X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- On nie wróci - oświadczyła. - Lizzie pomyślała o wszystkim. Ma dobrych przyjaciół
pod Pendle, zro�bią dla niej wszystko, o tak. Oszukali starego Grego-ry'ego. Miał tam
wyruszyć i dostać to, na co zasłużył. Do tej pory pewnie już nie żyje i leży sześć stóp pod
ziemią. Zaczekaj, a przekonasz się, czy mam rację. Wkrótce nie będziesz bezpieczny nawet w
jego domu. Którejś nocy przyjdą po ciebie. Chyba że zgodzisz się pomóc. Wtedy być może
zostawią cię w spokoju.
Gdy tylko to powiedziała, odwróciłem się do niej plecami i wdrapałem na wzgórze,
zostawiając ją sa�mą. Wołała za mną kilkanaście razy, aleja nie słucha�jem- W głowie wciąż
szumiało mi od tego, co powie�działa o stracharzu.
Dopiero pózniej zorientowałem się, że wciąż tasz�czę kosz, więc wrzuciłem go do rzeki wraz
z ostatnim plackiem. Po powrocie do domu stracharza nie po�trzebowałem wiele czasu, by
zrozumieć, co się stało i postanowić, co dalej pocznę.
Wszystko zostało zaplanowane od początku. Cza�rownice wywabiły stracharza. Wiedziały,
że jako no�wy uczeń wciąż jestem żółtodziobem i łatwo mnie oszukać.
Nie wierzyłem jednak, że stracharz tak łatwo da się zabić, inaczej nie przetrwałby tylu lat. Nie
mo�głem wszakże liczyć na to, że wróci na czas, by mi po�móc. W jakiś sposób musiałem
powstrzymać Matecz�kę Malkin przed wyjściem z dziury.
Rozpaczliwie potrzebowałem pomocy. Zastanawia�łem się, czy nie zejść do wioski. Ale
wiedziałem, że pod ręką mam lepszego pomocnika. Poszedłem zatem do kuchni i usiadłem za
stołem.
Spodziewałem się, że lada chwila oberwę po uszach, toteż zacząłem mówić bardzo szybko.
Opisałem wszyst�ko co, się stało, niczego nie opuszczając. Potem doda-tem, że to moja wina
i czy mógłbym prosić o pomoc.
144
145
Nie wiem, czego się spodziewałem. Nie czułem się głupio mówiąc w pustej kuchni, bo byłem
bardzo p0. ruszony i przerażony. Lecz gdy odpowiedziała mi tyl. ko cisza, zrozumiałem, że
tracę czas. Czemu bogiu miałby mi pomóc? Nie wiedziałem nawet, czy sam nie jest
więzniem, przetrzymywanym w domu i ogrodzie przez stracharza. Może to niewolnik,
rozpaczliwie łaknący swobody? Może nawet ucieszyły go moje kło�poty?
Już miałem poddać się i wyjść, kiedy przypomnia�łem sobie coś, co często powtarzał mój
tata przed wy�jazdem na miejscowy targ:  Każdy ma swoją cenę. Ca�ła sztuka w tym, by
złożyć propozycję, która jego zadowoli, ale ciebie nie będzie kosztowała zbyt wiele".
Złożyłem zatem boginowi propozycję...
- Jeśli pomożesz mi teraz, nigdy ci tego nie zapo�mnę - oznajmiłem. - A kiedy zostanę
następnym stracharzem, dam ci wolne we wszystkie niedziele. Tego dnia sam będę
przyrządzał sobie posiłki, a ty bę�dziesz mógł odpocząć i robić, co tylko zechcesz.
Nagle poczułem, jak coś ociera mi się o nogi pod stołem. Towarzyszyło temu ciche
mruczenie. Ujrza�łem wielkiego, rudego kota, który wynurzył się spod stołu i skierował w
stronę drzwi.
Cały czas musiał siedzieć pod stołem - tak przynaj�mniej podpowiadał mi rozsądek.
Wiedziałem jednak, ze to nieprawda, toteż podążyłem za kotem do sieni i na górę schodami.
W końcu zatrzymał się przed za�mkniętymi drzwiami biblioteki. Potem otarł się o nie, tak jak
to mają w zwyczaju koty, znakujące stołowe n0gi. Drzwi uchyliły się powoli, odsłaniając
więcej książek, niż ktokolwiek zdołałby przeczytać za życia. Ustawiono je w równe rzędy na
kilkunastu regałach. Wszedłem do środka, zastanawiając się, od czego za�cząć. A gdy się
odwróciłem, wielki rudy kot zniknął.
Na okładce każdej książki widniał czytelny tytuł. Wiele z nich napisano po łacinie, całkiem
sporo po grecku. Nie dostrzegłem śladu kurzu ani pajęczyn: biblioteka była równie czysta i
zadbana, jak kuchnia.
Ruszyłem wzdłuż pierwszego rzędu i nagle coś przyciągnęło mój wzrok. Obok okna
ustawiono trzy bardzo długie półki, pełne oprawnych w skórę notat�ników, takich jak ten,
który dostałem od stracharza. Lecz na najwyższej półce stały większe księgi z data�mi na
okładkach. W każdej z nich opisano okres pię�ciu lat, sięgnąłem zatem po tę na końcu i
otworzyłem ostrożnie.
Od razu rozpoznałem pismo stracharza. Przewra-
146
147
cając kolejne kartki, zrozumiałem, że to coś w rocłza-ju dziennika. Zapisywał w nim każde
wykonane zada. nie, to, ile trwała podróż i ile mu zapłacono. A co naj. ważniejsze, wyjaśniał,
jak rozprawił się z każdym boginem, duchem i czarownicą.
Odłożyłem książkę z powrotem na półkę i powio�dłem wzrokiem po kolejnych grzbietach.
Dzienniki kończyły się prawie na dniu obecnym, ale sięgały w przeszłość setki lat. Albo
stracharz był znacznie starszy, niż się wydawał, albo też wcześniejsze napi-sali inni
stracharze, którzy mieszkali tu dawno temu. Nagle przyszło mi do głowy, że nawet jeśli Alice
ma rację i stracharz już nie wróci, może zdołam nauczyć się wszystkiego, czego potrzebuję,
studiując te dzien�niki. Co lepsze, gdzieś wśród tych tysięcy stronic z pewnością kryła się
informacja, która pomoże mi te�raz.
Ale jak ją znalezć? Wiedziałem, że to potrwa, lecz czarownica siedziała w dziurze prawie
trzynaście lat. Musiała istnieć relacja, opowiadająca o tym, jak stra�charz ją tam uwięził. I
nagle na niższej półce dostrze�głem coś jeszcze lepszego.
Stały tam dużo większe księgi, każda poświęcona jednemu tematowi. Jedna z nich nosiła tytuł
Smoki i gady- A że ustawiono je w kolejności alfabetycznej, bardzo szybko znalazłem to,
czego szukałem. Wiedzmy i czarownice.
Otworzyłem książkę drżącymi rękami i przekona�łem się, że dzieli się na cztery znajome
części: Bezec-ner Zacne, Fałszywie pomówione i Nieświadome.
Szybko zacząłem przeglądać pierwszą część, zapi�saną starannym pismem stracharza i znów
ułożoną w porządku alfabetycznym. Wystarczyło parę se�kund, bym odnalazł kartkę
zatytułowaną Mateczka Malkin.
Było gorzej, niż się spodziewałem. Mateczka Mal�kin należała do najgorszych wiedzm pod
słońcem. Mieszkała w różnych miejscach i wszędzie, gdzie się zatrzymała, zdarzało się coś
strasznego. Do najgor�szego doszło na torfowisku, na zachód od Hrabstwa.
Mieszkała tam na farmie, przyjmując pod swój dach młode kobiety, spodziewające się dzieci i
pozba�wione mężów, którzy mogliby je utrzymać. Stąd wła�śnie wziął się jej przydomek,
Mateczka. Trwało to wiele lat i części młodych kobiet nigdy już nie wi�dziano.
Towarzyszył jej wówczas jej własny syn, młody mężczyzna obdarzony niewiarygodną siłą,
nazywany
148
149 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony



     

    Drogi uЕјytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    PamiД™taj, Ејe dbamy o TwojД… prywatnoЕ›Д‡. Nie zwiД™kszamy zakresu naszych uprawnieЕ„ bez Twojej zgody. Zadbamy rГіwnieЕј o bezpieczeЕ„stwo Twoich danych. WyraЕјonД… zgodД™ moЕјesz cofnД…Д‡ w kaЕјdej chwili.

     Tak, zgadzam siД™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu dopasowania treЕ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

     Tak, zgadzam siД™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu personalizowania wyЕ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treЕ›ci marketingowych. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.