[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zrealizowałaś wszystkie cele, które sobie wyznaczyłaś.
- Chyba tak.
Madison wyjrzała przez okno na ruchliwą ulicę i natychmiast zauważyła
karetkę na sygnale, która zwinnie przedzierała się przez miejski ruch.
Podwójne szyby tłumiły dzwięk syreny, ale migające światła i widoczny
pośpiech, z jakim kierowca gnał naprzód, świadczyły o tym, że przypadek
musi być naprawdę pilny. Madison bardzo chciała wiedzieć, co się wydarzyło
i kto za chwilę trafi na jej oddział. Najchętniej od razu by tam pobiegła,
musiała jednak dokończyć rozmowę z Kerry.
- Problem w tym - zaczęła, wyraznie zdekoncentrowana - że ja wcale nie
potrzebuję - miejsca na parkingu. Przyjeżdżam do pracy o takiej godzinie, że
bez trudu mogę znalezć wolne miejsce - wyjaśniła zaskoczonej Kerry.
- Rozumiem - odparła trenerka - ale to, że je dostałaś, pokazuje, jak
świetnie sobie radzisz. Tak samo zresztą jak fakt, że możesz posłać Emily do
szkoły, którą wybrałaś.
- Mam ją tam przenieść, mimo że lubi szkołę, do której teraz chodzi? -
Madison była równie zaskoczona własnym niezdecydowaniem jak Kerry. - To
chyba nie najlepszy pomysł. Nie wiem, dlaczego tak mi zależało na tamtej
szkole.
- Podałaś to jako jeden ze swoich celów - przypomniała Kerry, podsuwając
jej pod nos kartkę, na której własnoręcznie wypisała swoje priorytety.
Madison spojrzała na datę i ze zdumieniem zauważyła, że nie dalej jak
miesiąc temu bardzo zależało jej na snobistycznej szkole dla córki i dwóch
żółtych liniach namalowanych na asfalcie szpitalnego parkingu.
- Widzisz, masz to, czego chciałaś. Powinnaś być z siebie dumna - dodała
Kerry.
RS
58
- Jestem - potwierdziła, chyba tylko po to, by zadowolić trenerkę. Raz
jeszcze zerknęła na kartkę i zdrętwiała na samą myśl o tym, co za chwilę
usłyszy.
- Tak więc uporządkowałyśmy twoje finanse i zaczęłyśmy pracować nad
kondycją fizyczną - podsumowała Kerry. - Ponieważ w obu tych sferach życia
wszystko układa się świetnie, pora zająć się uczuciami. Opowiedz mi o
swoich celach, które wiążą się z emocjonalną sferą życia. Co widzisz, kiedy
próbujesz wyobrazić sobie siebie za rok?
- Widzę, jak po pracy wsiadam do służbowego samochodu stojącego w
zarezerwowanym dla mnie sektorze, a potem uiszczam czesne za szkołę, na
którą tak naprawdę mnie nie stać, i do której moja córka wcale nie chce
chodzić - odparła, a widząc, jak Kerry nerwowo wierci się w fotelu,
roześmiała się bezradnie. - Zdaje się, że zmieniły mi się priorytety.
- To normalne. Właśnie dlatego spotykamy się regularnie. - Trenerka
wykazała się refleksem. - %7łycie to łańcuch następujących po sobie zmian. Ale
wróćmy do tematu naszego spotkania. Pora zająć się twoimi emocjami i
ustalić, czego pragnie Madison Walsh.
- Mam wypisać kolejną listę? - Madison zmarszczyła czoło. - Podać cechy
idealnego partnera?
- Niekoniecznie - zastrzegła Kerry. - Wydaje mi się, że na tym etapie życia
jeszcze nie musisz mieć stałego partnera. Masz jednak określone emocjonalne
potrzeby, które należy zaspokoić. To prawda, jesteś matką. To prawda,
intensywnie pracujesz. Ale w tym wszystkim nie wolno ci zapominać o sobie.
Proponuję, żebyśmy zaczęły powoli. Może na początek umówisz się ze
znajomymi na kawę albo zaprosisz ich do siebie na kolację...
Madison przestała słuchać. Do tej pory pomoc Kerry była nieoceniona.
Dzięki spotkaniom z nią zdołała wydobyć się z marazmu i materialnych
kłopotów. Nie wyobrażała sobie jednak, że miałaby umieścić przyjaciół i
życie towarzyskie na liście celów do osiągnięcia. Zredukowanie emocjonalnej
sfery życia do paru punktów wypisanych na kartce wydało jej się niepoważne.
- Kerry, chcę ci powiedzieć, że bardzo mi pomogłaś. Kiedy tu przyszłam po
raz pierwszy, czułam się zagubiona i bezradna. Ty dodałaś mi wiary. Dzięki
twoim radom schudłam, zaczęłam ćwiczyć, pić mleko sojowe i wreszcie
dociągać do pierwszego. Jednak jeśli chodzi o moje uczucia... - Umilkła i
jeszcze raz spojrzała na puste miejsce na liście, które czekało, aż je wypełni
opisem cech idealnego mężczyzny. Była pewna, że żadne słowa nie są w
RS
59
stanie wyrazić jej najskrytszych emocjonalnych potrzeb. - Jeśli chodzi o
uczucia, to raczej zdam się na opatrzność - dokończyła.
- Która przynajmniej nie bierze osiemdziesięciu dolarów za godzinę. -
Kerry uśmiechnęła się z przekąsem, ale Madison wiedziała, że zrobiła to
szczerze. I po raz pierwszy poczuła do niej prawdziwą sympatię.
- Poznałam kogoś - przyznała po chwili. - Wiem, że nie jest wymarzonym
towarzyszem życia, a jednak... Rozsądek podpowiada mi, że to wieczny włó-
częga, który nigdzie nie zagrzeje dłużej miejsca. Wczoraj powiedziałam mu,
że nasz związek nie ma racji bytu.
- Więc co się zmieniło?
- Poprosił, żebym się zastanowiła. Od wczoraj nic innego nie robię, ale nic
mądrego nie przychodzi mi do głowy. - Roześmiała się z przymusem. - Aby
uniknąć cierpienia w przyszłości, funduję sobie wyjątkowo bolesną terapię.
Kerry, która dotąd słuchała jej w milczeniu, podniosła nagle głowę i
spojrzała jej prosto w oczy.
- Wczoraj rozstałam się z narzeczonym - oznajmiła znienacka. W tej chwili
w niczym nie przypominała pewnej siebie profesjonalistki, na jaką dotąd
pozowała. - Na papierze był partnerem idealnym. Miał dosłownie wszystko,
co podoba mi się w mężczyznach. Naprawdę nie było się do czego przycze-
pić: czuły, troskliwy, zabawny, przystojny, wykształcony...
- Ale? - Madison uśmiechnęła się zachęcająco.
- Właśnie tego nie wiem - przyznała Kerry. - Nie pojmuję, dlaczego to, co
na papierze było bez zarzutu, zupełnie nie sprawdziło się w realnym życiu.
- Proszę. - Madison podała jej wypisany czek.
- Schowaj to. - Kerry machnęła niedbale ręką. -Niech to pójdzie na moje
konto.
- Jesteś pewna? Ja naprawdę chętnie ci zapłacę.
- Nie ma o czym mówić. Domyślam się, że nie chcesz się umówić na
następną sesję?
- Nie. Ale jeszcze raz dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.
- Powodzenia! - zawołała za nią Kerry, gdy wychodziła na zalaną słońcem
ulicę.
Zmrużyła oczy, gdyż wydało jej się, że świat nagle pojaśniał. Bez trudu
odgadła, kto to sprawił. Guy. Początkowo była przerażona tym, co się
wydarzyło. Dziś jednak musiała przyznać, że Guy obudził ją do życia.
Kochając się z nią, sprawił, że przypomniała sobie, iż wciąż jest młoda, lubi
się bawić, czerpać z życia pełnymi garściami. Chwilami czuła się tak, jakby
RS
60
dzięki niemu wstała z grobu, do którego położyła się razem ze zmarłym
mężem. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie spieszyła się z powrotem do
szpitala. Szła wolnym krokiem, przystając co pewien czas, by powąchać
kwiaty i spokojnie zastanowić się nad tym, co do tej pory osiągnęła.
Czuła, że przyszłość wreszcie przestała ją przerażać.
- Posłuchaj, mamy poważny problem! - Annie, wiecznie zafrasowana
administratorka oddziału, zerwała się zza biurka, ledwie Madison przestąpiła
próg.
- Erka wiezie do nas Jacksona, syna Beth Anderson. Dzieciak dostał w
szkole silnego ataku astmy.
- Biedna Beth - westchnęła Madison ze współczuciem. - Rozumiem, że ktoś
już ją zawiadomił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony