[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mmm, kocham ten zapach. Jest taki zmysłowy, nie sądzi pan?
- Sądzę. - Bezszelestnie odsunął górną szufladę, w której le\ał rewolwer o rękojeści
inkrustowanej macicą perłową. Postanowił, \e zada jej elegancką śmierć. Wziął broń do ręki
w tej samej chwili, gdy na górnym pokładzie rozległy się pierwsze strzały.
Hannah spojrzała nerwowo za siebie, po czym bez namysłu zatrzasnęła kasetkę i
rzuciła się w stronę drzwi.
- Co to ma znaczyć, monsieur Deboque?! - zawołała, szarpiąc za klamkę.
- Nie ruszaj się! - Stał za biurkiem, celując prosto w jej serce. - Dawaj kasetkę!
- Chciałeś mnie przechytrzyć, co? - zawołała, próbując grać na zwłokę. - O, tak! Teraz
rozumiem, dlaczego zapłaciłbyś mi du\o więcej. Słowa nic nie kosztują, prawda?
- Kasetka. I to ju\! - Wolno ruszył w jej stronę. Z pokładu dobiegał coraz większy
hałas. Deboque poczuł pierwsze ukłucie strachu. Nie bał się śmierci ani klęski, jednak na
myśl o tym, \e resztę \ycia miałby spędzić w więzieniu, przechodziły go dreszcze. Drugi raz
nie prze\yłby niewoli.
Wyczekała, a\ podejdzie bli\ej. Wtedy wzięła mocny zamach i cisnęła w niego
kasetką, celując w rękę w rewolwerem.
Ludzie Deboque'a bronili się do upadłego. Wściekła seria z broni maszynowej
przecięła pokład, zasypując głowę Bennetta gradem odłamków drewna i szkła. Nawet tego
nie poczuł. W jego mózgu została tylko jedna myśl. Hannah jest w rękach Deboque'a. Jeszcze
\yje, ale czasu mają coraz mniej. Skulił się i chyłkiem dobiegł do steru. Potem bezszelestnie
zanurzył się w czarną otchłań wody.
Odgłosy coraz rzadszych wystrzałów i krzyki mę\czyzn niosły się daleko po
spokojnym morzu. Bennett widział, jak z pokładu jachtu ktoś skacze i co sił płynie do
dalekiego brzegu. W pewnej chwili otarł się o unoszące się na wodzie zwłoki. Odepchnął je i
ostro\nie podpłynął do burty.
Reeve miał właśnie dać ludziom sygnał do zajęcia jachtu, gdy nagle zorientował się,
\e nigdzie nie widać Bennetta.
- Ksią\ę... - wykrztusił przez zaciśnięte gardło. - Na Boga, gdzie jest Bennett? Widział
go kto?
- Tam! - Jeden z ludzi wskazał ciemny kształt przemykający obok steru białego jachtu.
- Chryste! - Reeve złapał się za głowę. - Za mną! Wchodzimy na pokład!
Bennett nie spotkał na górze \ywej duszy. Ucichły ostatnie, sporadyczne wystrzały,
więc bez przeszkód dostał się na dół. Czekając, a\ Hannah nawią\e kontakt, prześledził plan
jachtu, który sporządziła po pierwszym spotkaniu z Debokiem. Miał go w głowie, więc nie
zwlekając pobiegł jej szukać.
Hannah zdołała kopnąć rewolwer w kąt kajuty, ale nim zdą\yła go dosięgnąć,
Deboque zwalił się jej na plecy. Był du\o silniejszy i szybszy ni\ sądziła. Zaczął ją dusić, ale
zdołała oswobodzić jedną rękę i uderzyć go pięścią w twarz. Przez chwilę obydwoje z trudem
łapali powietrze. Pierwsza odzyskała panowanie nad sobą, obróciła się szybko na bok i
wyciągnęła rękę po broń. Dotknęła opuszkami palców rękojeści, lecz właśnie wtedy Deboque
szarpnął ją z całych sił za włosy. Znów udało jej się wymierzyć mu cios, jednak nie na tyle
silny, by go ogłuszyć.
Tarzali się po miękkim dywanie jak kochankowie. Z rozciętej wargi płynęła mu krew,
pod jej poszarpaną, bluzką tworzyły się bolesne siniaki. Ju\ prawie miała rewolwer, ale
wykorzystał moment jej nieuwagi. Uderzył ją tak mocno, \e na sekundę pociemniało jej, w
oczach. Gdy minęło zamroczenie, zobaczyła lufę przystawioną do skroni.
Błyskawicznie przygotowała się na śmierć. Walcząc o oddech, uniosła się nieco na
łokciach. Jedyne, co jeszcze mogła zrobić, to spełnić przyrzeczenie i napluć mu w twarz.
- Jestem agentką ISS. Bissetowie \yją i są bezpieczni. A ty jesteś skończony -
oznajmiła pewnym głosem.
Furia, którą ujrzała w jego oczach, sprawiła jej dziką przyjemność. Uśmiechnęła się
lekcewa\ąco i czekała na śmierć.
Kiedy Bennett wywa\ył drzwi do kajuty, ujrzał Deboque'a klęczącego przy Hannah z
pistoletem w dłoni. Potem wydarzenia potoczyły się tak szybko, \e pózniej nie mógł sobie
przypomnieć, kto strzelił pierwszy.
Deboque odwrócił się gwałtownie. Bennett spojrzał mu prosto w oczy. Kiedy odsunął
od Hannah rękę z rewolwerem, krzyknęła i obróciła się na bok. Wtedy padły dwa wystrzały.
Kula przeleciała tak blisko jego głowy, \e oparzyła mu skórę na skroni. Nie zdą\ył
nawet zamknąć oczu, więc wyraznie widział, jak na piersi Deboque'a rośnie plama krwi. Nim
minęła sekunda, jego bezwładne ciało opadło na Hannah.
Dopiero wtedy zaczęła dr\eć. Nie pomogły lata treningów. Przygwo\d\ona do podłogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony