[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak? - powiedziała pytająco, ale w jej spojrzeniu nie
było wątpliwości. - Sam powiedz, Matt, czy to rzeczy-
wiście nie jest prawdopodobne?
Niestety, doskonale wyobrażał sobie ten horror.
S
R
Tak to już było, kiedy stawałeś się sławny. Sława w
pewien sposób odzierała z człowieczeństwa. Stawałeś
się rzeczą, przedmiotem, rozkładanym na części pierw-
sze. Matteo ze smutkiem potrząsnął głową.
-I to ja cię w to wszystko wpakowałem. To przeze mnie
stałaś się sławną gwiazdą filmową i teraz ponosisz tego
konsekwencje.
Jeszcze kilka miesięcy temu przyznałaby mu rację.
Jednak wiele zmieniło się od tamtego czasu. Nie tylko z
powodu dziecka. A może jednaki Chodziło o odpowie-
dzialność. O przyjęcie jej i akceptację. Do tanga trzeba
było dwojga. %7łeby stworzyć lub zburzyć związek, rów-
nież. Nie można było obciążyć winą tylko jednej stro-
ny.
- Och, Matt, nie o tym mówię - westchnęła.
- Nie zmusiłeś mnie do wejścia do studia filmowego,
grożąc mi bronią. Sama pragnęłam sławy.
Widziałam, jaką ty miałeś i chciałam mieć taką samą.
Pragnęłam tego z siłą, która mnie czasem przerażała.
Jednak nie na tyle, żeby mnie powstrzymać. Ale nie to
jest ważne w tej chwili. Nie możemy zmienić przeszło-
ści. Nie pozwolę jednak na dalsze wtrącanie się me-
diów do mojego życia. To odbiłoby się na dziecku -
oznajmiła i popatrzyła na niego wyczekująco. - Jaką
historyjkę sprzedamy prasie?
Zaklął po włosku i zaczął nerwowo przemierzać dębo-
we posadzki apartamentu, w którym, choć należał do
nich od dwóch lat, przespał pewnie nie więcej, jak tuzin
nocy. A przecież urodził się w brzydkim mrowiskowcu
S
R
w Nowym Jorku i zaczynał praktycznie od zera!
- Czemu mielibyśmy się o to martwić w pierwszej ko-
lejności? - wyrzucił z siebie.
Mimo przykrej sytuacji, Jennifer nie zdołała powstrzy-
mać uśmiechu.
- Mówisz tak, jakbyś pytał, dlaczego niebo jest niebie-
skie!
Westchnął i wyjrzał przez okno. W dole, w całej swojej
chwale, rozciągał się Hyde Park. Po ścieżkach sunęli
biegacze, a matki i nianie spacerowały z dziećmi w
wózkach. Drzewa miary już złote liście. Matteo wie-
dział, że niedługo nadejdzie zima. Ulice Londynu zmy-
je deszcz albo pokryje szadz. Jeśli mieszkańcom dopi-
sze szczęście, może nawet doczekają się opadów śnie-
gu.
Jennifer mogłaby się potknąć i upaść!
- Powiedziałaś już matce ? - zapytał, odwracając się
gwałtownie.
W jego głowie powoli krystalizował się plan.
%7łartujesz ?
Nie sądzisz, że powinnaś?
Po co?- Najpierw stwierdzi, że jest za młoda, żeby być
babcią, a potem zaraz zrobi mi wykład o tym, jak rujnu-
jąco dziecko wpłynie na moją karierę.
Ona mnie nienawidzi - stwierdził bez żalu.
Matka nienawidzi wszystkich mężczyzn, Matteo. Od-
kąd odszedł mój ojciec, jej świat runął w gruzy.
Dopiero teraz zrozumiał, jak duży wpływ na myślenie
S
R
Jennifer mogła mieć jej matka. To ona mogła zaszcze-
pić jej przekonanie, że wszyscy mężczyzni są niewier-
ni. Może właśnie dlatego Jenny zawsze była taka po-
dejrzliwa?- Teraz, zbyt pózno zrozumiał, że powinien z
nią porozmawiać, zamiast oburzać się na jej brak za-
ufania i łatwość wierzenia plotkom, a nie jego zapew-
nieniom.
