[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrzebowała pracowni. Ma prawdziwy talent. Edward będzie z niej bardzo dumny.
Dwóch synów i córka, tak byłoby najlepiej. Albo dwóch synów i dwie córki.
- Lucy! Ależ ty masz bujną wyobraznię.
- Ależ, kochanie. - Lady Angkatell otworzyła szeroko swoje piękne oczy. - Edward
może się ożenić tylko z Henrietta. Jest bardzo uparty. Przypomina tym mojego ojca.
Trudno mu coś wybić z głowy. Henrietta musi za niego wyjść. Teraz, kiedy John Christow
29
nie żyje, na pewno mu nie odmówi. Musiała przez niego wiele wycierpieć.
- Biedak!
- Dlaczego? Ach, chodzi ci o to, że nie żyje! Cóż, każdy musi kiedyś umrzeć.
Nigdy się nie martwiłam tym, że ludzie umierają&
: Sir Henry spojrzał na żonę z zainteresowaniem.
- Zawsze sądziłem, że lubiłaś Christowa.
- Był zabawny. I miał wiele wdzięku. Ja jednak uważam, że człowiek nie powinien
się do nikogo przywiązywać zbyt mocno.
Mówiąc to, lady Angkatell z uśmiechem na twarzy, bez cienia litości przycinała
gałęzie kaliny.
30
XVIII
Herkules Poirot wyjrzał przez okno i zobaczył Henriettę Savernake, zmierzającą
do jego drzwi. Miała na sobie ten sam kostium z zielonego tweedu, co w dniu tragedii.
Towarzyszył jej spaniel.
Poirot podszedł do drzwi i otworzył je. Młoda kobieta uśmiechnęła się pogodnie.
- Mogę wejść i obejrzeć pański dom? Lubię odwiedzać różne domy. Wyszłam z
psem na spacer.
- Oczywiście. Spacer z psem to bardzo angielski zwyczaj.
- Wiem - przytaknęła Henrietta. - Myślałam o tym. Zna pan ten wiersz?  Powoli
mijaÅ‚ dzieÅ„ za dniem. Karmienie kaczek, z żonÄ… spór. Do «Larga» Haendla graÅ‚em wtór,
na spacer wychodziłem z psem . - Znów uśmiechnęła się promiennie, bez żadnego
powodu.
Poirot zaprosił ją do salonu. Henrietta rozejrzała się po pedantycznie
wysprzątanym pokoju i pokiwała głową.
- To miłe - powiedziała. - Wszystko tu jest parzyste. Nie spodobałaby się panu
moja pracownia.
- Dlaczego?
- Wszystko jest usmarowane gliną; do tego gdzieniegdzie zobaczyłby pan
pojedyncze przedmioty, które mi się podobają, ale straciłyby swój urok, gdyby miały pary.
- Rozumiem. Pani jest artystkÄ….
- A pan, panie Poirot? Poirot pochylił głowę na bok.
- Ciekawe pytanie. Sądzę, że mimo wszystko nie jestem. Spotkałem się z
artystycznymi zabójstwami, dowodzącymi wielkiej wyobrazni, ale rozwikływanie zagadek
nie wymaga zdolności twórczych. Do tego potrzebne jest umiłowanie prawdy.
- Umiłowanie prawdy - zamyśliła się Henrietta. - Tak, to czyni pana
niebezpiecznym. Czy prawda pana zadowoli?
Poirot spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Co ma pani na myśli?
- Rozumiem, że chciałby pan wiedzieć. Pytam, czy to panu wystarczy? Czy też
31
będzie pan musiał zrobić następny krok i podjąć dalsze działania?
Poirota zaciekawiło takie podejście.
- Sugeruje pani, że gdybym dowiedział się prawdy o śmierci doktora Christowa,
mógłbym się tym zadowolić i nic w tej sprawie nie zrobić. Czy pani zna prawdę?
Henrietta wzruszyła ramionami.
- Najprościej jest podejrzewać Gerdę. Jakież to cyniczne, że żona czy mąż są
zawsze najbardziej podejrzani.
- Pani się z tym nie zgadza? -, - Mam otwarty umysł.
- Po co pani tu przyszła, panno Savernake? - spytał Poirot spokojnie.
- Muszę przyznać, że nie podzielam pańskiego umiłowania prawdy, panie Poirot.
Spacer z psem dostarczył mi zręcznej, bardzo angielskiej wymówki. Angkatellowie nie
mają psa, co pewnie pan wczoraj zauważył.
- Tan fakt nie umknÄ…Å‚ mojej uwagi.
- Pożyczyłam spaniela od ogrodnika. Musi pan wiedzieć, że nie jestem przesadnie
prawdomówna.
Znów uśmiechnęła się promiennie. Poirot był zdziwiony; wzruszyła go tym
wyznaniem.
- Jednak jest pani uczciwa - powiedział.
- Dlaczego pan tak mówi?
Była zdziwiona, może nawet zaniepokojona.
- Sądzę, że to prawda.
- Szczerość - powtórzyła Henrietta w zamyśleniu. - Zastanawiam się, co to słowo
znaczy.
Przez chwilę siedziała bez ruchu, wpatrując się w dywan; potem uniosła głowę i
spojrzała Poirotowi prosto w oczy.
- Nie chce pan wiedzieć, po co przyszłam?
- Widzę, że trudno pani ubrać to w słowa.
- Chyba tak. Jutro odbędzie się rozprawa. Trzeba się zdecydować&
Przerwała. Wstała, podeszła do kominka, przesunęła kilka stojących tam ozdób,
32
zdjęła ze środka stolika wazon z kwiatami i postawiła go nad kominkiem.
- Jak siÄ™ panu podoba, panie Poirot?
- Nie podoba mi siÄ™, mademoiselle.
- Tak sądziłam. - Zaśmiała się i szybko ustawiła wszystko tak, jak było. - Cóż, jeśli
człowiek chce coś powiedzieć, powinien to powiedzieć! Nie wiem dlaczego, ale z panem
mogę rozmawiać. Niech pan posłucha! Czy sądzi pan, że policja powinna wiedzieć, że
byłam przyjaciółką Johna Christowa?
Powiedziała to beznamiętnie. Nie patrzyła na Poirota, tylko na ścianę nad jego
głową. Jednym palcem przesuwała po wazonie, w którym stały purpurowe kwiaty. Poirot
pomyślał, że w ten sposób daje upust swoim uczuciom.
- Rozumiem, że byliście kochankami? - spytał obojętnym głosem.
- Jeśli woli pan tak to ująć& Spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Pani by tak tego nie ujęła?
- Nie.
- Dlaczego?
Henrietta wzruszyła ramionami, podeszła do sofy i usiadła obok Poirota.
- Lubię& precyzyjnie określać rzeczywistość - powiedziała z namysłem.
Tym wyznaniem jeszcze bardziej zainteresowała Poirota.
- Była pani kochanką doktora Christowa od& kiedy?
- Od sześciu miesięcy.
- Zdaje się, że policja bez trudu się o tym dowie.
Henrietta zastanawiała się chwilę.
- Pewnie tak. To znaczy, jeśli będą szukali takich informacji.
- Zapewniam panią, że będą.
- Ja też tak myślę. - Zrobiła krótką przerwę, naciągnęła palce, opierając je o
kolano, spojrzała na nie, po czym uśmiechnęła się przyjaznie. - Cóż, panie Poirot? Co
powinnam zrobić? Pójść do inspektora Grange a i powiedzieć& Co się mówi do takich
wąsów? On ma takie domowe, rodzinne wąsiska.
Dłoń Poirota odruchowo powędrowała do jego własnej, z dumą noszonej ozdoby.
33
- A moje, mademoiselle?
- Pańskie wąsy, panie Poirot, to zwycięstwo sztuki. Są dziełem samym w sobie i
niczego nie potrzebują. Jestem pewna, że są niepowtarzalne.
- Jak najbardziej.
- Pewnie dlatego rozmawiam z panem w ten sposób. Jeśli policja dowie się o
mnie i o Johnie, czy ten fakt zostanie podany do publicznej wiadomości?
- To zależy - odparł Poirot. - Jeśli uznają ten fakt za nieistotny dla sprawy,
dochowają tajemnicy. Bardzo pani na tym zależy?
Henrietta pokiwała głową. Przez chwilę przyglądała się swoim palcom, po czym
gwałtownie podniosła głowę. Kiedy się odezwała, w jej głosie wreszcie było słychać
emocje.
- Po co gnębić biedną Gerdę bardziej, niż to konieczne? Gerda uwielbiała Johna;
teraz on nie żyje. Straciła go. Po co dokładać jej ciężaru?
- Chodzi pani o niÄ…?
- Uważa mnie pan za hipokrytkę? Pewnie pan myśli, że gdybym szczerze
troszczyła się o spokój ducha Gerdy, nie zostałabym kochanką Johna? Pan nie rozumie.
To nie było tak. Ja nie zrujnowałam jego małżeństwa. Byłam tylko& jedną z wielu.
- Tak po prostu? Spojrzała na niego surowo.
- Nie, nie, nie! To nie tak, jak pan myśli. I właśnie to mnie gryzie. Wszyscy będą
sobie zle myśleli o Johnie, a to nieprawda. Dlatego przyszłam do pana. Miałam nadzieję, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony