[ Pobierz całość w formacie PDF ]
l
skrywa burka? Nasza arabska
uszy i szyję. Podpis pod zdjęciem głosił: „Co
piękność pokazuje to, czego nie widać!".
Kobieta miała na sobie
hijab – muzułmańską chustę okrywającą głowę. Mimo że
artykuł nie wspominał o jej islamskim rodowodzie, zdjęcie na okładce wyraźnie
sugerowało takie właśnie pochodzenie.
Cała sytuacja powoli nabierała sensu. Horatio przekartkował magazyn, aż
znalazł informację o jego wydawcy, a następnie chwycił za telefon.
– Dziękuję za pomoc, Frank – powiedział Wolfie.
– Nie ma problemu – odrzekł Tripp. – Naprawdę wierzysz w to, że uda nam się
coś znaleźć, podążając szlakiem Świętych Mikołajów?
– Jeżeli wyznaczyłeś dobrą trasę, jestem tego pewien.
Tripp i Wolfe znajdowali się kilka budynków od lodowiska, przy którym
znaleziono ciało. Szli wolno chodnikiem. Wolfe szedł od strony zabudowań, a
Tripp kroczył od strony ulicy. Oboje trzymali w ręku latarki, którymi oświetlali
sobie najbliższą okolicę.
–Mikołaj, z którym rozmawiałem, mówił, że zawsze wcześniej wyznaczają sobie
punkty na trasie – powiedział Tripp. – Miejsce spotkania i miejsce zakończenia
imprezy, a także kilka miejsc, które odwiedzą po drodze. Zwykle jednak bywa to
dość chaotyczne, gdyż nie jest łatwo zapanować nad tłumem stu pięćdziesięciu
Świętych Mikołajów. W każdym razie rozmawiałem z kilkoma z nich, dzięki
czemu zdołałem sporządzić dosyć szczegółową listę odwiedzonych przez nich
miejsc, razem ze wszystkimi skokami w bok.
– Od tego czasu minęło niecałe dwadzieścia cztery godziny. Wspomnienia
świadków nadal powinny być stosunkowo świeże.
–Patrząc na naszych podejrzanych, jakoś nie wydaje mi się, żebyśmy musieli
martwić się o to, czy będą pamiętać wydarzenia, czy też nie.
Wolfe zaskoczyła jednak spora różnica w reakcjach ludzi, którym zadawano
pytania. Święci Mikołajowie przetoczyli się przez hotele, bary, sklepy, dwa kluby
ze striptizem oraz kręgielnię. W większości tych miejsc byli witani z otwartymi
ramionami. Co jakiś czas, ktoś się jednak wyłamywał. Jedna z kelnerek narzekała,
że Święty Mikołaj potrącił jej tacę z drinkami, które wylała; ekspedientka w
ekskluzywnym butiku wydawała się wyraźnie zdenerwowana na wspomnienie o
Śnieżynkach, które demonstrowały przechodniom swoje nagie wdzięki.
– To zwyczajnie obrzydliwie – prych ęła sprzedawczyni. – Co na to wszystko
dzieci?
– No tak, nie chcemy, żeby dzieci oglądały gołe biusty – mruknął Wolfe do
Trippa. – W każdym razie, nie prawdziwe...
– Co takiego? – zapytała kobieta.
– Nic, nic... – odrzekł Tripp. – Dziękujemy za poświęcony czas.
n
Wolfe spodziewał się, że po wyjściu ze sklepu Tripp dorzuci jakąś kąśliwą
uwagę, ale ten się tylko uśmiechnął.
– Dzieciaku – powiedział Tripp – wpakujesz nas obu w jakieś kłopoty.
– Przepraszam – odpowiedział Wolfe z uśmiechem. – Ale daj spokój... ona miała
wystarczająco dużo silikonu, żeby uszczelnić moją kabinę prysznicową.
– Skupmy się może na robocie, co?
Trzeci hotel, do którego zaszli, był nieco mniejszy i miał niższy standard niż
pozostałe. Świętych Mikołajów najwyraźniej przyciągnęła krzykliwa dekoracja w
lobby, która składała się z renifera, plastikowego bałwana, elfów i wybujałej szopki
z wypchanym osiołkiem oraz trzema mędrcami niosącymi deski surfingowe.
Kiedy Tripp rozmawiał z recepcjonistą, Wolfe rozglądał się dookoła. Wokół
szopki znajdowały się porozrzucane źdźbła trawy, ale nie było tam żadnej
wykładziny dywanowej. Wtedy właśnie Wolfe zauważył znak.
–...byli bardzo hałaśliwi – mówił człowiek w recepcji. Był to czarnoskóry
dwudziestolatek w granatowej marynarce i czarnym krawacie. – Ale nie mieli
złych intencji. Nie przyszli tu po to, żeby sprawiać jakieś kłopoty, po prostu dobrze
się bawili. Tańczyli wokół naszej dekoracji, śpiewali kolędy... właściwie nie były
to klasyczne kolędy... a potem wyszli przez frontowe drzwi. Niczego nie zniszczyli
ani niczego nie ukradli.
Przepraszam – odezwał się Wolfe. – Ten znak informuje o tym że macie tutaj
plac do gry w minigolfa.
Recepcjonista przytaknął skinieniem głowy.
– Tak, znajduje się na dachu pierwszego piętra. Dziewięć dołków. Korzystają z
niego głównie dzieci, ale dostęp do placu ma każdy z gości.
– Czy któryś ze Świętych Mikołajów wchodził na górę.
Recepcjonista zmarszczył brwi.
–Nie widziałem, żeby ktoś tam wchodził, ale jest to możliwe. Można się tam
dostać tamtą klatką schodową. – Wskazał na miejsce po przeciwnej stronie lobby. –
Nie jest zamknięta. Kiedy lobby było pełne, jeden z nich mógł się tamtędy prze-
ślizgnąć.
– Czy mógłbym się tam rozejrzeć? – zapytał Wo fe.
–Oczywiście, proszę bardzo.
– Masz jakieś podejrzenia? – zapytał Tripp, idąc za Wolfe'em w kierunku klatki
schodowej.
–Może – odparł Wolfe. – Zawsze warto sprawdzić.
Większość pokojów hotelowych znajdowała się w dwudziestopiętrowym
wieżowcu, ale całe dolne piętro budynku zajmowało większą powierzchnię. Któryś
z pomysłowych menadżerów postanowił wykorzystać dużą, płaską powierzchnię
na dachu pierwszego piętra i zagospodarować ją jako przestrzeń rekreacyjną. Na
placu do gry w mi igolfa znajdowały się krótkie pola puttingowe, czasem
–
,
l
n
zakręcone przy końcu, z licznymi przeszkodami, które miały na celu urozmaicenie
gry: były tam niewielkie, wygięte w łuk mostki, tunele wykonane z rur PCV, a
nawet model wiatraka.
Ponadto znajdowała się tam spora powierzchnia pokryta wykładziną dywanową.
Wo fe przyklęknął, wyrwał kilka włókien, po czym przyjrzał się im uważnie.
Następnie skinął głową z zadowoleniem.
–Zabiorę to do laboratorium, ale jestem niemal pewien, że będą pasować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.2
- William Shatner Tek War 01 Tek War
- Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
- Dell Ethel Mary Cykl Powiew wiosny 01 Powiew wiosny
- Sparks Nicholas PamiÄtnik 01 PamiÄtnik
- Mull Brandon BaĹniobĂłr 01 BaĹniobĂłr
- Gregory Benford Second Foundation 01 Foundation's Fear
- Alan Dean Foster Alien 01 Alien
- Janet Dailey Calder 01 This Calder Range
- Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- felgiuzywane.opx.pl