Kiedyś będziesz musiała jej powiedzieć.
Wiem - westchnęła i przymknęła oczy. - Ale jeszcze
nie teraz. Jeśli wydaje się nam, że zainteresowanie ob-
cych będzie niedogodnością, to pomyśl...
Matteo zadrżał.
- Wolałbym nie.
Nagle uświadomił sobie, że od dawna tak szczerze i
łatwo ze sobą nie rozmawiali. To było dobre. Jenny
miała rację, nie można było odwrócić przeszłości, a ich
związek, w konwencjonalnym znaczeniu, uległ zagła-
dzie. Ale musieli zachować się jak cywilizowani ludzie.
Już wcześniej wymyślił pewien sposób, ale ciąża Jenni-
fer dała mu sposobność złożenia propozycji.
- Może powinniśmy pojechać na Pantellerię?
zapytał cicho. - Przydałby się nam wypoczynek
szepnął i ze zmarszczonymi brwiami popatrzył na głę-
bokie cienie pod jej oczami i bladą, ściągniętą twarz. -
Szczególnie tobie.
Nagle zabrakło jej słów. Jednak się nie rozpłakała.
Długo czekała na taki gest z jego strony, ale teraz nie
mogła wiedzieć, czy nie był wymuszony sytuacją. Jed-
nak propozycja Matteo miała sens. Wiedziała, że tam
znajdzie wytchnienie i spokój.
S
R
Pantelleria była czarną perłą Morza Zródziemnego.
Piękną wyspą, na której spędzili swój miesiąc miodo-
wy. Kwitły tam egzotyczne kwiaty i śpiewały rzadkie
ptaki.
Matteo miał tam biały dom z kamienia wulkanicznego.
Jego grube ściany przyjemnie chroniły przed upałem
lata. Pamiętała, że ostatniego ranka, przed odlotem,
leżeli w łóżku i przyrzekali sobie bywać tam jak naj-
częściej. Była to jedna z wielu niedotrzymanych obiet-
nic& . I jak dotąd, nic się nie zmieniło.
Nie mogę. Mam dwa podpisane kontrakty - powiedzia-
ła głucho.
Zerwij je - odparł, wzruszając ramionami.
Jakoś nie zauważyłam, żebyś był skłonny do podob-
nych poświęceń!
Mylisz się, Jenny - powiedział ze smutnym uśmiechem.
- Jeśli to będzie kosztowało mnie kilka zerwanych kon-
traktów, niech tak będzie.
Po raz pierwszy poznała męża z tej strony. Kompletnie
ją zaskoczył.
- Zaryzykujesz swoją karierę?- szepnęła.
O mały włos, dodałaby, dla mnie. Jednak wiedziała, że
miał na myśli ich dziecko. I, w końcu, czy to byłoby
takie złe?
-Kariera poczeka - oznajmił arogancko. - Filmy
również. Ale to nie - dodał, wzruszając ramionami.
Jennifer doskonale wiedziała, że mimo pozoru lekkości
tonu, z jakim to mówił, było to ogromne poświęcenie z
jego strony. Od skończenia szkoły kręcił film za fil-
mem. Bardzo trudne było dobrowolne zejście z tej ka
S
R
ruzeli, skoro chciała się jeszcze kręcić.
Teraz wreszcie dostrzegła sens w jego propozycji.
Wspólna ucieczka do raju naprawdę mogła podziałać
jak balsam na ich zbolałe dusze. Ale z drugiej strony,
byli tam kiedyś szczęśliwi, i Jennifer chciała zachować
nietknięte i piękne wspomnienia.
Wyspa leżała mniej więcej w połowie drogi między
Sycylią i Afryką. Stamtąd pochodzili jego przodkowie.
Wiedziała, że konieczność dochowywania sekretów jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony