[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ludzie podejmują decyzje. Możesz im pomóc, kiedy o to poproszą, ale nie możesz wziąć
na siebie ich winy. W tym przypadku chodziło o jej brata. Opiekowała się nim, od kiedy
skończył pięć lat.
- Wspomniałeś o innych osobach. Co z nimi?
- Co z nimi?
R
L
T
- Są również w to wplątani. Co, jeśli najpierw odnajdziesz Corbina? Porozmawiasz
z nim. Przekonasz, żeby wszedł w układ z policją. Mógłbyś to zrobić, prawda?
- To nie takie proste.
- Przeciwnie. Często mówią o tym w mediach. Program ochrony świadków. Ludzie
układają się z policją. W zamian za wolność zeznają przeciw grubym rybom. To przy-
najmniej uchroniłoby go przed więzieniem.
Czekała z nadzieją, że Quinn się zgodzi. Ale on ostrożnie uchylił się od odpowie-
dzi.
- Obiecuję, że znajdę twojego brata, zanim dorwie go FBI. Jeśli będzie możliwość
pójścia z policją na układ, dopilnuję, by tak się stało. - Pogłaskał ją dłonią po policzku.
Po czym wstał i ruszył do wyjścia. Pobiegła za nim, zatrzymując go w salonie.
- Zaczekaj. DokÄ…d idziesz?
- Zamierzam odnalezć twojego brata.
- Pójdę z tobą.
- Nie ma mowy.
Evie rzuciła się do drzwi i zatarasowała drogę.
- IdÄ™ z tobÄ….
- Nie.
- To ważne. Zgódz się. Mogę pomóc. Porozmawiać z nim. Wiem, że mogę.
Po chwili wahania skinął głową.
- Pod warunkiem, że masz paszport.
- Nie potrzebuję go, żeby się dostać do mieszkania mojego brata.
- Domyślam się, że Corbin jest już na Kajmanach.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Spokój, z jakim przyjęła jego oświadczenie, zaskoczył go.
- Jestem przekonana, że go tam nie ma.
Quinn wcisnął ręce w kieszenie i przytłoczony jej niedowierzaniem, opuścił ramio-
na.
- Nie musisz ze mną jechać. Nie prosiłem cię o to.
- Nie chodzi o to, że ci nie ufam.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się cierpko.
- Corbin ma tylko mnie. Nie mogę go zawieść.
Kiedy skinął głową, że ją rozumie, rzuciła mu się na szyję. Przytulił ją mocno, pra-
gnąc dać jej pocieszenie i wsparcie, którego nigdy w życiu nie miała.
- Powinnaś tu zostać i odpocząć. Dam ci znać, jak tylko się czegoś dowiem.
Evie wysunęła się z jego ramion.
- Idę się spakować.
- Przyjadę po ciebie za godzinę, jeśli jesteś pewna, że chcesz jechać - powiedział,
idÄ…c do drzwi.
- Jestem. Nie zrobisz za mnie wszystkiego.
- Chcę, żebyś coś zrozumiała. - Zawahał się. - Nie robię tego tylko dla ciebie.
Wszystko, co mam, zawdzięczam Messina Diamonds.
- Wiem. - Uśmiechnęła się smutno. - Twoja firma jest dla ciebie najważniejsza.
Rozumiem i nie oczekuję... - urwała, wzdychając. - Niezależnie od tego, co się wydarzy,
znam twoje priorytety.
Quinn doszedł do wniosku, że jeśli tylko dopadnie Corbina, udusi go gołymi ręka-
mi. Nawet gdyby nie był w stanie się wybronić z tego przed sądem, uznał, że i tak byłoby
warto.
Siedząc obok Evie w limuzynie, którą wynajął, by zawiozła ich na lotnisko, nie
mógł nie zauważyć, jak odbiły się na niej te ostatnie dni. Miała bladą wymizerowaną
twarz i cienie pod oczami, których nie mogła lub nie chciała ukryć pod makijażem. Spię-
ła włosy prostą spinką, z której wysunęło się kilka kosmyków, opadając jej na twarz.
R
L
T
Widać było ogromną różnicę między tym, jak wyglądała dziś i tamtego dnia, kiedy się
zjawiła w jego biurze. Wtedy zależało jej, by wypaść jak najlepiej. Dziś w ogóle nie
zwracała na to uwagi. Nie przeszkadzało mu to. Podobała mu się niezależnie od tego, jak
była ubrana i jak bardzo była zmęczona. Nie. Jednak obchodziło go to, bo zasługiwała na
coś lepszego. Na rodzinę, która będzie ją kochać. Miała ojca, który ją porzucił, i brata,
który ją wykorzystał.
- Nie musisz jechać.
- Ale chcę - powtórzyła z uporem, koncentrując uwagę na torebce, którą nerwowo
ściskała na kolanach, od kiedy wsiadła do samochodu. - Poprosiłam sąsiada, żeby się za-
jął zwierzakami, kiedy mnie nie będzie. Mam pieniądze i paszport - mruknęła. - Jeśli o
czymś zapomniałam, kupimy to na miejscu, prawda?
Nie czekając na odpowiedz, otworzyła portmonetkę i wskazała dwie karty kredy-
towe.
- Ta jest zapasowa. Używam jej wyłącznie w nagłych przypadkach. Tyle że nigdy
nie kupowałam biletu w ostatniej chwili. Jak sądzisz, ile może kosztować? Mam pięć ty-
sięcy dolarów limitu. Myślisz, że wystarczy?
- Za nic nie będziesz płacić.
- Przeciwnie. Zawsze za siebie płacę.
- Nie tym razem. - Nie mógł pozwolić, by płaciła, skoro pomagała mu ścigać wła-
snego brata.
W sumie to nie miał prawa go aresztować. Nawet FBI musiałoby wystąpić do lo-
kalnych władz o ekstradycję. Powinien się skupić na znalezieniu go, odzyskaniu dia-
mentów i na przekonaniu go, by wrócił do kraju.
- Nie pozwolę ci za mnie płacić - zaprotestowała tak gwałtownie, że poczuł się jak
łajdak. Dumna i niezależna. Gotowa wydać cały swój limit na karcie.
- Zawsze jesteś taka dumna czy tylko ode mnie nie chcesz przyjąć pomocy?
- Od nikogo - powiedziała przez zaciśnięte zęby, czerwieniejąc na twarzy.
Kiedyś on był w podobnej sytuacji. Brak pieniędzy był przykry, ale jeszcze gorsze
było współczucie.
Chciał pomóc, ale nie wiedział jak, by nie urazić jej godności.
R
L
T
- Lecimy prywatnym odrzutowcem, nie możesz kupić biletu.
Spojrzała na niego w osłupieniu.
- Jak to? Wynająłeś samolot? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony