[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wodu lekarza zdołałam zrozumieć jedno: można by ją przypisać działaniu jakiegoś sil-
nego alkaloidu pochodzenia roślinnego. Miałam taki pomysł: przypuśćmy, że Geoffrey
Denman też odziedziczył chorobę umysłową i sam ze sobą skończył? Kiedyś tam stu-
diował medycynę, więc mógł znać trucizny i ich skutki.
Niezbyt przekonujące, ale tylko to potrafiłam wymyślić. Byłam w kropce.
Powiem teraz coś, z czego wy, młodzi, będziecie się zapewne śmiać. Otóż gdy mam
jakiś poważny problem, zawsze odmawiam krótką modlitwę, i to niezależnie od miej-
sca, w którym się w danej chwili znajduję. Może to być ulica czy targ  i zawsze znaj-
duję wyjście z impasu, choć nieraz mogłoby się wydawać, że moje nagłe skojarzenia nie
mają żadnego związku.
PamiÄ™tam, że jako maÅ‚a dziewczynka miaÅ‚am nad łóżkiem wyha5àowanÄ… sentencjÄ™
 Proś, a będzie ci dane . Owego ranka, gdy szłam główną ulicą miasteczka, modliłam się
gorąco. Zamknęłam oczy i... zgadnijcie, co ujrzałam, gdy je otworzyłam?
Oczy całej piątki zawisły na ustach panny Marple, a twarze wyrażały różny stopień
zaintrygowania. Z góry było jednak wiadomo, że pytanie jest retoryczne, bowiem nikt
nie zdołałby dać na nie prawidłowej odpowiedzi.
 Otóż zobaczyłam sklep rybny!!  z naciskiem rzekła starsza pani chcąc wy-
wrzeć na słuchaczach mocne wrażenie.  A w nim... świeżego łupacza!
Powiodła triumfalnym wzrokiem po zebranych.
 Och, mój Boże! Odpowiedzią na modlitwę... świeży łupacz!!  z komiczną po-
wagą skonkludował Raymond.
 A tak, Raymondzie. I nie widzę żadnego powodu, byś miał wyśmiewać moje reli-
gijne przekonania  ostro zganiła go ciotka.  Palec Boży jest wszędzie. Pierwszą rze-
czą, jaka rzuciła mi się w oczy, były czarne plamki na łuskach ryby, tak zwane odciski
kciuka św. Piotra.
56
Znacie chyba te przypowieść z żywotów świętych, prawda? I wtedy nagle zro-
zumiałam wszystko. Potrzebna mi była wiara św. Piotra, prawdziwie gorąca wiara.
Natychmiast skojarzyłam te dwie rzeczy  wiarę i ryby!...
Komisarz pospiesznie zajął się szukaniem chustki do nosa, a Joyce zagryzła wargi,
z trudem powstrzymując śmiech.
 Wiecie, co wtedy sobie przypomniałam?  z niewzruszoną powagą ciągnęła
panna Marple.  Otóż przypomniałam sobie, co mówiły obydwie służące, pokojówka
i kucharka, o majaczeniu męża Mabel tuż przed śmiercią. Zgodnie twierdziły, że mówił
coś o rybach. Byłam teraz święcie przekonana, że w tych właśnie słowach tkwi klucz
do rozwiązania zagadki jego śmierci. Zawróciłam do domu z decyzją zgłębienia tej
sprawy.
Urwała na chwilę, a po krótkiej przerwie podjęła znowu.
 Czy pomyśleliście kiedykolwiek, jak wielkie znaczenie ma kontekst? W Dartmoor
jest miejscowość Grey Wethers. Jeśli nazwa ta padnie w rozmowie z człowiekiem, który
tam mieszka, to zapewne będzie wiedział, że mówi się o wiosce. Ale równie dobrze
można by przyjąć, że rozmowa dotyczy pogody*.
Podobnie ktoś z zewnątrz słysząc słowa wyrwane z kontekstu mógłby sądzić, że
rozmawia się o pogodzie, nie o miejscowości. Tak więc, gdy przytaczamy czyjeś słowa,
na ogół nie powtarzamy ich dokładnie. Zastępujemy je innymi o podobnym znacze-
niu.
Ponownie wzięłam na spytki obydwie służące, każdą z osobna. Zapytałam kuchar-
kę, czy jej pan przed śmiercią mówił coś o stercie ryb. Potwierdziła bez wahania.
 Czy dokładnie takie były jego słowa?  dociekałam.  Wymienił może jakąś
nazwÄ™ ryb?
 Tak, tak  szybko podchwyciła kucharka.  Nazwał jakoś te ryby, ale nie pa-
miętam jak. Sterta...  co to było? W każdym razie nic z ryb, które podaje się do stołu.
Okoń, szczupak... Nie, nie tak.
Pokojówka również pamiętała, że umierający wymienił nazwę ryb.
 To był jakiś dziwny gatunek, chyba sprowadzany do Anglii  powiedziała.  Co
to było? Stos...
 Powiedział stos czy sterta?  chciałam się upewnić.
 Chyba stos, ale tak naprawdę nie jestem pewna. Trudno mi sobie przypomnieć,
bo wtedy myślałyśmy, że bredzi bez sensu. Ale teraz, gdy o tym myślę, jestem coraz bar-
dziej pewna, że powiedział  stos . Ryba chyba zaczynała się na  c , ale nie był to ani
sztokfisz, ani langusta*.
 Z tego, co zrobiłam potem, jestem do dziś dumna  ośmieliła się pochwa-
lić panna Marple.  Nie znam się przecież zupełnie na lekach  uważam, że są nie-
*W ang. wether i weather czyta się identycznie (przyp. tłum.).
**W ang. odpowiednio cod, crayfish.
57
smaczne i niebezpieczne. Mam stary przepis mojej babki na herbatkę z wrotycza, który
jest wart więcej niż najdroższe lekarstwo. Ale wiedziałam, że gdzieś w domu Mabel są
jakieś medyczne książki, a w jednej z nich spis leków. Przyszło mi bowiem do głowy, że
Geoffrey zażył jakąś truciznę i starał się wymówić jej nazwę.
Zaczęłam szukać pod literą  h *, ale nie znalazłam nic, co brzmiałoby podobnie.
Zajrzałam więc na hasła pod  p **  i prawie natychmiast natknęłam się... zgadnijcie,
na co?!
Powiodła wzrokiem po zebranych przedłużając chwilę triumfu.
 Pilokarpina!! Bez wątpienia można było przyjąć, że to właśnie słowo chciał wy-
mówić mąż Mabel przed śmiercią, ale nikt go nie zrozumiał, gdyż mówił bardzo niewy-
raznie. A jak to słowo mogła zrozumieć kucharka, która go nigdy przedtem nie słysza-
ła? Czy nie przypomina ono wyrażenia  pile of carp? ***
 Na Jowisza!  wykrzyknÄ…Å‚ sir Henry.
 Nigdy bym na to nie wpadł  wyznał pastor Pender.
 Kapitalne! Wprost kapitalne!  zachwycał się pan Petherick.
 Szybko przewróciłam kartki szukając wyjaśnienia hasła podanego w spisie.
Przeczytałam o pilokarpinie, jej działaniu w leczeniu oczu i o innych właściwościach,
które nie wnosiły nic do sprawy. Wreszcie dotarłam do najważniejszego punktu: po-
wszechnie stosowana jako antidotum na zatrucie atropinÄ…!
Wtedy miałam już wszystko jak na dłoni. Zawsze wątpiłam w możliwość samobój-
stwa męża Mabel. Teraz byłam absolutnie pewna, jak to się stało. Wiedziałam, że jedynie
to rozwiązanie jest możliwe i prawidłowe, ponieważ wszystkie fakty ułożyły się nagle
w logiczną całość.
 Nie próbuję nawet zgadywać  zawczasu poddał się Raymond.  Ciociu Jane,
mów prędko, jak to naprawdę było.
 Jak już mówiłam, nie znam się na medycynie, ale to jedno wiedziałam z wła-
snego doświadczenia, że oczy leczy się atropiną. Poszłam więc na górę, wprost do po-
koju teścia Mabel. Wyłożyłam prawdę nie owijając w bawełnę.
 Panie Denman, wiem wszystko! Dlaczego otruł pan swego syna?
Patrzył na mnie minutę lub dwie  był całkiem przystojnym mężczyzną  a po-
tem nagle wybuchnął śmiechem. Był to najbardziej okrutny śmiech, jaki kiedykolwiek
słyszałam. Zapewniam was, że ciarki mnie przeszły. Tylko jeden raz zdarzyło mi się sły-
szeć coś takiego  gdy postradała zmysły biedna pani Jones.
 Tak!  wyrzucił z siebie.  Rozprawiłem się z nim. I to całkiem sprytnie. Chciał
się mnie pozbyć! Zamknąć w zakładzie. Słyszałem, jak rozmawiali o tym. Mabel jest
dobra, nie zgodziła się na to. Ale ja wiedziałem, że długo nie będzie mogła sprzeciwiać
*W ang. heap  sterta.
**W ang. pile  stos.
***Stos karpia (ang).
58
się Geoffreyowi. Wszystko musiało być po jego myśli. Zawsze tak było. Ale ja go zała-
twiłem  zabiłem mojego miłego, kochającego synalka! Ha! Ha! W nocy cicho zsze-
dłem na dół. To było bardzo łatwe. Brewster miała wychodne. Mój drogi synuś spał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony