[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O Boże. Nie jestem jeszcze gotowa, Bobby.
- To zrozumiałe.
- Nie wiem. Czuję się taka niepewna siebie i swoich uczuć. W tej
chwili jest mi nawet trudno się z kimś zaprzyjaznić. Po tym jak
Hank...
- Jesteś trochę ogłuszona? - wtrącił szybko.
- Można tak powiedzieć - przytaknęła. - Wciąż siÄ™ zastana­
wiam, co się, u diabła, stało. Wystarczyło, że go dzisiaj spotkałam...
- Przepraszam. - Bobby znów jej przerwał. - Umieram z głodu.
A ty nie?
- Prawie - odrzekÅ‚a zdziwiona i odrobinÄ™ zirytowana, że przyja­
ciel wyraznie nie chce słuchać, co ona ma do powiedzenia.
- Powiem Boyce'owi, żeby zaczął podawać. - Wstał. - Stół jest
nakryty przy basenie. Spotkajmy siÄ™ tam, dobrze?
- Jasne - zgodziła się Leonie. - Na razie.
PatrzyÅ‚a za Bobbym, który odwróciÅ‚ siÄ™ i leniwym krokiem po­
szedł do domu. Jego sposób chodzenia  w stylu macho" nie wydał jej
siÄ™ dzisiaj zabawny.
Co mu się stało? - zastanawiała się. Coś jest nie w porządku.
I to bardzo. To już nie jest dawny troskliwy i umiejący słuchać
przyjaciel. To nie Bobby, który rzucaÅ‚ siÄ™ na najdrobniejszÄ… soczy­
stą ploteczkę. Nie ten bezpośredni Bobby, który zawsze pragnął się
z nią wszystkim dzielić, także sekretami. Nagle zmienił się nie do
poznania. Nie rozumiała tego.
Pona & Irena
scandalous
Zaskoczona, wstaÅ‚a, odstawiÅ‚a szklankÄ™, chwyciÅ‚a torbÄ™ i posta­
nowiÅ‚a iść prosto do stoÅ‚u. BÄ™dzie mogÅ‚a umyć rÄ™ce i poprawić maki­
jaż w domku przy basenie.
Ruszyła spacerkiem przez ogród, podziwiając obfitość letnich
kwiatów. Minęła neoklasycystyczny portyk, porośnięty kaskadami
pnÄ…cych róż, które prawie caÅ‚kiem go przysÅ‚aniaÅ‚y. ByÅ‚y to staro­
Å›wieckie róże o różowych pÅ‚atkach, w peÅ‚ni rozkwitu. Ich pÅ‚atki gÄ™­
sto pokrywały trawnik i kamienne płyty.
Otworzyła przeszklone drzwi domku. W środku ze zdziwieniem
zobaczyła, że Bobby zmienił salonik na salę gimnastyczną. Dawniej
miał salę do ćwiczeń na drugim piętrze w dużym domu.
Dobry pomysł, uznała Leonie. Tu jest jasno i przestronnie, a przez
kilka miesięcy w roku wystarczy otworzyć drzwi, żeby po forsownym
treningu wskoczyć wprost do basenu.
Skierowała się do łazienki, gdy coś zwróciło jej uwagę. Na jednej
z Å‚aweczek kÄ…tem oka zauważyÅ‚a dużą, czarnÄ…, skórzanÄ… torbÄ™ gim­
nastyczną. Wyglądała tak bardzo znajomo; błyszczące, pozłacane
inicjały mrugały do niej z odległości zaledwie kilku kroków.
Podeszła bliżej i...
- O Boże, nie!
Leonie cofnęła siÄ™, jakby z torby wysunÄ…Å‚ siÄ™ Å‚eb jadowitego wÄ™­
ża z rozdwojonym językiem, gotowego ukąsić.
To nie może być prawda, myślała. Nie może!
Serce waliÅ‚o jej w piersi, tÄ™tno biÅ‚o jak oszalaÅ‚e. Przez chwilÄ™ wy­
dawało jej się, że zwymiotuje. Zrobiła kilka głębokich wdechów, żeby
się opanować.
Pomyliłam się, uznała. Przywidziało mi się, to wszystko. Na
pewno.
Po chwili jej oddech się uspokoił. Podeszła bliżej i przyjrzała się
torbie.
Złote inicjały jasno i dobitnie głosiły: HWR.
Henry Wilson Reynolds.
Zakryła dłonią usta i wydała stłumiony okrzyk. Nie mogła mieć
żadnych wątpliwości: to ta sama torba, którą dwa lata temu dała
Hankowi na urodziny.
Złapała się ławeczki do wyciskania ciężarów, przewracając przy
tym opartÄ… o niÄ… rakietÄ™ tenisowÄ…, która z hukiem upadÅ‚a na po­
dłogę. Leonie schyliła się, podniosła ją i z powrotem odstawiła na
miejsce.
Była to rakieta, którą Hank sam sobie kupił na te same urodziny.
Pona & Irena
scandalous
Leonie osunęła się ciężko na ławeczkę obok torby, oparła łokcie
na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. Siedziała tak przez kilka
minut, próbując zapanować nad szalejącą burzą sprzecznych myśli
i uczuć. Nie mogÅ‚a na niczym siÄ™ skoncentrować, byÅ‚a zbyt oszoÅ‚o­
miona, aby płakać.
Stopniowo jej serce odzyskało normalny rytm, a gwałtowne
emocje wyparło odrętwienie.
Nagle wiele okropnych zdarzeń z minionych miesięcy nabrało
sensu. Z przerazliwą jasnością zrozumiała, co się stało.
Hank i Bobby Ghandler sÄ… kochankami, myÅ›laÅ‚a. Mój mąż po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony