[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzbudzić ich zainteresowanie i dostarczyć im rozrywki.
Po powrocie przez Sieć do domu, Matt odrobił pracę domową, a potem zjadł obiad.
Dopiero wtedy ponownie wszedł do Sieci i sięgnął po wirujący czerwony pionek. Kiedy
program maski zaktywizował się, Matt przywołał wirtualne lustro, żeby się przekonać, jak
wygląda.
Co jest? Jakiś żart, czy co? Program Leifa przekształcił go w rysunkowego ludzika
naszkicowanego kilkoma kreskami - z rodzaju tych, którym za oczy służą dwie maleńkie
kropeczki, za usta zaś kreseczka. Matt, a właściwie ludzik zaczerwienił się ze wstydu.
Czy Leif naprawdę zamierzał udać się do klubu dyskusyjnego pod taką maską?
Matt zastanawiał się nad tym przez chwilę. Ludzik rzeczywiście dawał mu doskonałe
przebranie. A jeśli Leif się nie mylił, to przebranie powinno przyciągnąć uwagę innych. Matt
postanowił zaryzykować. No i co z tego, że może skończyć imprezę czując się jak ostatni
idiota? Zawsze może się odłączyć i nikt się nawet nie dowie, że to był Matt Hunter.
Spojrzał na siebie i zobaczył, że już nie jest czerwony. Wirtualną ręką sięgnął po
swoją złotą błyskawicę. Drugą ręką wziął czerwony pionek z zaprogramowanym adresem i
hasłem dostępu.
Podał prawie niedosłyszalnym szeptem komendę: - Wprowadź.
W szaleńczym pędzie podróżował po neonowym miejskim krajobrazie Sieci, kierując
się na nie odkryte przez niego dotąd obszary. Wirtualne budynki były tu swobodniej
rozplanowane, ponieważ otaczały je strefy ochronne. Matt dopiero w pewnym momencie zdał
sobie z tego sprawę. Niewątpliwie ich twórcy solidnie przyłożyli się do projektów. Przemknął
obok czegoś, co wyglądało jak neonowy cmentarz i świecąca kopia zamku Drakuli. Wreszcie
zatrzymał się przed czerwono-złotą bramą i stanął oko w oko z olbrzymią postacią
pozbawioną rysów twarzy. Szybko podał poznane wcześniej hasło. Nie miał specjalnej ochoty
dowiadywać się, jak ta groźna świetlna postać rozprawia się z intruzami.
Świecący dozorca błysnął i przemienił się w wysokiego chudego mężczyznę ubranego
w staromodny smoking - wyglądał dokładnie tak jak kierownik sali w bardzo drogiej
restauracji.
- Proszę za mną, sir lub madam. - Matt zauważył, że maitre d’hotel mówi z
francuskim akcentem.
Wszedł przez bramę i znalazł się w pomieszczeniu, z rodzaju tych, które do tej pory
widywał jedynie w holo. Znalazł się w przestronnej sali umeblowanej w stylu ostatnich lat
XIX wieku. Wyglądało na to, że wszystko jest czerwone albo złote - czerwona satynowa
tapeta, luksusowe czerwone aksamitne draperie i tapicerka. Kolumny z połyskującego
złotawo mosiądzu. Loże również ozdobione były złotymi wykończeniami. Nawet płomień
staroświeckich lamp gazowych miał złoty poblask.
Część sali zajmowała restauracja, gdzie wokół stolików uwijali się ubrani na czarno
kelnerzy. W innej części znajdowało się kasyno. Mała orkiestra przygrywała dawną muzykę
dla prawie pustego parkietu.
Jednak większą część ogromnej przestrzeni zajmował ogromny czerwono-złoty
dywan, po którym spacerowały przeróżne postaci, czasem jedynie się mijając, innym razem
rozmawiając ze sobą.
Matt zorientował się, że zwyczajnie się gapi. Po jednej stronie zobaczył ogromnego
czerwono-złotego robota, który głową prawie dotykał sufitu, wysokiego na piętnaście
metrów. Ludzie stali na jego (jeśli to był on) wyciągniętej dłoni i gawędzili ze sobą. Obok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony