[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyglądała lepiej, bo ubrana była bardzo elegancko. Ciekawe, czy
Kemal, zarzucając ją tymi drogimi ciuchami, miał jakiś ukryty cel...
- Zmieniłam zdanie. Wolałabym zjeść tutaj, w pałacu.
Moglibyśmy swobodnie porozmawiać. Aha, muszę ci to powiedzieć.
Szkoda, że w moim pokoju nie ma ani telefonu, ani dostępu do
internetu. Mogłabym przed wyjazdem pomóc ci w sprowadzeniu
brakujących części do twoich maszyn...
- Sprawy biznesowe zostaw mnie, Lizzie. Potrzebna mi jesteś do
czegoś innego.
- Tak...?
- Chodzi mi o zakupy przedświąteczne.
- Zakupy przedświąteczne?! - Spochmurniała. Przecież to miało
się nijak do zasadniczej sprawy. - Nie mogą poczekać?
- Niestety nie. Miałem nadzieję, że mi pomożesz.
Czyli coś za coś? Wyprawa na zakupy w zamian za szybki
powrót do Anglii? W takim razie nie należy odmawiać.
- Muszę kupić prezenty dla moich trzech bratanic. Nigdy nie
wiem, co je ucieszy.
- Dobrze, pomogę ci, ale pod warunkiem, że wpłynie to
pozytywnie na rozwiązanie naszych problemów.
- Oczywiście!
Najpierw pojechali do ekskluzywnego sklepu z odzieżą. Lizzie
przede wszystkim obejrzała piękną wystawę. Wszystko było
znakomicie wyeksponowane. Rzędy przepięknych toreb
oszałamiające, tak samo jak sztuczna biżuteria, rękawiczki i jedwabne
47
RS
szale. Kolory - od śnieżnej bieli do jasnego brązu, z uwypukleniem
ceglastej czerwieni.
Brąz... Oczy Lizzie rozszerzyły się, kiedy zobaczyła na
wystawie kurtkę identyczną jak ta, którą miała na sobie. Spojrzała na
cenę i westchnęła w duchu. Spłacenie tej jednej rzeczy będzie trwało
wieki. A co z resztą?
- Moja pierwsza bratanica, Anya, nigdy niczego nie chce -
poinformował Kemal. - Ale kiedyś zauważyłem, jak oglądała tę
wystawę z wielką uwagą. Prawdopodobnie coś tu sobie wypatrzyła.
- Bratanica? - mruknęła Lizzie. - Czy na pewno?
- A niby kto? - obruszył się. - Za kogo ty mnie bierzesz?
- Sama nie wiem, za kogo - przyznała szczerze, wkraczając do
sklepu.
Po niedługim czasie sprzedawca pod jej czujnym okiem zawijał
w szeleszczący papier torebkę, rękawiczki i jedwabny szal.
Najdroższe w tym sklepie. Kemal nawet okiem nie mrugnął.
Kiedy szli dalej nowoczesnym pasażem handlowym, mówił
dalej:
- Moja druga bratanica, Kerola, jest osobą poważną. Lubi czytać,
podejrzewam, że do swoich przyjaciół pisze tasiemcowe listy.
- Aha... - mruknęła Lizzie i wprowadziła go do następnego
sklepu.
Małego, wyłożonego ciemną boazerią sklepiku z przyborami
piśmiennymi. Bardzo szybko wybrała odpowiedni prezent: szafirowe
pióro wieczne. Na końcu obsadki połyskiwał drogi kamień. Stalówka
ze szczerego złota. Lizzie wypróbowała pióro między palcami, potem
48
RS
napisała nim kilka słów na kartce papieru welinowego, którą podsunął
jej usłużnie sprzedawca.
- Podoba ci się? - spytał Kemal.
- Jest piękne i pisze nim się świetnie. Poza tym nieludzko drogie.
Na tym właśnie polegała jej zemsta - zresztą jakże kobieca. Zemsta na
oprawcy. Chociaż jednocześnie miło było pomyśleć, jak wielka radość
malować się będzie na twarzy owej Keroli, kiedy świątecznego
poranka rozpakuje ten prezent.
- Bierzemy - rzucił Kemal do sprzedawcy, potem spytał Lizzie: -
Nie sądzisz, że Keroli spodobałby się też ten pamiętnik? Mogłaby mu
przez pięć lat spokojnie powierzać swoje sekrety, bo jest zamykany na
kluczyk.
Lizzie podeszła bliżej i ponad ramieniem
Kemala zerknęła do szklanej gabloty, mając pewien kłopot z
koncentracją, skoro przy okazji musiała wdychać znany już sobie
zapach sandałowca i świeży zapach ciepłego męskiego ciała. Ale
dojrzała pamiętnik, oczywiście. Oprawiony w zamsz koloru fuksji, ze
złotym zameczkiem, zamykanym na miniaturowy kluczyk.
- Zliczny - przyznała.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Odwrócił się. Ich twarze były
teraz bardzo blisko. Uśmiechnął się, a serce Lizzie wykonało
nerwowy skok.
- Pozostała już tylko jedna bratanica - oświadczył Kemal,
prostując się na całą swoją wysokość. - A potem lunch.
49
RS
Podał Lizzie ramię. Zawahała się na mgnienie oka, ale potem
wzięła go pod rękę. W końcu dla nich obojga lepiej, jeśli będą na
stopie przyjacielskiej.
Szli dalej, a ona ciągle miała przed oczyma obraz Kemala, gdy
pochylał się nad szklaną gablotą. Jego barczyste plecy, lśniące fale
gęstych czarnych włosów, opadających na kołnierz sportowej
marynarki, silne ręce. Trudno uwierzyć, że jednocześnie potrafią być
tak zręczne i ostrożne, kiedy obierał figę, kiedy brał do ręki każdy z
drogich przedmiotów, jakie kupili jego bratanicom. Czyli osobowość
złożona, nie tylko tyran, ale też, powiedziawszy ładniej, silny,
władczy mężczyzna.
Och, Lizzie, Lizzie, szepnęła w duchu, bardzo z siebie
niezadowolona. Takie rozważania nad osobowością Kemala Volkana
naprawdę do niczego nie prowadzą...
- Kemal, może odpuśćmy sobie lunch? Wyszukamy prezent dla
twojej trzeciej bratanicy, a potem porozmawiamy o...
- Znajdziemy czas na wszystko, Lizzie. Na prezent, na rozmowę
i lunch.
- Rozumiem.
Czyli po prostu trzeba poskromić swoją niecierpliwość.
- Czego teraz szukamy? - spytała.
- Biżuterii.
- Prawdziwej biżuterii?
- A czy może być inna ?
Biżuteria, prawdziwa biżuteria. Lizzie znów zrobiła się czujna.
Taki prezent dla bratanicy? Nie, raczej niemożliwe. Ale czy Lizzie
50
RS
Palmer powinno to obchodzić? Przecież jej zadanie polega nie na
dociekaniu, a na wybraniu odpowiedniego prezentu dla młodej osoby.
- Postaraj się wybrać coś naprawdę specjalnego - poprosił
Kemal. - Biedna dziewczyna ma teraz naprawdę pod górkę. O,
wchodzimy tam!
Lizzie, ledwie przekroczyła próg, od razu zorientowała się, że
weszli do sklepu bardzo znanego jubilera. I poczuła niepokój.
Przecież wcale nie znała się na cennej biżuterii.
- Kemal, wolałabym, żebyśmy tym razem wspólnie podjęli
decyzję - odezwała się półgłosem, kiedy prowadzono ich do
specjalnego boksu, gdzie można było bez świadków kontemplować
drogocenne przedmioty.
- Zaufaj swemu instynktowi.
- Nie wiem, czy powinnam brać na siebie tak wielką
odpowiedzialność.
- A z tym to sobie na pewno panna Palmer poradzi - rzucił z
uśmiechem Kemal i zwrócił się do sprzedawcy: - Może naszyjnik z
akwamarynem?
- Już przynoszę, proszę pana.
Jubiler znikł na moment, a kiedy zjawił się z powrotem, przez
dobrych kilka minut ani Lizzie, ani Kemal nie odezwali się słowem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony