[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zasłaniał go kościelny budynek. Osiemset metrów dalej, po prawej
stronie, za polem wysokich i pożółkłych traw, zaczynał się las,
przez który Rachel musiałaby przebiec, żeby dotrzeć do domu. Po
lewej stronie, aż do starego kamieniołomu, ciągnął się zagajnik.
Wiedziała, że stamtąd na pewno nikt nie przyjdzie jej z odsieczą.
Przed sobą miała groby, a z tyłu uprawne pola.
Jeśli zamierzała podjąć próbę ratowania życia, musiała to zrobić
w ciągu najbliższych kilku minut. Wyczuwała narastające
podniecenie idącej sześć kroków za sobą kobiety. W każdej chwili
mogło się przerodzić w wybuch morderczej furii. Rachel obawiała
się, że gdy to nastąpi, będzie po niej. Chyba, że zdarzyłby się cud.
 Kieruj się w stronę grobowców. Dobrze. Podejdz do
ostatniego w rzędzie.
Rachel powoli wykonywała polecenia. Nagle jej wzrok przykuła
gruba gałąz leżąca na ziemi obok krypty. Użycie jej w charakterze
oręża wobec pistoletu i noża byłoby gestem wielce ryzykownym,
ale Rachel nie dysponowała żadną inną bronią. A gdyby tak zdołała
ją chwycić w ostatniej chwili i błyskawicznie się obrócić, biorąc
zamach, zanim...
437
Mogła zginąć od kuli albo zostać zadzgana nożem. Ale to było
lepsze niż poddanie się bez walki.
Poczuła narastający w gardle szloch. Zdusiła go, zacisnęła
dłonie, starając się zachować jasność myślenia i zaczęła się modlić.
438
 Gdybyś została znaleziona tak jak twoje poprzedniczki, policja
mogłaby zacząć mnie podejrzewać. A poza tym, nie zamierzam
narażać Thomasa. Nie chcę, żeby wrócił do więzienia.
 Jeśli zaginę, rodzina będzie mnie szukać.
 Ale cię z pewnością nie znajdzie.  Rozległ się cichy trzask
przekręcanego klucza i Kay uśmiechnęła się z satysfakcją.  Policja
będzie prowadzić poszukiwania, ale w końcu dojdzie do wniosku,
że uciekłaś. Tak przecież było, gdy cię zabiłam poprzednim razem.
I podobnie miała się sprawa z chłopcem.
 Z chłopcem?  Rachel zesztywniała, przejęta trwogą. Mówisz
o Jeremym Watkinsie? Czy jemu także wyrządziłaś krzywdę?
 Widział mnie.  Kay wyciągnęła klucz z drzwi i schowała go
do kieszeni.  Zamknęłam go tutaj. Już pewnie nie żyje. Albo jest
bliski śmierci, ale co to za różnica?
 Zabiłaś go?  Rachel zrobiło się słabo na myśl o biednym
małym chłopcu, który stał się ofiarą tych samych morderczych
dzgnięć nożem, co jego matka. I które wkrótce miały się również
stać jej udziałem.
 Nie w taki sam sposób jak tamte kobiety.  Przez chwilę Kay
wydawała się niemal zmieszana.  Przecież nie czułam do niego
nienawiści. Wszedł mi tylko w drogę. Dlatego uderzyłam go, a
potem przyniosłam tutaj. Zamierzałam go zabić, ale mi w tym
przeszkodzono. Jakiś głupiec przejeżdżający przez miasto zobaczył
mój samochód zaparkowany przed kościołem i się zatrzymał, żeby
zapytać o drogę.  Jej chichot mroził krew w żyłach.  To było
zupełnie tak, jakby sam Bóg powstrzymał mnie przed
zamordowaniem chłopca tamtej nocy. Wobec tego postanowiłam,
441
że nie będę się sprzeciwiać Jego woli i pozwolę, by go sam do
siebie zabrał w stosownym czasie. Myślę jednak, że już zdążył tego
dokonać.
Jak możesz z takim spokojem mówić o Bogu?  wyrwał się
Rachel z głębi serca krzyk, którego natychmiast pożałowała,
bowiem z oczu Kay zniknął wyraz zmieszania, a pojawiła się ta
sama, co przedtem, lodowata determinacja.
 Wszystko, co robię, jest częścią boskiego planu  stwierdziła
niemal z godnością, chwytając za klamkę w kształcie pierścienia.
Zawiasy musiały zostać naoliwione całkiem niedawno, ponieważ
drzwi otworzyły się łatwo i bezszelestnie.
442
samochodu. Dzięki Bogu, klucze były tam, gdzie się spodziewała je
znalezć! Wskoczyła za kierownicę i niezdarnie umieściła je w
stacyjce. Gdy uruchomiła silnik, drzwi od krypty otworzyły się i
pojawiła się w nich Kay, niepewnie stojąc na nogach.
Rachel zauważyła ją w chwili, gdy pojazd ruszył z miejsca.
Zamarła z trwogi. Z całej siły nacisnęła pedał gazu i zawróciła.
Samochód z zawrotną prędkością zatoczył łuk. Koła rozpryskiwały
na wszystkie strony błoto i trawę, gdy pędził polną drogą w
kierunku autostrady.
Rachel widziała we wstecznym lusterku biegnącą Kay. Miała
wykrzywioną twarz, a wiatr rozwiewał poły jej czarnego płaszcza.
Przywodziła na myśl Zorro albo ogromnego kruka.
Jeremy zdołał dobiec prawie do szosy. Rachel zajechała mu
drogę i otworzyła drzwi od strony pasażera.
 Wsiadaj!  krzyknęła.
Przez moment sądziła, że chłopiec zamierza wyminąć samochód
i pobiec dalej, ale wskoczył do środka.
Gdy Rachel ponownie spojrzała do lusterka, nie dostrzegła Kay.
Pomimo to ostro wystartowała. Drzwi od strony pasażera
załomotały na wietrze.
 Jeremy! Zamknij drzwi!
Bała się, że zszokowany chłopiec nie zrozumiał jej, ale po
upływie sekundy wykonał polecenie. Wcisnęła guzik. Rozległ się
trzask automatycznie zabezpieczanych zamków.
Gdy dojechali do skrzyżowania polnej drogi z szosą, nagle zza
kępy drzew rosnących po lewej stronie wyłoniła się Kay i ruszyła
na nich jak czołg. Oboje wrzasnęli. Rachel przyspieszyła i
445
samochód pomknął dalej. Ale ku jej przerażeniu po chwili ugrzązł
w rozmokłej od deszczu trawie i rzadkim błocie. Kay dzieliło teraz
od nich zaledwie półtora metra. Zagradzała im wjazd na autostradę i
była gotowa do walki.
Uśmiechała się krzywo. Jej oczy płonęły jak piekielne czeluście.
Wyciągnęła przed siebie dłonie, mierząc pistoletem prosto w twarz
Rachel.
Jeremy zapiszczał przerazliwie, kuląc się ze strachu. Rachel
pisnęła również. Docisnęła pedał gazu.
Pojazd ruszył z miejsca i uderzył w napastniczkę. Wzbiła się w
powietrze jak olbrzymia wrona i wylądowała na masce z twarzą
rozpłaszczoną na przedniej szybie. Rachel zobaczyła w przelocie
szkliste oczy oraz sączącą się z nosa i ust krew. Odbiła gwałtownie
kierownicą w bok. Samochód przechylił się na jedną stronę, a ciało
spadło z maski na drogę twarzą w dół.
446 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony