X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dżentelmeni! Kto wymyślił dla nich tę nazwę? Kto
określa tym mianem zdrajców ojczyzny, współpracują�
cych z jej wrogami podczas wojny?
Nadzieje Ritchiego się spełniły: na niebie nie było ani
jednej chmurki. Po wielu dniach spędzonych głównie pod
dachem z radością biegł przez zaniedbane ogrody, wpadł
do parku, minął bramę wychodzącą na tereny Downs i do�
tarł do ścieżki prowadzącej nad Zatokę Baxtera. Owinął
głowę szalem tak, że widać było tylko jego oczy. Od czasu
do czasu poruszał peleryną, jakby miał u ramion skrzydła
i mógł wzbić się na nich w przestworza.
Wędrujący po okolicy kłusownik dostrzegł go z oddali
i z cichym jękiem padł na kolana, ukrywając twarz w dło�
niach. Mroczny Mściciel ponownie przybył, po wielu mie�
siącach nieobecności. Kłusownikowi przeszło przez gło�
wę, że musi przestrzec mieszkańców wioski i tych spośród
przyjaciół, którzy mogą się lękać gniewu zjawy.
Nieświadomy, że jego strategia przynosi oczekiwane
rezultaty, Ritchie zwolnił i zaczął napawać się widokiem.
Przypominał on krajobrazy z obrazów malarza regionu
Midlands, Josepha Wrighta, znanego jako Wright z Derby.
Zwiatło na morzu, usiane gwiazdami niebo, cudowna ci�
sza - to wszystko przypomniało Ritchiemu chwile spę-
dzone w górach, wraz z hiszpańskimi partyzantami. Na
szczęście nie było tutaj francuskich żołnierzy gotowych
zabić go przy pierwszym kontakcie wzrokowym i nie obo�
wiązywały prawa wojny. Niestety, nie dało się wykluczyć,
że gdyby zaskoczyli go Dżentelmeni, zostałby potrakto�
wany równie okrutnie, jak ktoś, kto w ich mniemaniu
przybył zrobić z nimi porządek.
Ritchie wreszcie dotarł do plaży, na której Pandora
weszła do wody. Trwał przypływ i nie ulegało wątpliwo�
ści, że w czasie przyjęcia u Williama woda podniesie się
jeszcze bardziej. Wszystkie zmysły wyostrzyły się Rit-
chiemu do maksimum. Dostrzegł ścieżkę, po której nie�
dawno schodzili na plażę i którą przemytnicy będą wnosili
kontrabandę do oczekującego powozu lub wózka. Stąd to�
war trafi na drogi z koleinami, a potem na trasę łączącą
Londyn z Brighton, ewentualnie zostanie ukryty w tym�
czasowych kryjówkach i odebrany pózniej.
W jaki sposób zgubiono gwineę w jaskini? Ritchie u-
znał, że szkoda czasu na próby rozwiązania tej zagadki.
Istotne było to, że to zapewne w zatoce ładowano monety
na czekający kuter.
Przysiadł na chwilę na skale i odpoczął. Dopiero potem
wstał, by powrócić do Wielkiego Domu, jak miejscowi na�
zywali posiadłość. Inny nocny marek, ledwie przytomny po
libacji w gospodzie w Old Compton, dostrzegł go na klifie
i wyciągnął identyczne wnioski jak kłusownik.
Mroczny Mściciel powrócił!
Pijak pobiegł do domu, bełkocząc niezrozumiale, obu�
dził żonę i przekazał jej nowinę. W odpowiedzi usłyszał,
że w takim stanie pomyliłby zaginionego kuca z Mścicie�
lem i że jeśli natychmiast nie zamknie jadaczki, oberwie
niezależnie od tego, co widział!
To ostrzeżenie nie powstrzymało go jednak przed opo�
wiedzeniem połowie sąsiadów o tym, co w świetle księ�
życa ujrzał na klifie nad Zatoką Baxtera.
Trwało zamieszanie związane z przyjęciem Williama.
Z Londynu przybył wynajęty przez Rogera Watersa py-
szałkowaty szef kuchni, który z miejsca narobił sobie wro�
gów wśród służby. Ku rozbawieniu Ritchiego kucharz oz�
najmił donośnym głosem, że w całym domu tylko guwer�
ner nie jest dzikusem. Jego życzliwość wynikała z faktu,
że Ritchie bez zastanowienia przemówił do niego piękną,
nieskażoną obcym akcentem francuszczyzną.
Do posiadłości dotarł konwój wozów z przedmiotami
dla gości; przybyła między innymi nowa pościel i meble
prosto od stolarza. Potem zjawili się służący, by wysprzą�
tać dom, wymieść pajęczyny, które wisiały tam od lat,
i przepłoszyć okoliczne pająki, jak to ironicznie skomen�
tował Jack. Umyto świeczniki, osadzono w nich nowe
świece, w oknach rozwieszono świeże zasłony, a podłogi
przykryto dywanami. Wynajęci służący wkrótce opuścili
posiadłość, lecz wcześniej zdążyli doprowadzić do szału
stały personel.
Galpin narzekał na nadmiar pracy i zbyt wiele obo�
wiązków, toteż William, zadowolony z możliwości po�
zbycia się go choćby na krótki czas, sprowadził nowego
kamerdynera, nadętego pyszałka od Watersów. Człowiek
ten nie lubił nikogo, kto rezydował w Compton Place, a
w szczególności Ritchiego.
- Galpin powróci do obowiązków po zakończeniu
przyjęcia - poinformował William zirytowaną Pandorę. -
Nie mogę sobie pozwolić na to, by ten stary błazen kom�
promitował mnie przez przyjaciółmi.
- Ile to wszystko może kosztować? - spytała Pandora,
kiedy któregoś popołudnia gawędziła z Ritchiem w bibliote�
ce, również poddanej  modernizacji" (ulubione słowo Wil�
liama). Tylko tam się mogli spotykać, biorąc pod uwagę, że
William zakazał Pandorze wyjeżdżać na wycieczki. Ritchie
nie zamierzał pogarszać sytuacji. - I pomyśleć, że drobna
część tej sumy wystarczyłaby do poprawienia relacji z ban�
kiem. Poza tym moglibyśmy zainwestować w dom lub prze�
znaczyć nieco pieniędzy na tysiąc innych potrzeb. Wszystko
to przepadnie, bo William chce zafundować sobie kilkudnio�
wą frajdę - zakończyła przygnębiona.
Ritchie, który w głębi ducha uważał, że Williamowi
chodzi o coś więcej, nie mógł się z nią nie zgodzić. Z każ�
dym dniem Pandora podobała mu się coraz bardziej.
Zachowuję się tak, jakbym znowu miał osiemnaście lat,
przyszło mu do głowy. Wówczas nie potrafiłem się oprzeć
żadnej kobiecie, która pojawiła się w moim życiu. Mimo
to ani jedna nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak
Pandora. Z całą pewnością nie grozi mi uwiedzenie całej
żeńskiej części służby w Compton Place, wzorem nie�
odżałowanego pana Suttona.
- Na pani miejscu nie przejmowałbym się aż tak bar�
dzo - pocieszył rozmówczynię. - Pewne problemy zwy�
kle same się rozwiązują.
- W jaki sposób ta kwestia miałaby się sama rozwią�
zać? Na domiar wszystkiego cały personel i połowa wsi
Old Compton śmiertelnie boją się Mrocznego Mściciela,
który podobno znowu nawiedza okolicę.
Ritchie uznał, że powinien udawać zdezorientowanego.
- Mroczny Mściciel? - spytał.
- Jak pan zapewne pamięta, Jack wspominał o nim,
kiedy pojechaliśmy do Zatoki Baxtera.
- Ach, w rzeczy samej. Zupełnie zapomniałem. Lu�
dzie z pewnością się mylą. Podejrzewam, że ktoś wypił
w gospodzie kilka piw za dużo.
Pandora pokręciła głową.
- Obawiam się, że to nie takie proste. George, czło�
wiek stateczny, a na dodatek abstynent, widział go wczo�
raj w nocy. Udał się z wizytą do rodziny w Orchard's
Farm i w drodze powrotnej zauważył Mściciela, który nie�
mal frunął nad klifami przy Zatoce Baxtera. Zdaniem
George'a ciąży nad nami fatum.
- Dobry Boże. - Ritchie westchnął i włożył okulary,
po czym sięgnął po stary numer  The Gentelman's Maga-
zine". - Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy. - Te słowa
miały raczej ukoić jego nieczyste sumienie, niż wesprzeć
na duchu Pandorę, której - jak sądził - na razie nic nie
mogło pokrzepić.
Całkiem niespodziewanie wybuchnęła śmiechem, po
czym powiedziała:
- Najbardziej w panu lubię pańskie opanowanie i spokój
wewnętrzny. Mówię to, choć chyba nie powinnam, lecz
wszystko wokół mnie jest takie szalone i absurdalne, że rów�
nie dobrze mogę dołączyć do ogólnej tendencji. Samo prze�
bywanie w pańskim towarzystwie wpływa na mnie kojąco.
Czy zawsze był pan taki? Nie, nie powinnam o to pytać.
Ritchie posłał jej gorące spojrzenie, a ją przeszył
dreszcz. Co takiego miał w sobie ten człowiek? Dlaczego
tak bardzo za nim tęskniła w dni, w które nie mogła się
z nim spotkać? Widywała go rzadko, a podczas wspól�
nych, cotygodniowych kolacji zachowywał się tak cicho,
że równie dobrze mogłoby go nie być przy stole. Czemu
nawet najlżejszy dotyk jego ręki - przypadkowy, rzecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony



     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.