłaby się przydać przy penetracji
pałacowych zakamarków. Jedne po drugich mijałem drzwi pokoi, zza których nie dobiegał
żaden głos...
O, przepraszam, gdy doszedłem do pokoju Grzegorczyka usłyszałem wyrazne chrapanie.
Przygotowany na spotkanie z wysłannikiem zaświatów lub gotowym na wszystko przestępcą,
uśmiechnąłem się tylko...
Nagle w załomku korytarza prowadzącym ku schodom dostrzegłem cień mniszego
kaptura!
Ech, żebym wtedy dalej się skradał! Ale ja popędziłem, nie zwracając uwagi na stukot
moich butów.
Mnich zniknął.
Szukałem to tu, to tam; zaglądałem za firany i kotary. Próbowałem, czy drzwi od jadalni i
palarni są zamknięte. Podbiegłem do drzwi biblioteki i wtedy...
I wtedy usłyszałem z niej melodyjne dzwonienie...
Zaginiony zegar oznajmiał północ!
Stanąłem jak wryty.
Nie, to może inny... wyszeptałem zdezorientowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- 63. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 63 Mumia Egipska
- PS39 Pan Samochodzik i Wynalazek InĹźyniera Rychnowskiego Olszakowski Tomasz
- Cykl Pan Samochodzik (53) Gocki ksiÄ ĹźÄ Sebastian Miernicki
- (16) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja KrĂłlewiec
- 06 Pan Samochodzik i Kapitan Nemo Nowe Przygody
- 61 Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ...zakladnicy
- Carol Lynne [Cattle Valley 17] Neil's Guardian Angel (pdf)
- Jeffrey Lord Blade 17 The Mountains of Brega
- Cykl Pan Samochodzik (15) Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki
- Nienacki Zbigniew 10 Pan Samochodzik i Fantomas
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jungheinrich.pev.pl