[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdział dziewiąty
Noc nadciągnęła nad Los Angeles, ale sądząc po
ruchu ulicznym wyglądało na to, że niewielu ludzi
sypia w tym mieście. Zwiatło ulicznych latarni wpa-
dało do kuchni, oświetlając mikroskop i slajdy, które
Ally zostawiła na stole. Reszta pomieszczenia skryta
była w mroku. Czarny żuczek przeszedł przez lino-
leum i zniknął w szparze, z której zapewne nigdy już
miał nie wyjść, mieszkanie bowiem co miesiąc
odwiedzane było przez ekipę dezynsekcyjną.
Za pierwszymi drzwiami po prawej leżała Ally
i z szeroko otwartymi oczami myślała o mężczyznie,
który spał na sofie w salonie. Co właściwie zaszło
między nimi tego dnia? Czy wynikało to tylko ze
wspólnie przeżywanych sytuacji, czy też zaczynało
ich łączyć coś szczególnego? Obawiała się mieć
nadzieję, obawiała się liczyć na cokolwiek.
Obróciła się na bok i przymknęła oczy.
Nocny wiatr szarpał palmy za oknem. Cienie
tańczyły na ścianie naprzeciwko sofy, na której East
Misja specjalna 137
próbował zasnąć. Sen jednak nie nadchodził. Zmę-
czony i zirytowany, wstał i otworzył drzwi prowadzą-
ce na niewielki taras. Drzwi szczęknęły i przesunęły
się cicho. Bezpośrednio pod tarasem znajdował się
parking. W porównaniu z widokiem, który można
było podziwiać z okien hotelu ,,Kondor  ten pozo-
stawiał wiele do życzenia, East jednak wiedział, że
Jeff był tu szczęśliwy. Mógł tylko mieć nadzieję, że
jego syn wróci tu jeszcze cały i zdrowy.
Gdzieś w dali rozległ się dzwięk syreny, z dołu
dochodziły odgłosy kłótni. East pochylił głowę,
przymknął oczy i zaczął się po cichu modlić o bez-
pieczeństwo syna. Gdy po chwili odwrócił się, zo-
baczył Ally stojącą tuż za nim. Ubrana była tylko w za
dużą koszulkę z emblematem Massachusetts In-
stitute of Technology i białe skarpetki. W mroku,
bez makijażu, wyglądała na trzynaście lat. East
poczuł się przy niej jak stary, wypalony satyr.
 Wstałam, żeby napić się wody  wyjaśniła.
 Ja też nie mogę spać  mruknął, patrząc na
panoramę miasta.  Okropne miejsce, prawda?
Ally stanęła obok, dotykając go ramieniem.
 Gdy byłam mała, bałam się ludzi, którzy prowa-
dzili nocne życie. Na rozum wiedziałam, że lekarze,
policjanci czy strażacy muszą pracować niezależnie
od pory doby, ale jakaś część mnie była przekonana,
że tak naprawdę wszyscy oni są wampirami i poja-
wiają się dopiero po zachodzie słońca, a w dzień
gdzieś znikają.  Uśmiechnęła się krzywo.  Miałam
jakieś sześć lat, gdy obejrzałam stary film o wil-
kołakach i wampirach. Nie rozumiałam wszystkich
138 Sharon Sala
niuansów, tylko tyle, żeby się przestraszyć na na-
stępne dziesięć lat.
East roześmiał się. Jej bezpretensjonalność była
ujmująca.
 Dobrze na mnie działasz, wiesz?
Potrząsnęła głową.
 Tak jest  potwierdził i obdarzył ją krótkim
uściskiem.  Wejdzmy do środka, zanim obydwoje
zmarzniemy.
Skinęła głową. Weszli do salonu i East zamknął
drzwi.
 Może napijemy się kawy?  zaproponował.
 Wtedy już zupełnie nie usnę  zaprotestowała
Ally.
 Przecież i tak nie śpisz  zdziwił się.  Co jedna
filiżanka może ci zaszkodzić?
Nie chcąc przyznać, że boi się siedzieć z nim tak
sam na sam, bo w każdej chwili może się wygłupić,
skinęła głową i z ciemnego kąta patrzyła, jak East
przyrządza kawę. Tu, w tym ciemnym kącie salonu,
czuła się bezpieczna; tu nie sięgał jego przenikliwy
wzrok. Ale gdy przywołał ją gestem, poszła w stronę
światła jak ćma.
O dziwo, po dwóch kubkach kawy obydwoje
usnęli.
East śnił o jej śmiechu, a Ally o jego ramionach.
Setki mil dalej, na szczycie góry w Kolorado,
Jonasz stał na balkonie swojego domu i patrzył
w usiane gwiazdami niebo. Pustka domu wiernie
odzwierciedlała pustkę w jego życiu. Pomimo wiel-
Misja specjalna 139
kiej władzy nie miał ani rodziny, ani przyjaciół,
żadnych korzeni. Nawet gdyby udało mu się wyjść
cało z obecnej sytuacji, przyszłość rysowała się
ponuro. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak będą
wyglądały ostatnie lata jego życia, gdy już przekaże
swą pracę kolejnemu Jonaszowi. Nic się nie zmieni,
tylko będzie znacznie starszy i jeszcze bardziej
samotny.
Westchnął głęboko i znów podniósł wzrok na
niebo. Naraz w polu jego widzenia pojawiła się
spadająca gwiazda, a do Jonasza nieoczekiwanie
przypłynęło wspomnienie z dawnych lat. Kiedyś,
jako młody człowiek, stał w mroku, w czasie podob-
nej nocy i patrzył na spadające gwiazdy, tylko że
wtedy nie był sam. Poczuł dreszcz, przypominając
sobie serię wydarzeń, które doprowadziły go do
miejsca, gdzie był teraz. Myśląc o tych wydarze-
niach, poczuł, jak z jego osamotnienia rodzi się
wrzący gniew. Zbyt wiele poświęcił dla służby
innym. Nieoczekiwanie pojawiła się w nim pewność,
że gdy oczyści swoje nazwisko, ustąpi ze stanowiska.
Była pewna kobieta, którą pragnął jeszcze raz zo-
baczyć, zanim znów pogrąży się w anonimowości.
Odwrócił się i wszedł do pokoju, a potem staran-
nie zamknął drzwi na balkon. Przechodził przez
kolejne pokoje, nie zapalając światła, z pełnym
zaufaniem do swojej orientacji w ciemnych wnęt-
rzach domu. Czuł zadowolenie z decyzji, którą przed
chwilą podjął.
Ciemność, w której pozostawał Jeff, miała jeszcze
140 Sharon Sala
inne oblicze. Czasami stawała się dławiącą czernią
i powietrze zdawało się zbyt gęste, by można było
nim oddychać. Na początku Jeff obawiał się, że może
umrzeć z braku tlenu, ale potem przypomniał sobie
o rurze w suficie. Po jakimś czasie nauczył się
odróżniać dzień od nocy i ta wiedza, nie wiadomo
dlaczego, uspokajała go.
Poruszał się w ciasnej dziurze po omacku, rękami
odnajdując drogę od posłania do stołu. Po omacku
otwierał kolejne paczki z jedzeniem i ostrożnie
obchodził się z wodą, obawiał się bowiem, że gdy
zapasy się skończą, więcej już niczego nie dostanie.
Od czasu do czasu wymacywał schodki, wspinał się
po nich na kolanach i próbował pchnąć drzwi z na-
dzieją, że ktoś zapomniał je zamknąć. Nigdy jednak
nie były otwarte. Mimo wszystko te próby pomagały
mu zachować wewnętrzną równowagę  te próby
oraz nadzieja, że East w końcu go znajdzie.
Ally przesunęła szczotką po włosach i nałożyła
błyszczyk na usta. Dżinsy, które miała na sobie, były
stare, ale wygodne. Do tego nałożyła bawełnianą
koszulkę na ramiączkach. Koszulka była jaskrawa,
w zwariowane różowo-żółte wzory, ale Ally wręcz ją
uwielbiała. Nie miała nic wspólnego z powagą jej
pracy w SPEAR i sprawiała, że Ally przypominała
sobie o własnej młodości.
W sąsiednim pokoju East rozmawiał przez telefon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony